Starania obecnego obozu władzy w kwestii naprawy funkcjonowania polskiego państwa są chwalebne, ale ich sukces obciążony jest wieloma zagrożeniami. Historycznie rzecz ujmując, w Polsce nie udawało się dotąd zbudować państwa o zdolności do efektywnego działania porównywalnego z krajami Zachodu. Ostatecznie straciliśmy je pod koniec XVIII wieku, bo nie wytworzyło silnej armii, sprawnej administracji i warunków do rozwoju edukacji i ekspansji gospodarczej.
Polska nie przeszła bowiem przez – specyficzny dla Zachodu – okres kumulacji władzy w rękach monarchów absolutnych. W tym okresie doszło tam do wytworzenia silnej machiny państwowej, zdolnej do obrony granic i zabezpieczania interesu wspólnego obywateli. Dopracowano się tam także lojalności obywateli wobec państwa.
Natomiast polskie państwo, zamiast zyskiwać na integralności, sukcesywnie stawało się federacją sąsiedztw magnackich majątków. Ks. Stanisław Załęski, historyk, pisał: „Bezrząd ożeniony z prywatą, wyrugował z umysłów pojęcie państwa i nieodłączne od niego poczucie obywatelskiej cnoty... Skąpo uchwalony podatek, skąpiej jeszcze wypłacony, sprawiał, że skarb Rzeczpospolitej wiecznie pusty". Nie doszło również do przeniesienia lojalności obywateli z poziomu lokalnych czy regionalnych zależności na państwo. Struktury państwa zostały zdominowane przez magnackie interesy z anarchicznym modelem działania.
Z kolei po 1918 r. potencjał państwa był raczej słaby, podobnie jak po upadku komunizmu, pomimo podejmowanych, jednak często niespójnych, prób zmiany tego stanu rzeczy. Wiele struktur państwa pozostało rozdrobnionych i nie tworzyło logicznej całości. Porażką okazywały się próby informatyzacji i profesjonalizacji kadr urzędniczych.
Idea silnego państwa nie miała u nas generalnie dobrej marki. Kojarzona było z opresją albo nieporadnością (marnowaniem pieniędzy). Tak też było w okresie Rzeczypospolitej szlacheckiej. Jednocześnie ci, którzy rozumieli znaczenie państwa, mieli trudności w określeniu, co znaczy silne państwo, które jednocześnie nie jest opresyjne. Michał Boni, minister w rządzie PO, próbował wyjść poza te schematy i zaproponował ideę państwa optimum. Jednak wśród klasy politycznej nie powstały całościowe koncepcje ustrojowe, które byłyby możliwie do zastosowania w praktyce.