Koniec Turcji Atatürka

Tryumfatorem jest Erdogan, ale jego tryumf jest tylko pozorny. Jest to zwycięstwo polityka, który wygrał w walce o władzę; ale kosztem własnego państwa i społeczeństwa – przekonuje politolog.

Aktualizacja: 25.07.2016 18:18 Publikacja: 24.07.2016 19:32

Koniec Turcji Atatürka

Foto: AFP

Próba przejęcia władzy przez wojsko w Turcji zakończyła się niepowodzeniem. Jej konsekwencje poza zabitymi i rannymi to tysiące aresztowanych oficerów oraz zwolnionych z pracy policjantów, sędziów i innych urzędników państwowych. Była to ostatnia rozpaczliwa próba zachowania świeckiego charakteru państwa w kształcie, jaki nadał mu Kemal Atatürk. Droga do islamizacji Turcji stoi obecnie otworem.

Główna oś sporu politycznego w Turcji dotyczy tego, czy ma być ona państwem świeckim, czy też islamskim. Dla wielu Turków podstawą ideologiczną państwa jest spuścizna ideowa Kemala Atatürka, założyciela Republiki Turcji. Jego portrety wiszą nadal na ścianach w szkołach i instytucjach państwowych. Otwarty atak na ideologię laickiego republikanizmu nie jest więc jeszcze możliwy.

Wie o tym dobrze obecny prezydent Recep Tayyip Erdogan, wytrawny gracz polityczny, który od czasu dojścia do władzy swej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w 2002 roku dąży konsekwentnie do zmiany charakteru Turcji na państwo islamskie. Stąd zamiast walczyć z kemalistami wprost, najpierw przywołał tzw. Ergenekon, oskarżając wielu oficerów i inne niewygodne dla siebie osoby o powołanie tajnej organizacji mającej na celu obalenie władzy AKP, a obecnie zaś za próbę zamachu stanu obciąża winą ruch Gülena.

Wykończyć opozycję

Praktyczny skutek tych działań jest zawsze ten sam: masowe aresztowania wśród wyższych wojskowych oraz pozbycie niechętnych sobie dziennikarzy, nauczycieli akademickich, funkcjonariuszy policji, sędziów i innych urzędników państwowych – a więc osłabienie grup społecznych, które bronią świeckości państwa.

Kemal Atatürk powierzył armii oraz sądownictwu szczególną rolę, a mianowicie obronę świeckiej konstytucji. Kemalistyczna Turcja była krajem świeckich, wykształconych elit oraz nadal konserwatywnie nastawionej, muzułmańskiej większości. W wyniku demokratycznych wyborów co rusz zdobywały więc władzę partie religijne. Dlatego, działając w obronie konstytucji, tureckie siły zbrojne dokonały przewrotów wojskowych w latach 1960 i 1980, a w latach 1971 i 1997 doprowadziły do zmiany rządów. Zmiany te, z uwagi na siłę i autorytet armii, dokonywały się z reguły bez wystrzału.

Jednakże, pomimo że po objęciu władzy przez AKP w 2002 niektóre jej posunięcia uznane zostały za „antyświeckie", wojsko wstrzymało się od działań, inicjatywę zaś tym razem podjął prokurator generalny. W marcu 2008 roku wystąpił on z wnioskiem o delegalizację partii i wykluczenie siedemdziesięciu jeden jej członków, w tym Abdullaha Güla (pełniącego wówczas funkcję prezydenta) oraz premiera Recepa Tayyipa Erdogana (wówczas premiera), z życia politycznego na pięć lat.

Rozwiązanie AKP i odsunięcie jej polityków od władzy nie zakończyło się jednak powodzeniem i zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego na partię została nałożona jedynie kara pieniężna. Próba delegalizacja partii, określona jako niedemokratyczna, stała się przedmiotem ostrej krytyki polityków Unii Europejskiej. AKP wyszła z tej sytuacji wzmocniona, a elity kemalistowskie zrozumiały, że nie mogą już liczyć na poparcie polityczne ze strony Zachodu.

Przewrót wojskowy z 16 lipca br., który zaskoczył tak wielu obserwatorów, można wyjaśnić jako ostatnią, rozpaczliwą próbę zachowania świeckiego charakteru Republiki. Była to próba rozpaczliwa, bowiem w ostatnich latach armia została znacznie osłabiona. Na skutek aresztowań pod byle pretekstem generałów i innych wyższych oficerów, a także penetrowaniem szeregów wojska przez agenturę powiązaną z AKP, utraciło ono swoją spójność wewnętrzną. To tłumaczy, dlaczego próba zamachu stanu nie została należycie przygotowana i zakończyła się fiaskiem.

