Wicedyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia o filmie "Wołyń"

Film Wojciecha Smarzowskiego przyspieszy na Ukrainie debatę na temat zbrodni UPA – pisze wicedyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

Aktualizacja: 07.10.2016 15:08 Publikacja: 06.10.2016 20:22

Foto: materiały prasowe

Doczekaliśmy się przełomu.

Owszem, analitycznie rzecz biorąc, można się było spodziewać, że polsko-ukraińska dyskusja na temat OUN-UPA i Rzezi Wołyńskiej prędzej czy później przekształci się w dyskusję wewnątrzukraińską. Wiadomo było, że ciężar dowodów wskazujących, że masakra polskiej ludności cywilnej Wołynia była akcją zorganizowaną i przeprowadzoną przez oddziały UPA, jest już zbyt duży. Tak duży, że negowanie odpowiedzialności ukraińskiego nacjonalistycznego podziemia za przeprowadzenie tej zbrodni staje się coraz trudniejsze.

Dostrzegalne było to, że lipcowa uchwała polskiego Sejmu, uznająca mordy na Polakach zamieszkujących Wołyń i Galicję Wschodnią za akt ludobójstwa, prócz fali oburzenia i antypolskich resentymentów, zwiększyła również zainteresowanie ukraińskiej opinii publicznej tym nieznanym szerzej krwawym epizodem z okresu II wojny światowej. Ja sam osobiście spodziewałem się, że debata na temat ukraińskiej świadomości historycznej, wartości, które powinny ją konstytuować, polityki pamięci państwa ukraińskiego, przestanie być li tylko przedmiotem polsko-ukraińskich dyskusji , a prędzej czy później stanie się sprawą wewnątrzukraińską. Sądziłem jednak, że nastąpi to dopiero po zakończeniu wojny z Rosji i przeprowadzonej z powodzeniem modernizacji państwa ukraińskiego, a więc za lat kilkanaście. Bo straumatyzowanemu społeczeństwu, żyjącemu w egzystencjalnym strachu o swoją tożsamość i w lęku przed kolejną agresją ze strony Rosji, nie jest łatwo dokonywać rozliczeń z przeszłością, a egzaltowany, naiwny patriotyzm święci w takiej sytuacji tryumfy.

Kręgi piekła

Po obejrzeniu filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego wiem, że sprawy ulegną przyspieszeniu.

Obraz jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów wchodzi do kin w całej Polsce 7 października. W ostatnich dniach miał kilka przedpremierowych pokazów.  Jest już jasne, że Smarzowski nakręcił obraz o przeogromnej sile rażenia artystycznego i politycznego, jeden z najwybitniejszych polskich filmów historycznych, nakręconych po 1989 r., na pewno lepszy od  „Katynia” Andrzeja Wajdy.

Akcja filmu toczy się w latach 1939-1943 w bezimiennej wołyńskiej wiosce, zamieszkałej przez Polaków i Ukraińców. Sama fabuła jest prosta: główna bohaterka, Zosia, kocha ukraińskiego chłopaka, ale rodzice wbrew jej woli wydają ją za dużo starszego wdowca. Nastaje wojna, Zosia wraz ze swym dzieckiem dzieli los polskiej społeczności – sowietyzację, wywózki na Syberię, okupację niemiecką, zagładę Żydów, wreszcie rzeź banderowców. Jest to więc historia wiejskiej dziewczyny, której rodzice pozbawili prawa do szczęścia osobistego, a wichry wojny wrzuciły do piekła, a gdy stara się w nim przetrwać  popada w coraz większe głębiny, w coraz niższe kręgi.

Losy Zosi są przejmujące, ale zgódźmy się – o ile takich przejmujących historii w filmach bywa wiele, mogę one sprawiać, że film uznaje się po prostu za dobry. O wybitności przesądza jednak coś innego.

