Memches: Realne granice ekumenizmu

Papież potrafi dostrzec „błogosławioną winę" reformacji – zauważa publicysta "Rzeczpospolitej".

Aktualizacja: 03.11.2016 19:44 Publikacja: 03.11.2016 19:08

Memches: Realne granice ekumenizmu

Foto: AFP

Dialog ekumeniczny nie zaczął się od obchodów 500-lecia reformacji. A jednak udział papieża Franciszka w tych uroczystościach musi stanowić dla katolików wyzwanie. W pielgrzymce Ojca Świętego do Szwecji chodziło bowiem o coś więcej niż przełamywanie historycznych barier.

Zasadniczą intencją przyświecającą uczestnikom dialogu ekumenicznego jest przekonanie, że katolicy, prawosławni i protestanci powinni poszukiwać wspólnej płaszczyzny, a więc tego, co ich łączy. Jeśli tak, to w oczach przedstawicieli wszystkich wyznań, które biorą udział w tym procesie, rozłamy są złem, bo za swój priorytet uważają oni dążenie do jedności chrześcijan.

Pozostaje oczywiście kwestia tego, czy realizacja celów, jakie stawia ekumenizm, powinna odbywać się za wszelką cenę – to znaczy, czy katolicy, prawosławni i protestanci mają przymknąć oczy na to, co ich dzieli. Jeśli tak, oznaczałoby to, że każde z wyznań powinno zrezygnować z tej części swojego nauczania, która może urazić pozostałe uczestniczące w dialogu. Dotyczyłoby to także „polityki historycznej", a więc interpretacji wydarzeń, które doprowadziły do podziałów w łonie chrześcijaństwa.

Czy postawa Franciszka skłania do wniosku, że o taki model ekumenizmu chodzi? Na pierwszy rzut oka – tak. Papież w trakcie pielgrzymki akcentował potrzebę porozumienia, wyrażał się o protestantach z najwyższym respektem i nie podejmował żadnych kontrowersyjnych tematów.

Ale paradoksalnie z narracji Franciszka płynie wniosek, że skoro reformacja przyniosła chrześcijaństwu rozłam, to oznacza, że była złem. Z jednej strony papież podczas ekumenicznego nabożeństwa w luterańskiej katedrze w Lund dziękował Bogu za to, że Marcin Luter przyznał centralne miejsce w życiu Kościoła Pismu Świętemu (co nigdy nie powinno być przedmiotem sporu), ale z drugiej – cały czas podkreślał, jak to źle się stało, że doszło do podziału chrześcijaństwa.

Jeśli Franciszek w swojej homilii nie obsadzał katolików w roli tych dobrych, a protestantów w roli tych złych, to dlatego, że rzeczywiście uważa, iż winna reformacji nie jest tylko jedna strona. Nie ma dymu bez ognia. Luter był reakcją na realne patologie w ówczesnym Kościele – w jakimś stopniu bardziej dotyczące obyczajów niż samej doktryny, jak to było w przypadku nadużyć w handlu odpustami.

Papież jest jezuitą, a więc wywodzi się z zakonu, któremu bardzo dużo zawdzięcza kontrreformacja. A ona z kolei przyczyniła się do odnowy katolicyzmu także dlatego, że Luter okazał się dla niego ważnym wyzwaniem. Reformacja była dla katolików istotnym sygnałem – uświadomiła im konieczność przeprowadzenia zmian w Kościele, które zostały zrealizowane między innymi na soborze trydenckim. Na nim bowiem zdefiniowano kanon Pisma Świętego i dogmatykę, a także uchwalono dekrety dotyczące dyscypliny kościelnej.

Obecnie wiele nurtów protestantyzmu oddaliło się od źródeł chrześcijaństwa. Dotyczy to również szwedzkiego luteranizmu, który zaaprobował takie zdobycze lewackiej rewolucji kulturowej, jak „małżeństwa" jednej płci.

500-lecie buntu Lutra stawia katolikom pytanie o ich wiarę, a więc i o to, czy – tak jak część protestantów – wybierają „mądrość tego świata", czy – wręcz przeciwnie – wbrew modnym liberalnym bzdurom podążają za drogowskazami Kościoła. I w tym sensie można mówić o błogosławionej winie reformacji.

Dialog ekumeniczny nie zaczął się od obchodów 500-lecia reformacji. A jednak udział papieża Franciszka w tych uroczystościach musi stanowić dla katolików wyzwanie. W pielgrzymce Ojca Świętego do Szwecji chodziło bowiem o coś więcej niż przełamywanie historycznych barier.

Zasadniczą intencją przyświecającą uczestnikom dialogu ekumenicznego jest przekonanie, że katolicy, prawosławni i protestanci powinni poszukiwać wspólnej płaszczyzny, a więc tego, co ich łączy. Jeśli tak, to w oczach przedstawicieli wszystkich wyznań, które biorą udział w tym procesie, rozłamy są złem, bo za swój priorytet uważają oni dążenie do jedności chrześcijan.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem