Krawczyk: Rewolucja prezydenta

Trzeba powołać oddzielne ministerstwo do spraw europejskich. Byłoby ono wolne od dystansu stwarzanego przez MSZ, które wydaje się nie rozumieć, że sytuacja Polski wymaga współpracy z Niemcami – pisze politolog.

Aktualizacja: 25.11.2016 06:57 Publikacja: 23.11.2016 18:58

Prezydent Andrzej Duda powinien przejąć inicjatywę w zakresie polityki europejskiej – uważa autor

Prezydent Andrzej Duda powinien przejąć inicjatywę w zakresie polityki europejskiej – uważa autor

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Trybunał Konstytucyjny 20 maja 2009 r. wydał na wniosek ówczesnego premiera Donalda Tuska postanowienie o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego w zakresie uprawnień Rady Ministrów i prezydenta RP do prowadzenia polityki europejskiej. Postanowienie Trybunału było sukcesem ówczesnego prezydenta śp. Lecha Kaczyńskiego, ponieważ – wbrew oczekiwaniom – nie zgodzono się z stanowiskiem prezesa Rady Ministrów, które podkreślało, że głowa państwa nie posiada żadnych uprawnień w zakresie polityki europejskiej i jest to wyłączna kompetencja Rady Ministrów oraz że Rada Ministrów wraz z premierem nie muszą w tym zakresie współpracować z prezydentem.

Bój o kompetencje

Spór, który zawisł przed Trybunałem w 2009 r., był tylko jednym z elementów rewolucyjnych zmian w polskiej polityce europejskiej w tym samym roku. W sierpniu bowiem uchwalono ustawę o Komitecie do spraw Europejskich, która likwidowała Urząd Komitetu Integracji Europejskiej i podporządkowała politykę europejską ministrowi spraw zagranicznych, który na mocy ustaw stał się także ministrem właściwym do spraw członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej. Jednocześnie ustawa w istocie nie realizowała postanowień Trybunału Konstytucyjnego, ponieważ przedstawiciel prezydenta RP może brać udział w posiedzeniach Komitetu do spraw Europejskich jedynie na zaproszenie przewodniczącego. A oczywistą konsekwencją postanowienia Trybunału wydaje się obowiązkowy udział przedstawiciela prezydenta w posiedzeniach Komitetu, choć jedynie z głosem doradczym.

Sukces w sporze kompetencyjnym przed Trybunałem był jednak nie tylko sukcesem Lecha Kaczyńskiego, ale także ówczesnego podsekretarza stanu do spraw prawnych Kancelarii Prezydenta RP, Andrzeja Dudy. Nie tylko przygotowywał od początku odpowiedzi na pisma procesowe, ale także – najpierw samodzielnie, a później wraz z prof. Dariuszem Dudkiem i ministrem Piotrem Kownackim – reprezentował prezydenta w ramach postępowania, które uchodzi za jedno z najważniejszych postępowań ustrojowych. Dzisiejsza sytuacja międzynarodowa i stan polskiej polityki europejskiej wymaga, aby prezydent Duda zdyskontował ten sukces, przejął w prawnie i politycznie dopuszczalnym zakresie inicjatywę w polityce europejskiej i zainicjował zmiany, które przygotują Polskę na nadchodzące wyzwania.

Ostatnie lata zmieniły gruntownie sytuację geopolityczną Polski i Europy. Atak Rosji na Ukrainę, wciąż powracający kryzys strefy euro, coraz większa niechęć wobec obecnej formy integracji europejskiej, Brexit i niedawny wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA sprawiają, że nic już nie jest takie samo. Chciałoby się wręcz powiedzieć, że trzeba wszystko na nowo tworzyć.

