Wóycicki: Wybory nie całkiem niemieckie

Trudno zrozumieć sympatię części polskiej prawicy do AfD, partii prorosyjskiej i żerującej na antypolskim resentymencie – twierdzi historyk i polityk.

Aktualizacja: 26.09.2017 15:36 Publikacja: 25.09.2017 20:32

Wóycicki: Wybory nie całkiem niemieckie

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Oczekiwanie na niemieckie wybory parlamentarne było związane z niepokojem, podobnym do tego, który towarzyszył wyborom we Francji. Stało się już regułą, że Kreml również, za pośrednictwem internetu, udziela się w takich momentach. Tak też było i w tym przypadku: w ciągu ostatnich godzin nastąpił masowy atak internetowych trolli, odnotowany przez niemiecką prasę.

Wsparcie Kremla uzyskała Alternatywa dla Niemiec. Repertuar haseł i język tego ugrupowania to wzorcowy przykład populizmu. Mówi się tam o „coraz mniejszym zaufaniu do polityków", rzekomej „cenzurze" , której wyrazem ma być poprawność polityczna i tabu, które trzeba zdemaskować. Tej „antysystemowej" retoryce towarzyszy budowanie poczucia zagrożenia migracjami. Szczególnym akcentem jest głoszenie, że dość już tych rozrachunków z niemiecką przeszłością. Jeden z czołowych działaczy AfD postulował nawet likwidację pomnika Holokaustu w centrum Berlina.

Ruchy na szachownicy

To, że wybory wygra Angela Merkel, a drugim co do wielkości ugrupowaniem w Bundestagu będą socjaldemokraci z SPD, było wiadome. Pytanie brzmiało natomiast, kto zajmie trzecie miejsce. Wyprzedzając Zielonych i Liberałów z FDP, zajęła je AfD. Obecność w Bundestagu dość dużej frakcji (ponad 80 posłów) oznacza, że będzie on miejscem demagogicznych wystąpień, jakie dotychczas były tam niemożliwe.

Doświadczenia z przeszłości powodują, że Niemcy są bardzo czuli na demokratyczny konsens i związane z tym obyczaje polityczne. AfD z pewnością będzie te obyczaje psuła. Już pierwsze powyborcze wystąpienie Aleksandra Gaulanda, podczas którego mówił on o „polowaniu na Merkel", pełne było rzadko spotykanej agresji.

Na AfD głosowały dwie grupy wyborców: ci bardziej na prawo od CDU/CSU oraz duża część mieszkańców byłego NRD. Słabszy od oczekiwanego wynik otrzymała natomiast w Bawarii CSU (dużo poniżej 50 proc., które partia ta zwykle przekraczała, oraz trochę powyżej średniej ogólnoniemieckiej dla AfD, czyli ponad 13 proc.). Część prawicowych wyborców oddała więc swój głos na populistów.

W landach wschodnioniemieckich na AfD głosowali natomiast ludzie dotknięci syndromem postkomunistycznym. Poparcie dla populistów jest w byłej NRD zdecydowanie najwyższe.

Alternatywa dla Niemiec jest szczególnie popularna w rejonach graniczących z Polską, gdzie jego wynik oscyluje średnio wokół 20 proc. Zadziwiającym przypadkiem jest nadgraniczne Goerlitz, gdzie partia ta zdobyła 38 proc. AfD mobilizuje wszelkie resentymenty, również ten antypolski. Duża część mieszkańców byłej NRD ma pochodzenie przesiedleńcze i należy przypuszczać, że polskie żądania reparacji (niemiecka społeczność pogranicza w naturalny sposób jest bardziej wyczulona na tę kwestię) prowokowały ten niechętny, lecz dotychczas dość pasywny potencjał do głosowania na AfD.

Daleko od Warszawy

Tym bardziej dziwi wyraźna sympatia dla AfD części PiS oraz polskiej prawicy. Prawicowy dziennikarz Jacek Karnowski uważa, że świetny wynik Alternatywy dla Niemiec to „początek demokracji w Niemczech". Z kolei europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk wzywa, by nie szykanować AfD. Wcześniej portal konserwatyzm.pl zamieścił wywiad z przewodniczącą nowej trzeciej siły w Bundestagu, Frauke Petry, w którym wyraźnie można dostrzec wspólnotę myśli między rozmówcami. Koincydencję tę łatwo wyjaśnić. AfD oskarżana jest w Niemczech o prawicowy ekstremizm czy wręcz faszyzm. Rzeczywiście niektóre poglądy wygłaszane przez działaczy Alternatywy dla Niemiec pasowałyby do uważanej za neonazistowską NPD. Trzeba jednak pamiętać, że owa tak pogardzana przez populistów poprawność polityczna nie pozwala nikomu w Niemczech, pod groźbą kary, wypowiadać poglądów otwarcie faszystowskich.

