Zmiana prawa rodziła się w bólu. „Rzeczpospolita" zabiegała o to od 2015 r. Pierwotnie nowa ustawa miała być gotowa w połowie poprzedniego roku, potem termin ten przesunięto na styczeń.
Prawdopodobnie opóźnienie było spowodowane tym, że nowe przepisy konsultowano z Polakami z zagranicy, m.in. z potomkami zesłanych przez władze Związku Sowieckiego do Kazachstanu (do polskich korzeni przyznaje się w tym państwie ok. 34 tys. osób).
Jak mówi nam Aleksandra Ślusarek, przewodnicząca Związku Repatriantów RP, projekt wstępnie zakłada, że w ciągu dziesięciu lat do kraju będzie mogło powrócić ok. 10 tys. potomków zesłańców. Rozwiązania prawne przygotował minister Henryk Kowalczyk, a twarzą zmian jest Anna M. Anders, senator PiS, córka generała Władysława Andersa.
Z naszych informacji wynika, że w pierwszej kolejności repatriacja obejmie około tysiąca Polaków z byłego Związku Sowieckiego, m.in. z Kazachstanu, Uzbekistanu oraz Rosji.
Ustawa objęłaby osoby, które do rozpadu Związku Sowieckiego w 1991 r. mieszkały „w miejscach zesłań". Pierwszeństwo w powrocie mają mieć represjonowani i ich potomkowie. Wraz z nimi mogliby przyjechać małżonkowie i dzieci, mowa nawet o czwartym pokoleniu potomków zesłańców.