Tymczasem mamy ministra spraw zagranicznych, który poprzez kolejne wpadki co do formy, niekoniecznie zawsze co do treści, daje zachodnim partnerom i mediom asumpt do tworzenia wizerunku Polski jako niepoważnego partnera w żywotnych sprawach kontynentu. Także niektóre wypowiedzi i działania ministra obrony narodowej, którego bilans jest jednak zdecydowanie lepszy niż szefa dyplomacji, nie były pomocne. W sumie powstaje obraz, w którym Polska prowadzi w formie podmiotową, a wręcz agresywną politykę zewnętrzną, ale w treści pozostaje nadal niezwykle reaktywna lub wręcz wykazuje niemoc. Przykładem może być podjęcie inicjatywy w realizacji – w sumie korzystnego dla Polski – planu bieżących reform UE, jaki przygotował na prośbę Angeli Merkel minister finansów Niemiec Wolfgang Schäuble. Trudno sobie wyobrazić, aby polska polityka europejska w tej jarmarcznej kondycji mogła dalej funkcjonować, zwłaszcza że chyba nawet w alei Szucha powinni byli już zrozumieć, że warunki zewnętrznego rozwoju Polski stają się coraz trudniejsze.

Atmosfera niepewności

Przed polską polityką europejską stają dzisiaj trzy zasadnicze wyzwania, tj. krótko- i długoterminowa reforma Unii Europejskiej, negocjacje nowej perspektywy finansowej wspólnoty po 2019 r. (tzw. budżet europejski) oraz negocjacje warunków potencjalnego Brexitu. Wszystkie te tematy będą po pierwsze przedmiotem jednoczesnych prac, po drugie – będą się odbywały w atmosferze podwójnej niepewności. Podwójnej niepewności, która wynika nie tylko z faktu, iż dzisiaj na wschodzie znajduje się państwo, co do którego zachowań i potencjalnie dalszej agresji wobec Ukrainy nie mamy żadnej pewności, ale także z tego powodu, iż na Zachodzie jeden z naszych najważniejszych sojuszników wraz z objęciem urzędu prezydenta USA przez Donalda Trumpa, może się stać zdecydowanie mniej obliczalnym partnerem.

Co więcej, nadchodząca prezydentura Trumpa na pewno oznacza dalsze zmniejszenie zaangażowania Ameryki w rozwiązywanie europejskich problemów, co z kolei wymusi na Niemczech – w obliczu słabości zarówno instytucji unijnych, jak i partnerów w Paryżu i Londynie – odegranie jeszcze większej roli niż dotychczas. W obliczu tych ogromnych wyzwań oraz widocznej niemocy Ministerstwa Spraw Zagranicznych należy dokonać rewolucyjnych i szybkich zmian w sposobie prowadzenia naszej polityki europejskiej, tak, aby mogła w sposób wysoce profesjonalny, zarówno w formie, jak i treści, zmierzyć się z aktualnymi problemami i wyzwaniami.

Zacząć należałoby od powrotu do sytuacji, w której to prezydent Andrzej Duda reprezentuje Polskę na posiedzeniach Rady Europejskiej, przedstawiając stanowisko przygotowane w Komitecie do spraw Europejskich. W posiedzeniach Komitetu obowiązkowo udział bierze przedstawiciel prezydenta i w tym zakresie należałoby jak najszybciej podjąć inicjatywę ustawodawczą, znowelizować ustawę i wreszcie wcielić w życie postanowienie kompetencyjne.

Jednocześnie powrócilibyśmy do modelu z czasów śp. prezydenta Kaczyńskiego, kiedy to ówczesny premier Jarosław Kaczyński koncentrował się na prowadzeniu reform i polityki wewnętrznej, a głowa państwa, jako „najwyższy przedstawiciel Rzeczypospolitej", zajmowała się m.in. negocjacjami wokół traktatu z Lizbony. Prezydent w sprawach europejskich, wbrew niektórym opiniom, nie działał jednak wraz ze swoim doradcą ds. europejskich Markiem A. Cichockim samodzielnie, ale w uzgodnieniu i ścisłej współpracy z rządem, reprezentowanym przez ówczesną minister do spraw europejskich Ewą Ośniecką-Tamecką, która stała na czele UKIE. Co prawda UKIE nie miało prawnej pozycji ministerstwa, ale faktycznie, zwłaszcza w swoich najlepszych czasach za czasów Jacka Saryusza-Wolskiego (wówczas jeszcze jako biuro pełnomocnika) i minister Ośnieckiej-Tameckiej, funkcjonowało jako polskie ministerstwo do spraw europejskich.

