Był to czas policyjnych prowokacji wymierzonych w politycznych przeciwników, spektakularnych aresztowań w świetle kamer i kampanii przeciw „lekarzom mordercom". A działo się to w sytuacji, gdy Jarosław Kaczyński miał nieporównanie mniejszą władzę niż obecnie. Nie dysponował większością parlamentarną i musiał się liczyć z krnąbrnymi koalicjantami z Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Funkcjonowały niezależny Trybunał Konstytucyjny i wolne sądy. Metody stosowane wówczas przez Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę i Mariusza Kamińskiego wchodzą w krew. Obecnie polityczne i instytucjonalne warunki do ich używania są bez porównania korzystniejsze, a instrumenty prawne, jakimi dysponują rządzący, są znacznie bogatsze niż w okresie poprzednich rządów. Kto obecnie jest najbardziej zagrożony? Uważam, że przede wszystkim liderzy samorządowi, którzy są faworytami w wyborach na prezydentów i burmistrzów miast w starciu z kandydatami PiS. Gdy partia władzy będzie miała, oprócz służb specjalnych i prokuratury, także dyspozycyjnych sędziów, uniemożliwienie im startu w wyborach samorządowych nie będzie trudne. Jedyną przeszkodą będzie postawa opinii publicznej. Jednak po złamaniu niezależności sądów na celowniku władzy może się znaleźć każdy, kto będzie kontestować autorytarny porządek w naszym kraju.
Polska rządzona autorytarnie znajdzie się na marginesie Unii Europejskiej, nawet jeśli formalnie w niej przez jakiś czas jeszcze pozostanie. W geopolitycznym położeniu naszego kraju sternicy polskiej polityki, wprowadzający naszą nawę państwową na wody niebezpieczne i pełne raf, wyrządzają Polsce niewyobrażalną krzywdę.
Żądza zemsty
Jest jeszcze jeden powód, aby liczyć się z czekającym nas narodowym dramatem. Jest nim osobowość człowieka konsekwentnie dążącego do nieograniczonej władzy w Polsce.
Jarosław Kaczyński jest człowiekiem bardzo inteligentnym, z dużym, chociaż destrukcyjnym, talentem politycznym. Zna polskie społeczeństwo i potrafi się odwoływać do emocji, także, a może przede wszystkim, tych złych. Jest jednak człowiekiem głęboko zaburzonym emocjonalnie, o czym wiedzą ludzie, którzy go znają, a wszyscy Polacy mogą to dostrzec od czasu do czasu. Stało się tak ostatnio w trakcie jego wystąpienia w Sejmie 19 lipca. Zobaczyliśmy człowieka uzależnionego od obsesji i ogarniętego żądzą zemsty. On nie zatrzyma się z własnej, nieprzymuszonej woli. Jarosław Kaczyński wie, że łamiąc konstytucję, przekroczył Rubikon i nie ma już powrotu do sytuacji z 2007 roku, gdy po przegranych wyborach parlamentarnych mógł spokojnie przesiąść się na ławy opozycji. Wie, że dobrowolnie nie może oddać władzy. Dlatego coraz trudniej wyobrazić sobie scenariusz, w którym Polska wyjdzie z obecnego kryzysu, nie płacąc bardzo wysokiej ceny. Być może tragicznie wysokiej.
Co powinni robić w tej sytuacji świadomi polscy obywatele? Budować – możliwie najszerszy – obóz obrony demokracji i polskiej racji stanu. Władza musi się znajdować pod stałym naciskiem społeczeństwa obywatelskiego. Nikt poddany represjom nie może pozostać sam.
Pokolenie, które w prezencie otrzymało wolność i demokrację, przechodzi przyspieszoną i praktyczną lekcję wychowania obywatelskiego. Coraz większa część młodych wyciąga z niej wnioski, uczestnicząc w protestach przeciwko demolowaniu polskiej demokracji. Widzę w tym znak nadziei.