Również język ksenofobii nie może przekroczyć pewnej granicy. Mimo to AfD jest ugrupowaniem otwarcie populistycznym, którego poglądy w wielu punktach zbieżne są z retoryką części polityków PiS (przekonywanie o groźbie islamizacji Europy czy konieczności wymiany establishmentu). Paradoksalne, że antypolska i otwarcie prorosyjska partia cieszy się sympatią tych, którzy uważają się za najbardziej zdecydowanych obrońców polskiego interesu narodowego. Paradoks to jednak jedynie pozorny, jeśli weźmie się pod uwagę, jak wielkie zamieszanie wywołuje propaganda Kremla.

Źródła Alternatywy

Najpewniej dojdzie do koalicji konserwatystów z CDU/CSU z Zielonymi i Liberałami (FDP). Socjaldemokraci zapewnili, że pozostaną opozycją. Jest to niemal koniecznością, ponieważ logika niemieckiego życia politycznego polega na tym, że wielka koalicja (konserwatystów z socjaldemokratami) zawsze stanowi szansę dla partii skrajnych. Wypłynięcie AfD jest być może wynikiem zbyt długiego trwania wielkiej koalicji w ostatnim okresie.

Obecność Alternatywy dla Niemiec w Bundestagu tłumaczy się również kryzysem uchodźczym; źródeł sukcesu tej partii szuka się również czasem w kryzysie finansowym z 2008 roku. W istocie jednak kryzys migracyjny został przezwyciężony i chodzi dzisiaj raczej o jego echo niż faktyczne trwanie. Unia znajduje się też w fazie koniunktury gospodarczej (z czego korzysta również Polska). Narracja o zbliżającym się upadku Unii Europejskiej należy do ulubionych motywów kremlowskiej propagandy, która stara się pompować polityczne marginesy.

Polowanie na Merkel, które zadeklarował Gauland, rozpoczął już w gruncie rzeczy dawno Putin. AfD ma być narzędziem destabilizacji Niemiec, podobnie jak miała być nią Le Pen we Francji. Polowanie będzie z pewnością kontynuowane, bowiem znając Merkel, nie zmieni ona swojej twardej postawy wobec Moskwy i będzie broniła europejskiej jedności. Tak jak w amerykańskim przypadku dość skuteczne poparcie dla tego, co „prorosyjskie", może nie skończyć się sukcesem Putina. Przeciwnie – być może będzie to ostrzeżenie przed, łamiącymi przyjęte powszechnie reguły, metodami używanymi przez Kreml.

Autor jest wykładowcą UW, opublikował m.in. „Niemiecki rachunek sumienia. Niemcy wobec swojej przeszłości 1933–1945".

Oczekiwanie na niemieckie wybory parlamentarne było związane z niepokojem, podobnym do tego, który towarzyszył wyborom we Francji. Stało się już regułą, że Kreml również, za pośrednictwem internetu, udziela się w takich momentach. Tak też było i w tym przypadku: w ciągu ostatnich godzin nastąpił masowy atak internetowych trolli, odnotowany przez niemiecką prasę.

Wsparcie Kremla uzyskała Alternatywa dla Niemiec. Repertuar haseł i język tego ugrupowania to wzorcowy przykład populizmu. Mówi się tam o „coraz mniejszym zaufaniu do polityków", rzekomej „cenzurze" , której wyrazem ma być poprawność polityczna i tabu, które trzeba zdemaskować. Tej „antysystemowej" retoryce towarzyszy budowanie poczucia zagrożenia migracjami. Szczególnym akcentem jest głoszenie, że dość już tych rozrachunków z niemiecką przeszłością. Jeden z czołowych działaczy AfD postulował nawet likwidację pomnika Holokaustu w centrum Berlina.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Waga nieważnych wyborów
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Daria Chibner: Dlaczego kobiety nie chcą rozmawiać o prawach mężczyzn?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Gorzka pigułka wyborcza
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Czy szczyt klimatyczny w Warszawie coś zmieni? Popatrz w PESEL i się wesel!
felietony
Marek A. Cichocki: Unijna gra. Czy potrafimy być bezwzględni?