Rząd na wtorkowym posiedzeniu opowiedział się za podniesieniem kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł dla osób najuboższych. "Jednocześnie przewidziano utrzymanie degresywnej kwoty wolnej od podatku dla dochodów stanowiących podstawę opodatkowania przekraczającą 8 tys. zł, ale nieprzekraczającą 13 tys. zł oraz dla dochodów stanowiących podstawę opodatkowania przekraczającą 85 tys. 528 zł, lecz nieprzekraczającą 127 tys. zł" - napisało w komunikacie Centrum Informacyjne Rządu.
- To są oczywiście półśrodki - komentuje Adrian Zandberg. Jego zdaniem Polska potrzebuje przebudowania całego systemu podatkowego, które pozwoliłoby "na sfinansowanie tego, żeby obciążenia podatkowe dla uboższych i dla niższej klasy średniej w Polsce, były niższe". - Ale żeby to zrobić, trzeba mieć odwagę, którą już widać, że PiS porzucił - mówił jeden z liderów partii Razem w Polsat News.
Zandberg chciałby wprowadzenia takich zmian w systemie podatkowym, które "skończyłyby z uprzywilejowaniem podatkowym najbogatszych". - Dzisiaj ci najbogatsi podatnicy, ci, którzy zarabiają setki tysięcy złotych miesięcznie, rejestrują jednoosobową działalność i płacą dokładnie taką samą stawkę podatkową, jak ci, którzy zarabiają tysiąc, dwa-trzy tysiące. Co gorsza, ze względu na łączne zestawienie się składek i podatków, jest nawet tak, że ci zamożniejsi często mają niższe obciążenia podatkowe, niż ci, którzy mają mniejsze dochody od nich - mówił polityk. - To jest realny problem w polskim systemie podatkowym; dziura, której PiS nie odważył się załatać - stwierdził.
Jego zdaniem rząd w tej sprawie ugiął się pod presją "biznesowych lobbystów". - Ten projekt padł pod presją środowisk biznesowych, których skądinąd na zapleczu PiS-u nie pierwszy raz aktywność można obserwować. Przecież jeżeli chodzi o "Lex Szyszko" widzieliśmy żwawo uwijających się na zapleczu PiS-u deweloperów, którzy przepychali takie rozwiązanie, które było po ich myśli, miało im przynieść zyski. W przypadku systemu podatkowego mamy do czynienia z czymś bardzo podobnym - komentował Zandberg.
- PiS często udaje, że jest partią, która sprzeciwia się nierównościom i która występuje przeciwko elitom, ale prawda jest taka, że PiS buduje swoje własne elity, często - że tak powiem - wręcz nieprzyzwoicie wysoko wynagradzane. Wystarczy spojrzeć na to, w jaki sposób PiS gospodaruje publicznymi pieniędzmi w spółkach Skarbu Państwa. - dodał.