Jednakże zamiast oskarżać kemalistyczną generalicję, Erdogan obwinił o spisek Fethullaha Gülena, myśliciela i działacza muzułmańskiego, od 1999 zamieszkałego w USA, i domaga się obecnie jego ekstradycji. Gülen i jego ugrupowanie Hizmet, wywierające coraz większy wpływ w Turcji i mające swych ludzi w policji, sądach i szkolnictwie, jest tylko zwykłym konkurentem w walce o władzę. Między Erdoganem a Gülenem nie ma wielkich rozbieżności ideologicznych. Wcześniej współpracowali nawet z sobą. Celem obydwu jest zmiana laickiego dziedzictwa Atatürka na dziedzictwo islamskie. Przewrót wojskowy, który Erdogan określił jako „dar Boży", jest dla niego doskonałą okazją, aby pozbyć się całej opozycji: wykończyć resztę kemalistów i pozbyć się przy okazji gülenowców.

Chory człowiek Europy

Grupa osób objętych różnymi sankcjami po nieudanym przewrocie doszła już do kilkudziesięciu tysięcy. Opozycja wydaje się zupełnie rozbita. Tryumfatorem jest Erdogan, ale jego tryumf jest tylko pozorny. Jest to zwycięstwo polityka, który wygrał w walce o władzę; ale kosztem własnego państwa i społeczeństwa. Od początków Republiki armia turecka cieszyła się wielkim autorytetem u obywateli. Wizerunek poddających się żołnierzy, oddających pokornie broń, zdejmujących z głów hełmy, a następnie bitych brutalnie przez tłum – to obraz upadku autorytetu tureckich sił zbrojnych i wizja prawdziwej tragedii Turcji. Wyłania się z niej kraj wewnętrznie rozbity, rozdarty, ranny – jest to rana, która nie zagoi się łatwo i na której nie można budować przyszłości.

Wzniosłą ideą Atatürka było oddzielenie polityki od religii i modernizacja Turcji – uzyskanie przez nią europejskiej tożsamości oraz uczynienie z niej jednego z najbardziej rozwiniętych i najbogatszych krajów na świecie. Ta idea wyraziła się w podniesieniu poziomu edukacji i rozwoju przemysłu, a także w prowadzeniu polityki pokojowej. „Pokój w domu, pokój za granicą" to było jedno ze słynnych powiedzeń założyciela Republiki Turcji. Choć kemalizm, jako ideologia, nie jest pozbawiony wad, to właśnie na jego osiągnięciach, w postaci wykształconego społeczeństwa i nowoczesnej gospodarki, partia AKP oparła początkowy sukces swych rządów, jakim był znaczny wzrost gospodarczy. Jednakże nie trwało to długo. Mieszanie się do konfliktu w Syrii i imperialne zapędy były naruszeniem zasady „pokój za granicą". Bezpardonowa walka z opozycją naruszyła zasadę „pokój w domu" i doprowadziła do obecnej tragedii. Turcji grozi dzisiaj, że stanie się znowu „chorym człowiekiem Europy", tak jak nazywano kiedyś imperium osmańskie.

Autor jest elektronikiem , filozofem i politologiem, profesorem Uczelni Łazarskiego w Warszawie. W latach 2000–2009 wykładał na Wydziale Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Bilkent w Ankarze.

Próba przejęcia władzy przez wojsko w Turcji zakończyła się niepowodzeniem. Jej konsekwencje poza zabitymi i rannymi to tysiące aresztowanych oficerów oraz zwolnionych z pracy policjantów, sędziów i innych urzędników państwowych. Była to ostatnia rozpaczliwa próba zachowania świeckiego charakteru państwa w kształcie, jaki nadał mu Kemal Atatürk. Droga do islamizacji Turcji stoi obecnie otworem.

Główna oś sporu politycznego w Turcji dotyczy tego, czy ma być ona państwem świeckim, czy też islamskim. Dla wielu Turków podstawą ideologiczną państwa jest spuścizna ideowa Kemala Atatürka, założyciela Republiki Turcji. Jego portrety wiszą nadal na ścianach w szkołach i instytucjach państwowych. Otwarty atak na ideologię laickiego republikanizmu nie jest więc jeszcze możliwy.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Waga nieważnych wyborów
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Gorzka pigułka wyborcza
Opinie polityczno - społeczne
Daria Chibner: Dlaczego kobiety nie chcą rozmawiać o prawach mężczyzn?
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Czy szczyt klimatyczny w Warszawie coś zmieni? Popatrz w PESEL i się wesel!
felietony
Marek A. Cichocki: Unijna gra. Czy potrafimy być bezwzględni?