Szymański na ministra

Zatem należy na bazie obecnych dwóch departamentów, tj. departamentu komitetu do spraw europejskich i departamentu ekonomicznego Unii Europejskiej powołać oddzielne ministerstwo do spraw europejskich, na którego czele stanąć mógłby obecny sekretarz stanu do spraw europejskich Konrad Szymański. Polityk ten, jak mało kto w obecnej administracji rządowej, jest przygotowany do stworzenia podstaw autentycznie podmiotowej i aktywnej polityki europejskiej. Nowe ministerstwo we współpracy z superministerstwem wicepremiera Mateusza Morawieckiego, a zwłaszcza z jego sekretarzem stanu odpowiedzialnym za kwestie europejskie i środki europejskie Jerzym Kwiecińskim, prowadziłoby w uzgodnieniu i współdziałaniu z prezydentem RP (m.in. poprzez udział jego przedstawiciela w posiedzeniach Komitetu do spraw Europejskich oraz udział prezydenta w posiedzeniach Rady Europejskiej) politykę europejską.

Stworzenie takiego trójkąta instytucjonalnego na czele z prezydentem i wraz z nowym ministerstwem spraw europejskich i superministerstwem wicepremiera Morawieckiego, byłoby rękojmią spójności i wysokiej jakości negocjacji i reprezentacji. Ponadto uwolniłoby polską politykę europejską od dystansu stwarzanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które wydaje się nie rozumieć, że obecna sytuacja Polski i jej otoczenia wymaga funkcjonalnej i pragmatycznej współpracy z Niemcami. I że od funkcjonalnego partnerstwa z Berlinem zależy w dużej mierze obrona korzystnych warunków zewnętrznych do rozwoju Polski. Powołanie oddzielnego ministerstwa do spraw członkostwa Polski w Unii miałoby jeszcze jeden efekt, a mianowicie pokazałoby europejskim partnerom, że – wbrew niektórym opiniom – Polska docenia swoją odpowiedzialność za przyszłość UE i jest gotowa brać aktywny udział w dyskusji zarówno o przyszłości jej polityczno-prawnego kształtu, jak i przyszłej perspektywie finansowej.

Prezydent Andrzej Duda w pierwszym roku swojej prezydentury udowodnił, że jest w stanie – zarówno w wymiarze regionalnym, jak i międzynarodowym – prowadzić podmiotową i twardą, ale jednak wysoce profesjonalną politykę zewnętrzną. Stąd też należałoby oczekiwać, aby zdecydowanie zwiększył swoje zaangażowanie w prowadzenie polityki europejskiej i zainicjował konieczne w niej zmiany, tak, aby zabezpieczyć polskie interesy w nadchodzących negocjacjach (a właściwie już mających częściowo miejsce). I żeby Polska stała się nie tylko werbalnie, obok Berlina, jednym z najważniejszych państw Unii Europejskiej.

Autor jest ekspertem ds. polityki europejskiej Niemiec oraz konstytucyjnych aspektów integracji europejskiej w Centrum Europejskim Natolin oraz w Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego

Trybunał Konstytucyjny 20 maja 2009 r. wydał na wniosek ówczesnego premiera Donalda Tuska postanowienie o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego w zakresie uprawnień Rady Ministrów i prezydenta RP do prowadzenia polityki europejskiej. Postanowienie Trybunału było sukcesem ówczesnego prezydenta śp. Lecha Kaczyńskiego, ponieważ – wbrew oczekiwaniom – nie zgodzono się z stanowiskiem prezesa Rady Ministrów, które podkreślało, że głowa państwa nie posiada żadnych uprawnień w zakresie polityki europejskiej i jest to wyłączna kompetencja Rady Ministrów oraz że Rada Ministrów wraz z premierem nie muszą w tym zakresie współpracować z prezydentem.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem