W połowie miesiąca minęła 224. rocznica powołania Komisji Edukacji Narodowej. Intencją jej twórców było powołanie pierwszego w Europie ministerstwa edukacji, które unowocześniłoby i upowszechniło edukację w Polsce.
Funkcjonowało wówczas wyłącznie zapóźnione kształcenie jezuickie, nastawione prawie w całości na edukację teologiczną, do tego prowadzone po łacinie. Mimo że była już druga połowa XVIII w., znajomość języków nowożytnych, wiedza matematyczna i przyrodnicza były wśród polskiej młodzieży szlacheckiej wyjątkiem (edukacja miała obejmować tylko szlachtę).
Wówczas uznano, że powołanie administracji oświatowej ułatwi powstawanie nowoczesnego kształcenia. Taki model przyjął się w całej Europie. Zaczęły masowo powstawać szkoły publiczne. Stały się one powszechnym, obowiązkowym, obywatelskim i tak naprawdę największym wynalazkiem XIX-wiecznej Europy, przyczyniając się do gwałtownego rozwoju społecznego i gospodarczego świata. Publiczna oświata wnosiła rewolucyjne zmiany edukacyjne i łatwo wdrażała zmiany w kształceniu, tworząc szkolnictwo powszechne, ogólne i zawodowe. Rozwój technologii wymusił formowanie silnego szkolnictwa technicznego i zawodowego.
Zmieniający się rynek pracy wymuszał na oświacie szybkie zmiany. Proces ten przyśpieszył pod koniec XX wieku. Pojawiła się potrzeba uelastycznienia kształcenia. Oświata musiała zostać zmieniona. Procesy gospodarcze doprowadziły do zróżnicowania zawodowego i regionalizacji kształcenia. Powstawały duże fabryki, w których mogli znaleźć zatrudnienie tylko pracownicy o konkretnej, wąskiej specjalizacji.
Oświata, jeśli miała się rozwijać i przygotować młodzież do rynku pracy, musiała zostać zdecentralizowana. Tak powstały powiaty, których najważniejszym zadaniem politycznym był rozwój oświaty zawodowej. Realizowały je z mniejszym bądź większym skutkiem, ale pozytywna rewolucja nie nastąpiła. Być może winę za to ponoszą nieukończone reformy, które pozostawiły nienaruszoną strukturę szkół wytworzoną za sprawą ustawy o oświacie z 1982 r. Przez to powstał na przykład chory system wyboru dyrektora przez komisje, w których większość ma rząd ze związkami zawodowymi. To temat wart dyskusji, od której wszyscy uciekają, zarówno rząd, jak i związki oraz posłowie.