W przypadku Smarzowskiego jest to świetny warsztat i kunszt artystyczny reżysera, który sprawia, że zaprezentowana przezeń rekonstrukcja losów polskiej społeczności kresowej, w tym ukazanie przebiegu samej rzezi oraz okoliczności ją poprzedzających, a także postaw ludzkich w obliczu grozy zbrodni popełnianych przez różne totalitarne organizacje, jest bardzo naturalistyczna i przez to niezwykle sugestywna. Obraz – mówiąc językiem potocznym – po prostu „wciska w fotel”.

Zacząć można od tego, że reżyser dba o historyczne detale, łącznie z wierną rekonstrukcją obrzędów weselnych, wymową aktorów i ich wyglądem – Polacy grają Polaków, Ukraińcy grają Ukraińców, aktorzy o żydowskiej urodzie grają Żydów, Niemcy Niemców. Każdy mówi w swoim języku, wskutek tego sporej części filmy towarzyszą napisy. Owszem, jest kilka scen, które są ahistoryczne, jak np. kilkutygodniowe powiewanie jesienią 1939 r. flagi ukraińskiej nad wioską, gdzie toczy się akcja, tolerowane przez władze sowieckie, czy mordy odwetowe Polaków na Polakach mających ukraińskie rodziny, ale jednocześnie ułatwiają one zrozumienie widzowi dramatu i zgrozy tamtych czasów.

Ważniejsze dla budowania siły sugestii filmu jest to, że reżyser chcąc zwiększyć wiarygodność swojej wizji historii unika  „hollywoodzkich” czarno-białych postaci i happy endu – film ma otwarte zakończenie. Nawet ogólnie pozytywnych bohaterów ukazuje w ten sposób, by widoczne były ich przywary, co filmowi przydaje tylko wiarygodności. Polscy AK-owcy nie są w stanie ochronić własnego życia i życia najbliższych, bo za bardzo są przekonani, że ich przeciwnicy wojenni przestrzegają kodeksu honoru i zasad sumienia. Polscy chłopi grzeszą przywiązaniem do materializmu lub niewiernością małżeńską. Z głównych bohaterów najbardziej pozytywny jest chyba ukraiński chłopak, który nawet gdy jego ukochana  - Polka zostaje wydana za mąż za innego i jest w zaawansowanej ciąży (od męża czy od niego, rzecz niewiadoma), czyni zakończone sukcesem starania o jej wydobycie z rąk NKWD, co ostatecznie sprowadza na niego śmierć z rąk stalinowskich oprawców. Postaci obrzydliwych – jak to u Smarzowskiego – w filmie w nie brak. Najbardziej wymownym jest bolszewicki sołtys wioski, który po nadejściu Niemców przeobraża się w gorliwego sługę faszystów.

Innym niezwykle ważnym elementem budowania wiarygodności filmu i autorskiej wizji  polsko-ukraińskich stosunków – w wymiarze politycznym – zgoła najważniejszym – jest dbałość reżysera o pokazanie zróżnicowanych postaw i zachowania wśród przedstawicieli różnych narodowości.  Mamy więc „złych Ukraińców”, głównie UPO-wców, odurzonych totalitarną propagandą, mordujących z ogromnym bestialstwem polskich chłopów, czy księdza święcącego narzędzia zbrodni. Ale są też „dobrzy Ukraińcy”, ratujący swoich polskich sąsiadów bądź tacy, którzy z powodów patriotycznych wstąpili do UPA i tracą życie z powodu niewykonywania zbrodniczych rozkazów. Pojawia się także kapłan prawosławny, wzywający do miłości bliźniego [reżyser w wywiadach podkreśla, że to ksiądz greckokatolicki, natomiast ten, który święci narzędzia zbrodni jest duchownym prawosławnym – przyp. red.].

Tak samo zróżnicowane są postawy Polaków. W filmie można zobaczyć przerażającą w swoim bezmyślnym okrucieństwie akcję polskiego odwetu, w której giną nie tylko Ukraińcy, ale i – skądinąd wbrew znanym dotychczas faktom – Polacy z małżeństw mieszanych.

Społecznością niejednorodną okazują się Żydzi. Są oni brutalnie mordowani przez Niemców, ale wcześniej wśród nich nie brakuje kolaborantów sowietyzatorów.

