Obserwując niedawny chaos przy likwidacji skutków nawałnic na Pomorzu oraz wiele innych problemów państwa, samorządów, jak również sposoby ich rozwiązywania, można uznać, że nasze władze nie są dostatecznie sprawne. „Niesprawność władzy publicznej" to określenie stosowane w literaturze naukowej. Nie odnosi się ono do zarzutów natury politycznej, ale oznacza systemową niezdolność władz publicznych różnego szczebla do realizacji swoich zadań. Pomimo licznych ogólnych deklaracji niesprawne władze koncentrują się na zbyt wielu kwestiach pobocznych, w tym na samych biurokratycznych procedurach. Umyka im wtedy główny cel.
Exmisja czy eksmisja
Zjawisko to zresztą jest zauważalne nie od dzisiaj. Od 1918 r. podsekretarzem stanu w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej był Aleksander Prystor. Ten zasłużony niewątpliwie rewolucjonista wsławił się wytycznymi dla pracowników, w których stwierdzał, że ministerstwo jako władza publiczna powinno wobec interesantów stosować „umiarkowaną uprzejmość". Pracujący wtedy w ministerstwie Adam Pragier wspominał, że pewnego razu pojawił się pilny problem: Ministerstwo Wojny chciało wyrzucić ze swoich budynków uchodźców przybyłych ze Wschodu. Sprawa wymagała pilnego porozumienia między resortami, przeto Pragier przygotował projekt pisma, które wiceminister Prystor miał podpisać i skierować do Ministerstwa Wojny. Sprawa była bardzo pilna – jej zaniechanie groziło pozbawieniem dachu nad głową setek ludzi. Niestety, Prystor zwrócił pismo z adnotacją, że użyte w nim słowo „exmisja" powinno zostać zmienione na „eksmisja". Przez taki kaprys ortograficzny sprawa znacznie się przedłużyła i los uchodźców zawisł na włosku.
Przykład ten obrazuje, że z powodu różnych fanaberii albo z powodu nadmiernej biurokratyzacji relacji, np. między organami władzy publicznej, gdzieś umyka faktyczny cel, który władza powinna sprawnie realizować. Zamiast tego jej przedstawiciele grzęzną w różnych tworzonych przez siebie samych problemach. Przy okazji walki ze skutkami nawałnic na Pomorzu przedstawiciele różnych władz najchętniej wchodzili w polemiki dotyczące tego, kto, kiedy i z kim się skontaktował, i co w danym momencie mogło zrobić wojsko (a czego nie mogło zrobić).
Niesprawność władz publicznych zauważalna jest w różnych przypadkach. Między innymi w planowaniu przestrzennym, którego teoretycznie głównym celem jest ochrona ładu w przestrzeni, czyli pewnego urbanistycznego i funkcjonalnego porządku. Pomimo szczytnych deklaracji w ustawach w większości gmin cel ten pozostaje jedynie na papierze. Władze krajowe zaproponowały kilkanaście lat temu ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ale zawiera ona wiele luk i niedopowiedzeń. W konsekwencji dla wielu władz gminnych, zwłaszcza tych marzących o świętym spokoju, najłatwiejszym działaniem wydaje się degradacja ładu przestrzennego poprzez przyzwalanie – zarówno w planach miejscowych, jak i przy wydawaniu decyzji o warunkach zabudowy – na realizację praktycznie wszelkich pomysłów dotyczących nowej zabudowy. Jest to modelowy przykład niesprawności władz: tych centralnych, które pomimo deklaracji wagi konkretnego celu, nie potrafią tego celu dostatecznie chronić, tworząc w konsekwencji dla władz gminnych system prowokujący wręcz do działania odwrotnego. Przykłady te można mnożyć, chociażby w zakresie ochrony krajobrazu czy ochrony środowiska.
Konieczna współpraca
Oczywiście, zdiagnozowanie „niesprawności władz publicznych" jest zadaniem łatwiejszym niż wskazanie środków zaradczych. Na pewno problemem są niejasne przepisy prawne rangi centralnej. Ale nie jest tak, że gdzieś w szufladach czekają przepisy idealne, które od razu po uchwaleniu poprawią cały stan rzeczy i doszczętnie zwalczą „niesprawność władz". Potrzebne są również: dbałość o podwyższenie kapitału społecznego, pobudzenie społecznej aktywności i możliwie jak najszersze włączanie różnych przedstawicieli społeczeństwa do podejmowania decyzji publicznych (można je powiązać z występującym w literaturze naukowej tzw. współzarządzaniem publicznym). I nie chodzi tutaj bynajmniej o nowe sejmiki szlacheckie i powrót liberum veto, ale o sięganie w różnych przypadkach po różne możliwe formy współdziałania. Mieszkańcy konkretnych miejscowości i przedstawiciele organizacji społecznych w mniejszym stopniu niż władze publiczne podatni są na oddziaływanie „biurokratycznej patologii". Znacznie szybciej będą w stanie stwierdzić, że wytyczne zalecające przedstawicielom władzy publicznej „umiarkowaną uprzejmość" są komiczne, a zgłębianie zasadności użycia konkretnej literki w słowie „eksmisja" w danym momencie wręcz żenujące.