Turowski: Wolność mediów po francusku

Jako dziennikarz nie miałbym nic przeciwko, żeby francuskie przepisy dotyczące niezależności i pluralizmu zagościły w Polsce. Ale nie w wersji jedynie słusznej partii – pisze publicysta.

Aktualizacja: 15.08.2017 16:46 Publikacja: 13.08.2017 19:17

Turowski: Wolność mediów po francusku

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Kolejna reformatorska zapowiedź partii rządzącej w Polsce dotycząca „dekoncentracji mediów" zmroziła krew w żyłach właścicieli mediów i niezależnych dziennikarzy w obawie przed zamachem PiS na wolność słowa.

Pomysłodawcy tej reformy powołują się przy tym na prawo zabraniające koncentracji mediów we Francji. I owszem, jest takie prawo, ale... jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.

Zacznijmy zatem od odrobiny historii. Do połowy lat 70. nie było specjalnej konieczności wprowadzania regulacji antymonopolowych w mediach, zwłaszcza że głównym monopolistą było państwo. W latach 50. pojawiły się dwie inwestycje prywatne, a w latach 60. prywatny kapitał zaczął się interesować prasą lokalną. Jednak dopiero w latach 70. na rynku mediów pojawił się nowy potężny gracz Robert Hersant (ten sam, który w latach 90. wykupi udziały w „Rzeczpospolitej" i w prasie lokalnej w Polsce), a później François Regis-Hutin stworzył prawdziwe imperium prasy lokalnej wokół dziennika „Ouest-France".

Przyczyny dekoncentracji

Robert Hersant rozpoczął inwestycje od periodyków tematycznych w rodzaju „Auto Journal" i szybko powiększał swoje imperium, stając się właścicielem m.in. „Paris Normandie", „Le Figaro", „France Soir" i ukazującego się jeszcze wówczas dziennika „L'Aurore" oraz kilku tytułów prasy regionalnej.

Wobec takiej koncentracji mediów socjaliści pod wodzą prezydenta François Mitterranda poczuli się w obowiązku zadbać o „pluralizm w mediach", tym bardziej że jednocześnie zniesiono monopol państwa w mediach audiowizualnych. W pierwszej połowie lat 80. powstały prywatne stacje radiowe, a nieco później telewizyjne. Pierwszy program telewizji francuskiej TF1 został zakupiony przez koncern Bouygues'a.

Tak więc u zarania prawa z 23 października 1984 r. stanęła obawa przed nadmierną koncentracją kapitału w mediach, szczególnie w rękach Roberta Hersanta, który wówczas kontrolował już 30 proc. rynku dzienników ogólnokrajowych i 20 proc. rynku dzienników regionalnych. Dlatego też owo prawo nazywane bywa „prawem antyhersantowym".

Prawo nie działa wstecz

Co zatem stanowiło owo prawo przygotowane przez ekspertów pod wodzą premiera Pierra Mauroya? Przede wszystkim ustalono dozwoloną część rynku prasowego, jaką jeden właściciel mógł posiadać, a także ustanowiono Commission pour l'indépendance et la transparence de la presse (Komisję na rzecz niezależności i przejrzystości prasy), która miała za zadanie kontrolę procesów własnościowych.

Kilka dni wcześniej, 11 października 1984 r., Conseil constitutionel, czyli francuski Trybunał Konstytucyjny, wydał orzeczenie, że „pluralizm dzienników informacyjnych, zarówno politycznych, jak i ogólnotematycznych, stanowi sam w sobie wartość konstytucyjną".

Prawo powyższe, łagodzone zresztą, w 1986 r. stanowiło, że jedna grupa prasowa nie może przekroczyć progu 30 proc. sprzedaży całkowitej dzienników informacyjnych politycznych i ogólnotematycznych. A reguła zwana „dwa z trzech" zakazywała posiadania przez jedną grupę medialną jednocześnie stacji telewizyjnej o zasięgu ogólnokrajowym i dziennika oraz radia o takim zasięgu. Może być ona właścicielem jedynie dwóch z trzech takich mediów.

W praktyce jednak ta reguła jest słabo przestrzegana. Co najważniejsze, prawo to nie działało wstecz, czyli to, co dany właściciel posiadał do dnia wejścia w życie ustawy, nie podlegało pod rzeczoną ustawę.

Należy tu bezzwłocznie zaznaczyć, że powyższe prawo zostało stworzone 30 lat temu, kiedy nie było mediów społecznościowych. Od początku jego obowiązywania we Francji toczy się nieustanna dyskusja dotycząca zarówno jego liberalizacji, jak i zapewnienia niezależności dziennikarskiej, często zagrożonej – nie tylko we Francji – przez ekonomiczny czy polityczny interes wydawcy-właściciela.

Miliarderzy kontrolują rynek

Warto zacytować jeszcze fragment ustawy z 15 listopada 2016 r. dotyczącej wolności, niezależności i pluralizmu w mediach francuskich: „Najwyższa Rada Audiowizualna gwarantuje uczciwość, niezależność i pluralizm informacyjny oraz programowy (...). Rada musi się upewnić, że interes ekonomiczny akcjonariuszy i wydawców audiowizualnych, a także reklamodawców nie będzie zagrożony".

A inny artykuł zapewnia: „Każdy dziennikarz ma prawo odrzucić wszelką presję zmierzającą do ujawnienia źródła informacji, odmówić podpisania artykułu czy programu, który został zmanipulowany wbrew jego woli. Nie może też być zmuszony do zaakceptowania działań sprzecznych z jego przekonaniami i niebędącymi w zgodzie z kartą deontologii zawodowej wydawnictwa".

Problem w tym, że w Polsce nie ma zawodowej karty dziennikarskiej ani karty deontologii zawodowej w poszczególnych wydawnictwach. Jako dziennikarz nie miałbym nic przeciwko, żeby francuskie przepisy dotyczące niezależności i pluralizmu mediów zagościły w Polsce, ale nie w wersji jedynie słusznej partii. A i wydawcy nie powinni byliby być specjalnie zawiedzeni, albowiem, zgodnie z prawem, we Francji dziesięciu miliarderów kontroluje rynek medialny. Reszta zależy od interpretacji... ?

Autor jest dziennikarzem, działaczem Solidarności. Współpracował z „Le Figaro" i paryską „Kulturą"

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji

Kolejna reformatorska zapowiedź partii rządzącej w Polsce dotycząca „dekoncentracji mediów" zmroziła krew w żyłach właścicieli mediów i niezależnych dziennikarzy w obawie przed zamachem PiS na wolność słowa.

Pomysłodawcy tej reformy powołują się przy tym na prawo zabraniające koncentracji mediów we Francji. I owszem, jest takie prawo, ale... jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?