Wreszcie  mamy oddział Wehrmachtu, który pomaga głównej bohaterce.

Naturalizm – źródło kontrowersji

Reżyser wiele spraw pozostawia interpretacji widza – nie tylko losy głównej bohaterki, ale także polityczną wymowę filmu. Otwarte pozostaje pytanie, czy można jakoś racjonalizować przyczyny rzezi, a nawet znajdować okoliczności łagodzące, takie jak polityka wobec Ukraińców w międzywojennej Polsce i częste przypadki dyskryminacji, napędzające ukraiński szowinizm, który – być może pod wpływem „skuteczności” sowieckich i niemieckich akcji eksterminacyjnych – zdecydował się na „ostateczne rozwiązanie” problemu polskiego.

W każdym razie film przypomina o dyskryminacji, której Ukraińcy zaznawali w przedwojennej Polsce oraz upokarzaniu społeczności ukraińskiej przez lokalne polskie władze. Ale także pokazuje przejawy agitacji OUN oraz entuzjazm, jaki panował na twarzach lokalnej społeczności ukraińskiej, która zorganizowała symboliczny pogrzeb Polski.

Natomiast rzeczą, która jest przedstawiona w sposób jednoznaczny – i która z pewnością wywoła na Ukrainie najwięcej kontrowersji – pozostaje kwestia odpowiedzialności UPA za mordy, ukazane w sposób naturalistyczny. Tu nie ma żadnych „ale”. Polacy są rozrywani na kawałki, ćwiartowani, siekani i rąbani. Niejednokrotnie towarzyszą temu okrzyki  „Sława Ukrajini – herojam sława”…

Jak zareagują na film Polacy? Prawdopodobnie jeszcze bardziej wzmoże on w nich zainteresowanie stosunkami polsko-ukraińskimi i samą rzezią, a wizja Smarzowskiego  „wejdzie pod strzechy”, podobnie jak kiedyś Sienkiewiczowska wizja wojen polsko-kozackich. Niebezpieczeństwo, iż wywoła antyukraińskie nastroje w polskim społeczeństwie  jest niewielkie – z uwagi na liczbę zamontowanych w filmie „bezpieczników”.

Nie można jednak do końca wykluczyć negatywnego rozwoju sytuacji, jeśli na Ukrainie reakcją na film będzie radykalne zaprzeczanie wizji historii, którą „Wołyń” przekazuje i dalszy wzrost kultu UPA. Źle się stanie również, gdy film będzie zablokowany na Ukrainie czy to poprzez formalny zakaz, czy też ze strony dystrybutorów – mechanizmy skądinąd dobrze znane producentom polskich filmów w przypadku Rosji – taki los spotkał m.in. „Katyń” Wajdy.

Ukraińska publiczność w ciągu paru miesięcy „Wołyń” w końcu zobaczy, czy to na ekranach kin, czy to na przywiezionych z Polski płytach. Wywoła on wstrząs i dużą dyskusję na temat stosunków polsko-ukraińskich i sensowności pospiesznej gloryfikacji UPA. I dlatego jest on prawdziwym „game-changer’em”. Po przełomowym  filmie Smarzowskiego dyskusje polsko-ukraińskie będą już inne.

Autor jest historykiem i politologiem, wicedyrektorem Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. W roku 2014 był sprawozdawcą Specjalnej Misji Obserwacyjnej OBWE na Ukrainie.

Doczekaliśmy się przełomu.

Owszem, analitycznie rzecz biorąc, można się było spodziewać, że polsko-ukraińska dyskusja na temat OUN-UPA i Rzezi Wołyńskiej prędzej czy później przekształci się w dyskusję wewnątrzukraińską. Wiadomo było, że ciężar dowodów wskazujących, że masakra polskiej ludności cywilnej Wołynia była akcją zorganizowaną i przeprowadzoną przez oddziały UPA, jest już zbyt duży. Tak duży, że negowanie odpowiedzialności ukraińskiego nacjonalistycznego podziemia za przeprowadzenie tej zbrodni staje się coraz trudniejsze.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem