Parlament zakończył prace nad ustawą o działaniach antyterrorystycznych. Prawo, które daje służbom potrzebne narzędzia do walki z terroryzmem, było Polsce potrzebne od lat. Nie ukrywają tego eksperci, nie ukrywała tego poprzednia koalicja rządząca, która od 2008 roku kilkakrotnie podejmowała próby opracowania ustawy antyterrorystycznej. Generał Adam Rapacki, zastępca Grzegorza Schetyny w MSWiA, mówił wprost o prawie antyterrorystycznym. Dziś zarówno politycy opozycji, jak i organizacje pozarządowe przekonują, że przepisy godzące w terrorystów są niepotrzebne. Wokół ustawy antyterrorystycznej rozpętano nieuczciwą kampanię, próbując wypaczyć jej sens.
Oderwanie od rzeczywistości
W czasie prac nad ustawą o działaniach antyterrorystycznych zarówno opozycja, jak i część organizacji pozarządowych i publicznych instytucji przekonywały, że władza w Polsce nie powinna brać pod uwagę zagrożeń, z jakimi mierzą się państwa Europy. W debacie publicznej wielkie emocje narosły wokół niezbędnych mechanizmów dotyczących kontroli cudzoziemców. W tym przypadku tezy przeciwników projektu były szczególnie zaskakujące. Rząd PO–PSL w projekcie ustawy o ABW z 2014 roku proponował, by szef ABW w każdej sprawie, w nieograniczonym zakresie, mógł podsłuchiwać i kontrolować cudzoziemców. Wszystkich i zawsze.
Dziś Platforma Obywatelska krytykowała przepisy, które w znacznie mniejszym zakresie pozwalają kontrolować ludzi z obcym obywatelstwem. PO argumentowała, że przepisy sprzed lat nie weszły w życie, więc nie należy ich przywoływać. Ale nie weszły w życie tylko dlatego, że wybuchła afera taśmowa, która zmiotła twórcę i promotora tej ustawy – Bartłomieja Sienkiewicza. Tamten projekt dowodzi, że Platforma widziała potrzebę powstania procedur, które dziś zwalcza.
Coś zmieniło się w międzyczasie? Obecnie przepisy nie są potrzebne? Biorąc pod uwagę falę zamachów, jaka przetoczyła się od 2014 roku przez Europę, sygnał o potrzebie powołania przepisów antyterrorystycznych jest jeszcze silniejszy. PO jednak woli sięgać po emocje i atakować instrumenty, które sama chciała wprowadzić w znacznie ostrzejszej formie.
Oderwane od rzeczywistości były także sugestie, że ustawa dotycząca walki z terroryzmem nie powinna jednakowo traktować obywateli krajów UE i tych spoza Unii. Od rządu się oczekuje, że nie będzie wyciągał wniosków z faktu, że współsprawcami ostatnich tragicznych wydarzeń w Europie byli również obywatele krajów UE. Terroryzm nie jest osadzony w polskich tradycjach, jest więc naturalne, że największym wyzwaniem będzie dla Polski zagrożenie terrorystyczne pochodzące z zagranicy. Rząd nie może być ślepy na wyzwania i fakty. A fakty są takie, że również wśród obywateli krajów Unii znajdują się terroryści lub ludzie z nimi współpracujący. Rząd ma obowiązek bronić Polaków przed zagrożeniem płynącym także z Belgii czy Francji.