Luka pokoleniowa wśród lekarzy

Rozmowa | Henryk Kawalski, dyrektor Lecznicy Dzieci i Dorosłych w Chorzowie

Publikacja: 14.12.2016 18:53

Luka pokoleniowa wśród lekarzy

Foto: materiały prasowe

"Rzeczpospolita": W czym specjalizuje się kierowana przez pana placówka?

Henryk Kawalski: Przede wszystkim w otolaryngologii dziecięcej. Choć działamy także w zakresie chirurgii, ortopedii czy urologii. Aż 70 proc. naszych pacjentów stanowią dzieci. Nasz szpital funkcjonuje od 21 lat. Ale tak naprawdę, jeśli chodzi o zespół medyczny, to znamy się znacznie dłużej. Z sal operacyjnych, gabinetów czy z jednego ze śląskich oddziałów laryngologii, którego zamknięcie zbiegło się z otwarciem naszego szpitala.

Kadra to największy atut?

Zdecydowanie. Mamy własny zespół lekarzy specjalistów, w tym pracowników naukowych, docentów, profesorów. Mają oni poczucie misji oraz pracy zespołowej. Nie występuje u nas problem fluktuacji kadr. Dodam też, że w skali całego województwa śląskiego, w zakresie otolaryngologii dziecięcej, nasz szpital leczy kompleksowo 25 proc. wszystkich pacjentów. Składa się na to ogromna liczna porad i zabiegów.

Jakie jest zapotrzebowanie na otolaryngologię?

Otolaryngologów dziecięcych w Polsce jest łącznie ok. 300. Za mało. Warto tu zaznaczyć, że dzieci z dużych aglomeracji Śląska chorują znacznie częściej niż w innych regionach kraju. Pod względem zapotrzebowania otolaryngologia dziecięca jest dziedziną numer jeden. A w mojej placówce poważnie doskwiera limitowanie dostępu do szpitala...

Jak poważny jest ten problem?

Podam przykład. W moim szpitalu jest raptem 27 łóżek. A każdego roku wykonujemy ok. 4 tys. zabiegów u dzieci. Gdyby nie limity finansowe, bylibyśmy w stanie pomóc zdecydowanie większej liczbie osób.

Do 1 lipca placówki zdrowia mają zostać ujęte w sieć szpitali. Nie dla wszystkich znajdzie się w niej miejsce. Nie obawia się pan zmian?

Obawiam. Od wielu lat niemal cały zysk inwestowaliśmy w szpital. I nagle może się okazać, że to wszystko było niepotrzebnie. Obawiam się systemu budżetowego, ten model w historii medycyny w naszym kraju się nie sprawdził.

Byłoby dobrze, gdyby przed wprowadzeniem w życie przetestowano nowy projekt w mikroskali. Coraz częściej słyszę od młodych lekarzy, że poważnie zastanawiają się nad decyzją o wyjeździe z Polski. Nie chciałbym tego. Bardzo brakuje nam specjalistów. Powstała luka pokoleniowa. Młodych lekarzy trzeba zachęcić wszelkimi sposobami, by leczyli w Polsce.

"Rzeczpospolita": W czym specjalizuje się kierowana przez pana placówka?

Henryk Kawalski: Przede wszystkim w otolaryngologii dziecięcej. Choć działamy także w zakresie chirurgii, ortopedii czy urologii. Aż 70 proc. naszych pacjentów stanowią dzieci. Nasz szpital funkcjonuje od 21 lat. Ale tak naprawdę, jeśli chodzi o zespół medyczny, to znamy się znacznie dłużej. Z sal operacyjnych, gabinetów czy z jednego ze śląskich oddziałów laryngologii, którego zamknięcie zbiegło się z otwarciem naszego szpitala.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Czy mała syrenka musi być biała?
Nauka
Nie tylko niesporczaki mają moc
Nauka
Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"
Nauka
Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?
Nauka
Niesporczaki pomogą nam zachować młodość? „Klucz do zahamowania procesu starzenia”