Nowa książka Rafała Matyi, choć minęło już nieco czasu od jej publikacji, nie wzbudziła dyskusji, na jaką zasługuje. W gruncie rzeczy trudno się dziwić, autor należy bowiem do tej nielicznej grupy obserwatorów i komentatorów życia publicznego, którzy formułują opinie, często ostre i bezkompromisowe, ale nie walczą pod sztandarem żadnego z polskich plemion, nie zabiegają o funkcje państwowe ani o pozycje w partyjnych gremiach kierowniczych. Nikt nie traktuje go więc jako „swojego", którego należy popierać dlatego, że jest swój.
Nie należy też do „symetrystów", którzy ograniczają się do konstatacji, że co prawda dziś jest źle, ale i poprzednio nie było lepiej. Po jednej stronie polskiej wojny politycznej jest Matyja pamiętany wciąż przede wszystkim jako autor określenia „Czwarta Rzeczpospolita". I nie jest dziś ważne, że był to pewien konstrukt myślowy, efektownie brzmiący postulat. Sam termin został jednak instrumentalnie wykorzystany przez Jarosława Kaczyńskiego w czasach pierwszego rządu PiS, a skoro jego autor ostro punktował niedostatki III RP, uznawany jest za współwinnego zwycięstwa obozu „dobrej zmiany".
Wdzięczny obywatel
Dla drugiej strony sporu Matyja to dziś po prostu heretyk. Jak bowiem, krytykując poprzednio rządzących, można nie popierać tego, co robi dziś PiS? Jak można – już w tytule książki – poszukiwać dla Polski „wyjścia awaryjnego", skoro przecież mamy rząd najlepszy, jaki można sobie wyobrazić, a w obronie pozostałości III PR występują tylko „komuniści i złodzieje"? Jak można w rozważaniach o Polsce, które wreszcie „wstała z kolan", odwoływać się do pojęcia kraju o statusie półperyferyjnym? A poszukiwanie „odpowiedzi na politykę PiS" to już jawny dowód zdrady.
Dla uporządkowania języka rozmowy postulowanej przez Rafała Matyję niezmiernie istotne wydaje mi się pojawiające się u niego rozróżnienie „bezpieczeństwa" i „poczucia bezpieczeństwa". To ważne, bo kwestie szeroko rozumianego bezpieczeństwa stanowią wartość o szczególnym znaczeniu.
Przeczytaj też: Jan Maciejewski: Matyja opowiada o prawdziwej zmianie w polityce