Urząd Skarbowy wszedł na konto prezydent Warszawy i zajął 12 tys. zł na poczet kar nałożonych przez komisję weryfikacyjnej, która cztery razy karała Hannę Gronkiewicz-Waltz za niestawiennictwo przed komisją. - Nie jestem zadowolony z tego, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie stawia się przed komisją, bo mamy wiele pytań na temat czynności, które wykonywała, albo, których nie wykonywała, jako prezydent miasta - mówił Kaleta. - Pani prezydent bezzasadnie nie stawia się na posiedzenia komisji.
Prezydent miasta odwołała się od kar nałożonych przez komisję do Sądu Wojewódzkiego. Czy następne kary też będą w ten sposób egzekwowane? - Taka jest droga prawna. Rozumiem, że jest zainteresowanie tym, że Gronkiewicz-Waltz płaci z własnej kieszeni za nieobecności, ale kluczową sprawą jest, że jako prezydent miasta dość pobłażliwie reaguje na wyjaśnianie dzikiej reprywatyzacji - mówił Kaleta. - Jak widzimy komisja w krótkim czasie potrafi działać bardzo skutecznie.
Prezydent miasta odwoływała się od tych kar do sądu i czy w związku z tym istnieje możliwość, że trzeba będzie zwrócić jej te pieniądze, jeśli sąd tak orzeknie? - Ustawa jasno stanowi, ze osobiste niestawiennictwo, nieusprawiedliwione, obciąża osobę, która się nie stawi. Jedyną osobą, która wykonuje obowiązki prezydenta Warszawy jest Gronkiewicz-Waltz - powiedział Kaleta.
Wyjaśniał, że komisja może badać również sprawy sprzed rządów obecnej prezydent Warszawy. - Ustawa przewiduje, że wszystkie działania reprywatyzacyjne mogą być badane przez komisję - mówił Kaleta. Dodał, że wpływają wnioski dotyczące reprywatyzacji nawet z lat 90.
Sebastian Kaleta mówił, że największe kontrowersje związane z dziką reprywatyzacją zaczęły się blisko dekadę temu. - Nie mam wątpliwości, że eldorado na dziką reprywatyzację rozpoczęło się w 2008 r. - mówił Kaleta. Dodał, że sytuacja się rozkręciła, gdy bezpośredni nadzór nad Biurem Gospodarki Nieruchomościami sprawowała Gronkiewicz-Waltz.