Rodzice bez władzy, dzieci bez dzieciństwa

Przez setki lat nikomu nie przychodziło do głowy, aby podważać rolę rodziców w życiu ich dzieci. Zasada ta na naszych oczach ulega jednak zmianie. I to radykalnej – analizuje socjolog.

Publikacja: 23.05.2018 18:31

Rodzice bez władzy, dzieci bez dzieciństwa

Foto: 123RF

Alfie Evans, ciężko chory chłopiec z Wielkiej Brytanii, odszedł. Wątpliwości pozostały. Nie chcę powtarzać pytań zadawanych już w wielu tekstach, które ukazały się w ostatnim czasie. Mnie najbardziej nurtuje pytanie o współczesne rodzicielstwo. I nawet nie chodzi o dyskusję na temat praw rodziców, ale o podejście do rodzicielstwa w ogóle.

Językiem w rodzinę

Przez ostatnie setki lat nikomu nie przychodziło do głowy, aby podważać rolę rodziców w życiu ich dzieci. Jeszcze niedawno wydawało się, że zasadą generalną jest zaufanie do rodziców i wiara, że to rodzice wiedzą, co dla ich dziecka najlepsze. To na tej wierze zbudowano konwencję o prawach dziecka, na niej zbudowano przepisy mówiące o rodzicielstwie zawarte w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.

Odstępstwa od zasady, że rodzice najlepiej dbają o swoje dzieci, traktowano jako margines społeczny. Zasada ta na naszych oczach jednak ulega zmianie. I to radykalnej. W Polsce także. A zmiany często zaczynają się od języka, który – czy nam się to podoba czy nie – zmienia naszą mentalność.

Pierwszym przykładem jest zbitek wyrazów „przemoc w rodzinie". Od momentu projektowania ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, czyli od ponad dekady, zwrot ten powtarzany jest setki tysięcy razy i odmieniany przez wszystkie przypadki, choć na całym świecie taka przemoc funkcjonuje pod pojęciem „przemoc domowa". Tymczasem „przemoc w rodzinie" buduje obraz polskiej rodziny jako przemocowej, podważając zaufanie do instytucji rodziny w ogóle, a w szczególności do rodziców. Niestety, nie wygląda na to, aby obecny rząd mieniący się „prorodzinnym" zamierzał w tej kwestii coś zmienić.

Szaleństwo opieki

Kolejnym przykładem jest podważanie przez niektóre środowiska pojęcia „władzy rodzicielskiej" i próba jej zmiany na „odpowiedzialność rodzicielską". Według zwolenników tej zmiany termin „władza" kojarzy się pejoratywnie i uprzedmiotawia dziecko względem rodziców.

Tyle że władza, oparta na dobrowolnej akceptacji, mającej źródło w uznaniu jej autorytetu i prawowitości, wskazuje realny stosunek między rodzicami a dziećmi, zobowiązując – oczywiście w wielkim uproszczeniu – dziecko do posłuszeństwa wobec rodziców, a rodziców do wychowywania dziecka, wpływania na jego rozwój w jego najlepszym interesie i decydowania o jego istotnych sprawach. Dyskusja ta nie jest jedynie debatą prawniczą, choć ta jest oczywiście ważna, lecz jest to dyskusja ideologiczna, która w ostateczności osłabia pozycję rodziców wobec ich dziecka.

Rodzice wciąż poddawani są swoistemu terrorowi. Współczesne państwa uczą ich, że zaniedbanie wykonywania władzy rodzicielskiej będzie miało konsekwencje, i to poważne. W związku z tym: rodzice huśtają dzieci, trzymając je, żeby nie spadły (zamiast huśtać nisko, żeby nauczyły się upadku z niewielkiej wysokości), nie pozwalają wychodzić na podwórko, żeby nie spadło z trzepaka, wynajmują niańki do odbioru ze szkół 12-latków, nie zgadzają się na lekcje w terenie – np. w lesie, żeby dziecku nie wszedł kleszcz (niestety, znam takie przypadki). Generalnie nie dają dzieciom doświadczać czy wręcz żyć! W tym szaleństwie zapominają, że sami chodzili do podstawówki z kluczem na szyi, że wchodzili na drzewa, grali w kapsle, że mieli czas na zabawę...

Trudna misja

Przykład małego Alfiego Evansa pokazuje, że kierunek, jakim jest kontrola państwa nad rodziną i osłabianie roli rodziców, jest kierunkiem błędnym. Żeby nie rzec po prostu – złym. To aparat państwowy zdecydował, jak chłopiec ma umrzeć. Wbrew woli rodziców. Mam nadzieję, że polski rząd zastanawia się, jakie powinien podjąć działania, gdy analogiczna sytuacja spotka małoletniego obywatela polskiego mającego miejsce stałego pobytu w Wielkiej Brytanii. A nade wszystko mam nadzieję, że działania rządzących oraz decyzje wymiaru sprawiedliwości będą opierać się na zasadzie zaufania do instytucji rodziny i, poza marginalną patologią, wspieraniem rodziców w wypełnianiu trudnej misji, jaką jest rodzicielstwo.

Autorka jest specjalistą ds. problematyki rodzinnej. Od ponad 20 lat działa na rzecz praw rodziny. W latach 2013–2017 pełniła funkcję pełnomocnika ministra sprawiedliwości ds. konstytucyjnych praw rodziny.

Alfie Evans, ciężko chory chłopiec z Wielkiej Brytanii, odszedł. Wątpliwości pozostały. Nie chcę powtarzać pytań zadawanych już w wielu tekstach, które ukazały się w ostatnim czasie. Mnie najbardziej nurtuje pytanie o współczesne rodzicielstwo. I nawet nie chodzi o dyskusję na temat praw rodziców, ale o podejście do rodzicielstwa w ogóle.

Językiem w rodzinę

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem