Żużlowcy też mają rodziny, czyli czy zakazać handlu w niedzielę

Gdyby uznać argumenty, które stoją za pomysłem zakazu handlu w niedzielę, należałoby zrezygnować tego dnia nawet z mszy świętych – pisze publicysta.

Aktualizacja: 28.11.2016 19:57 Publikacja: 27.11.2016 18:24

Żużlowcy też mają rodziny, czyli czy zakazać handlu w niedzielę

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

W toczącej się dyskusji o zakazie handlu w niedzielę nie rozumiem – i nikt nie potrafi mi wytłumaczyć – dlaczego jego zwolennicy upominają się o prawo do rodzinnego, niedzielnego odpoczynku tylko dla pracowników sklepów, a innych, pracujących w niedzielę, już nie. Widać tu jak na dłoni całą absurdalność ich argumentacji.

Konieczność czy rozrywka

Oczywiście nie jest tak, że z jakiegoś dziwnego powodu chcę tu bronić praw sportowców, bo żużlowiec jest tutaj dla mnie jedynie przykładem osoby (a właściwie pracownika), która najczęściej swój zawód wykonuje właśnie w niedzielę, a osób pracujących tego dnia jest oczywiście dużo, dużo więcej. Dlaczego są one pomijane przez wszystkich, którzy głoszą, że tego dnia się nie pracuje? „Wyjęcie" z tej grupy wyłącznie pracowników handlu jest z jednej strony absurdalne, a z drugiej, jeśli konsekwentnie i logicznie pójdziemy śladem ich argumentacji, prowadzi do absurdalnych konsekwencji.

Obowiązująca narracja jest mniej więcej taka: źli ludzie każą innym pracować w hipermarketach w niedzielę, podczas gdy ci pracownicy mają wtenczas prawo do odpoczynku i spędzania czasu z rodziną. A zakupy można przecież zrobić każdego innego dnia, w związku z tym handlu w niedzielę trzeba zabronić. Niedzielne zakupy traktowane są jako swoista rozrywka, a nie życiowa konieczność, i to rozrywka niepotrzebna, a nawet szkodliwa, gdyż wymagająca zaangażowania mnóstwa pracowników, którzy ten czas mogliby spędzać w domach.

Dlaczego jednak te prawa i argumentację odnosimy wyłączenie do pracowników handlu? Dlaczego niby jednych ma to dotyczyć, a innych już nie? Wydaje się przecież, że kryteria te powinny być takie same dla wszystkich.

Weźmy wspomnianych już żużlowców – ich praca (co do zasady) nie różni się niczym od pracy pań siedzących w kasach dyskontów: jest również wykonywaniem pewnych czynności w określonym czasie i miejscu za wynagrodzeniem. Dlaczego zatem nie mówi się, że żużel (i oczywiście rozgrywanie innych zawodów sportowych) w niedzielę powinno być zakazane? Tym bardziej że żużel czy mecz piłkarski to oczywiście nie tylko sportowcy, ale żeby zorganizować taką imprezę, trzeba wyrwać z domów mnóstwo osób niezwiązanych wprost ze sportem, których praca jest niezbędna, żeby takie zawody przeprowadzić: ochrona, cała obsługa obiektu sportowego, parkingów, personel sprzątający itp. A tak się składa, że większość imprez sportowych odbywa się właśnie w niedzielę.

Zamknąć stacje benzynowe

Jeżeli jednak posługujemy się argumentem, że przecież zakupy można robić każdego innego dnia niż niedziela, to ma on zastosowanie również do sportu, bo przecież zawody wcale nie muszą odbywać się w niedzielę.

Problem w tym, że gdy się nad tym bardziej zastanowimy, argument ten można zastosować absolutnie w każdej dziedzinie życia, bo co do zasady (a więc poza wyjątkowymi przypadkami) wszystko możemy robić innego dnia niż w niedzielę. Rzecz w tym, że albo przyjmiemy, że dopuszczamy pracę tylko w tych sektorach, które wynikają z absolutnie koniecznych potrzeb życiowych (jedzenie, ochrona życia, zdrowia i mienia), albo dopuścimy też możliwość pracy w dziedzinach niezwiązanych wyłącznie z zaspokajaniem podstawowych potrzeb życiowych, ale które uwzględniają też np. chęć rozrywki czy po prostu przyjemnego spędzania czasu. Co oczywiście dla innych oznacza konieczność pójścia do pracy.

Jeśli ograniczymy się wyłącznie do podstawowych potrzeb życiowych, to tak naprawdę wszystko powinno być zamknięte i nikt nie powinien pracować. Oczywistymi, ale jedynymi wyjątkami są dziedziny bezpośredniej ochrony naszego życia i zdrowia, czyli właśnie służba zdrowia, policja, straż pożarna, no i może ci pracujący w firmach, dzięki którym w naszych domach są ciepło, prąd, gaz i woda. Ale jeśli chcielibyśmy być konsekwentni w tej argumentacji, byłyby to absolutnie jedyne wyjątki.

Stacje benzynowe? A dlaczego? Przecież paliwo można kupić każdego innego dnia, a nawet jeśli ktoś podróżuje dalej, to można zrobić to w ten sposób, żeby nie musieć tankować po drodze (nalewany „pod korek", bierzemy kanister itd.). Zresztą... przecież nie musimy podróżować w niedzielę, możemy zrobić to kiedy indziej.

Paradoksalnie nawet na niedzielną mszę świętą możemy iść w sobotę wieczorem (i wiele osób tak robi), jeśliby komuś przyszło do głowy powiedzieć, że komunikacja miejska musi działać, bo przecież ludzie muszą dostać się w niedzielę do kościołów. Otóż okazuje się, że nie muszą, a transport też wcale nie musi działać, ponieważ, poza szczególnymi wyjątkami, nie ma takich racji wynikających z troski o nasze życie lub zdrowie, które wymagałyby jazdy w niedzielę autobusami czy pociągami.

Oczywiście nie ma też żadnego powodu, żeby w niedzielę pracowały media, bo przecież słuchanie radia czy oglądanie telewizji nie jest żadną życiową koniecznością, a wymaga olbrzymiego nakładu pracy, i to nie tylko dziennikarzy (nad których trudnym losem raczej się nie litujemy), ale też mnóstwa innych osób: operatorów kamer, dźwiękowców, obsługi studia, pracowników emisji itd. Ci wszyscy ludzie (pracownicy) również mają prawo do rodzinnego wypoczynku w niedzielę. Muszą jednak przyjść do pracy nie dlatego, że chronią nasze życie lub zdrowie, lecz dlatego, żebyśmy po prostu miło spędzili czas. Co odpowiem związkowcowi, który powie, że ludzie mają prawo w niedzielę wieczorem w fotelu obejrzeć swój ulubiony film czy serial? OK, ale od poniedziałku do soboty. W niedzielę emisja ma wolne i grilluje z rodziną na działce...

Fundujemy sobie więc życie i świat trochę jak z marzenia pamiętnego Kononowicza: wszystko jest zamknięte i tak naprawdę nie ma niczego.

Absurd? Oczywiście, ale wyciągnęliśmy tylko logiczne wnioski z argumentów zwolenników zakazu handlu w niedzielę. Wydaje się bowiem, że nie ma żadnego powodu, żeby akurat pracowników handlu traktować wyjątkowo, a zatem powinniśmy przyjąć jednolite zasady dotyczące pracy w niedzielę dla wszystkich.

Jeśli więc chcielibyśmy postąpić racjonalnie, to mamy dwa wyjścia: albo fundujemy sobie taki świat, jak opisałem powyżej, gdzie w niedzielę nie działa nic poza szpitalami, policją i strażą pożarną, albo wycofujemy się z tych argumentów, uznając ich absurdalność.

Widzimy zatem, że sensu to nie ma żadnego. Jeśli tak, to musimy szukać pozaracjonalnych powodów takiego myślenia zwolenników zakazu handlu w niedzielę. Sądzę, że wynika to z tego, że z jednej strony dyskonty i hipermarkety są symbolem wyzyskiwania pracowników i robią trochę za „złego wilka", a z drugiej – niedzielne wizyty w centrach handlowych postrzegane są jako rozrywka ludzi z kasą, a to też nie jest szczególnie dobrze widziane. Poza tym mamy tu zjawisko stosunkowo nowe, jeszcze nieoswojone, podczas gdy np. niedzielna wizyta na stadionie żużlowym jest jak najbardziej swojską rozrywką i nawet nie myślimy o ludziach, dzięki którym możemy w niej uczestniczyć, w kategoriach pracy. Już nie mówiąc o niedzielnym oglądaniu telewizji.

Populizm mile widziany

Czy w taki razie to prawo zostanie wprowadzone? Pewnie tak. Raz, że raczej nikt rozsądny nie oczekuje od polityków decyzji opartych na racjonalnych argumentach, a dwa, w obecnej sytuacji możemy przegłosować wszystko, zwłaszcza że są to regulacje wybitnie populistyczne i mają pozór prosocjalnych i antykorporacyjnych, a te są teraz szczególnie mile widziane.

Warto jednak pamiętać o tym, że wyborcy spotykają się w niedzielę po obu stronach lady. Tych, którzy sprzedają, nie byłoby tam, gdyby nie przyszli do nich ci, którzy uważają, że zakupy w tym dniu to bardzo dobry pomysł. A pewnie tych, którzy odwiedzają w niedzielę centra handlowe, jest znacznie więcej niż tych, którzy tam pracują.

W toczącej się dyskusji o zakazie handlu w niedzielę nie rozumiem – i nikt nie potrafi mi wytłumaczyć – dlaczego jego zwolennicy upominają się o prawo do rodzinnego, niedzielnego odpoczynku tylko dla pracowników sklepów, a innych, pracujących w niedzielę, już nie. Widać tu jak na dłoni całą absurdalność ich argumentacji.

Konieczność czy rozrywka

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?