W ostatnią niedzielę zmienił się krajobraz polityczny w Europie Południowo-Wschodniej. Wybory prezydenckie w Bułgarii i Mołdawii wygrali kandydaci prorosyjscy. W państwach tych prezydent nie posiada co prawda szerokich prerogatyw, jednak wybory pokazały, że zachodni kurs nie jest już podstawą legitymizacji władzy w tej części Europy. W Bułgarii wybór Rumena Radewa oznacza kilkumiesięczny kryzys rządowy. Zwycięstwo Igora Dodona w Mołdawii umocni tamtejszy system władzy, opierający się na geopolitycznym rozdarciu społeczeństwa i rządach oligarchicznych klanów.
Kandydat niezależny ze wsparciem postkomunistów
Nowy prezydent Bułgarii Rumen Radew jest byłym generałem lotnictwa. W wyborach startował jako kandydat niezależny, oficjalnie korzystając przy tym ze wsparcia postkomunistycznej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej. Od początku kampanii jednym z jego głównych haseł była naprawa relacji z Rosją.
Bułgarzy postrzegają Rosję jako kraj bliski kulturowo oraz historycznego wyzwoliciela spod tureckiego jarzma. Unijne sankcje przeciw Rosji od początku były nie w smak Bułgarom, zaś antyrosyjska retoryka obecnego prezydenta Rosena Plewneliewa dodatkowo oburzała wielu z nich. Już na konferencji prasowej w trakcie wieczoru wyborczego Radew ponownie podkreślił, że będzie działał na forum Unii Europejskiej na rzecz zniesienia sankcji wobec Rosji.
Konkurentką Radewa była Cecka Caczewa, kandydatka rządzącej partii. Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii (GERB). Partia kierowana przez premiera Bojko Borysowa rządzi Bułgarią – z około roczną przerwą – od 2009 r. Jeszcze we wrześniu sondaże wskazywały, że na kandydata GERB, ktokolwiek nim będzie, jest gotowych zagłosować około 50 proc. wyborców. Pewny swej pozycji Borysow wysunął kandydaturę niezbyt charyzmatycznej przewodniczącej parlamentu. By wzmocnić pozycję Caczewej zapowiedział również, że w przypadku jej porażki ustąpi z fotela premiera. Po ogłoszeniu wyników exit poll dających ogromną przewagę Radewowi podkreślił, że słowa dotrzymuje.
Retoryka czy realne działania
Radew okazał się być charyzmatycznym kandydatem. Na wielu wyborców zadziałał też czar munduru oraz fakt, że były generał prezentuje się jako autentyczny lider, który z jednej strony nie jest powiązany z interesami socjalistów, a z drugiej – potrafi utrzeć nosa rządzącej elicie. Caczewa była kandydatką słabszą, niż się spodziewano. Na tle pewnego siebie generała wypadała blado. Przez długi czas jej kampania była bardzo niemrawa – pewność siebie uśpiła liderów GERB. Borysowowi i jego partii spadły notowania również dlatego, że przez zagrywki premiera Bułgaria straciła szansę na fotel sekretarza generalnego ONZ.