Przez kilka ostatnich tygodni trwało zamieszanie wokół planów związanych z modernizacją wojska. Wynikało to z faktu, że MON nie prowadzi aktywnej polityki medialnej, nie rozmawia z dziennikarzami, tym samym nie tłumaczy swoich zamiarów.
Z drugiej strony w tym czasie w resorcie odbył się audyt, pod lupę zostały wzięte działania Antoniego Macierewicza – raport końcowy został utajniony, ale niewątpliwie miał wpływ na korektę planów związanych z modernizacją wojska. Te zmieniły się chociażby z tego powodu, że program „Wisła", czyli zakup zestawów rakietowych Patriot, okazał się znacznym obciążeniem dla budżetu resortu (pierwszy etap to ok. 20 mld zł).
Czytaj także: Armia bez limitów
Mariusz Błaszczak w czasie czwartkowej uroczystości w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych zastrzegł, że „pochopne rzucanie pieniędzmi czy datami, jak robili moi poprzednicy, w celach PR-owych, byłoby strasznie nieodpowiedzialne i psułoby negocjacje". W ten sposób odciął się od Macierewicza, który żonglował datami, kwotami, a nawet podawał nazwy producentów uzbrojenia dla wojska, choć przetargi nie zostały rozpisane.
Mariusz Błaszczak podał jednak kilka szczegółów związanych z planami rozwoju wojska. Po pierwsze, docelowo mają one liczyć 200 tys. żołnierzy. Przypomniał, że sformowana zostanie czwarta dywizja Wojska Polskiego, która będzie stacjonowała na wschód od Wisły. „Sformowanie tak dużego związku taktycznego to jednak proces bardzo złożony i wymaga czasu" – podkreślił. Nie podał szczegółów. Nie wiemy więc, kiedy dywizja powstanie, jak będzie uzbrojona, ilu będzie liczyła żołnierzy.