Żarty się skończyły

Stoimy przed dylematem: albo rząd Prawa i Sprawiedliwości nie dotrzyma swoich populistycznych i kłamliwych obietnic wyborczych, albo zrujnuje polską gospodarkę – piszą członkowie gabinetów Donalda Tuska.

Aktualizacja: 19.05.2016 23:45 Publikacja: 18.05.2016 19:30

Jacek Rostowski

Jacek Rostowski

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Rząd PiS zapomniał o ważnej zasadzie formułowania medialnego przekazu: nie wolno przeceniać wiedzy słuchaczy czy widzów, ale tym bardziej nie wolno nie doceniać ich inteligencji. Tymczasem słowa przedstawicieli rządu obrażają inteligencję Polaków, bo zakładają brak umiejętności dostrzegania skrajnych sprzeczności w pisowskim opisie stanu gospodarki.

1. Przed wyborami PiS wieszczy rychły upadek Polski, widząc ją pogrążoną w ruinie. Równocześnie jednak zapewnia wyborców, że „da radę" spełnić niezwykle kosztowne obietnice wyborcze, przekraczające 50 mld zł dodatkowych wydatków rocznie, czyli około 3 proc. PKB, łącznie z obniżeniem wieku emerytalnego.

2. Po wygranych wyborach PiS nowelizuje budżet, żeby przerzucić 9 mld zł dochodów na następny rok i częściowo sfinansować 500+. Jako przyczynę podaje jednak zbyt niskie wpływy do budżetu, niepozwalające na realizację zadań państwa (!). Tym samym minister finansów składa przed światem (fałszywe zresztą) zeznania, według których stan finansów polskich jest bardzo zły.

3. Mimo to PiS wprowadza do budżetu finansowanie programu 500+, tzn. wydatek rzędu 17 mld zł w roku 2016 i 23 mld zł w następnym. Do Sejmu wpływają też prezydenckie projekty obniżenia wieku emerytalnego, podniesienia kwoty wolnej od PIT; trwają też prace nad ustawowym przewalutowaniem kredytów frankowych.

4. W tym czasie odbywa się niespotykana dotąd w wolnej Polsce dewastacja demokratycznego państwa prawa.

5. Gdy w styczniu, po raz pierwszy od 26 lat, rating Polski zostaje obniżony przez agencje S&P, ministrowie rządu Beaty Szydło zmieniają zdanie: odwołują fałszywe zeznania i informują świat, że polska gospodarka i finanse państwa są w świetnej kondycji.

6. W ubiegłym tygodniu jednak, podczas pierwszego bodajże w historii „ustnego audytu", ponownie słyszymy, że rządy PO–PSL, które w rzeczywistości osiągnęły najszybszy wzrost gospodarczy w Europie i czwarty najniższy wzrost zadłużenia publicznego do PKB, doprowadziły kraj do ruiny.

7. Tymczasem kilka dni wcześniej, podczas wielkiego marszu opozycji 7 maja, Jarosław Kaczyński w rozmowie z internautami przyznaje, że ludzie rzeczywiście żyją dłużej i „wobec tego mogliby pracować dłużej". Jednak deklaruje, szczególnie groźne dla przyszłości Polski, obniżenie wieku emerytalnego, „bo tak przyrzekliśmy".

Ten informacyjny chaos dowodzi, że PiS zapomniał także o innej ważnej zasadzie: nigdy nie mamy drugiej szansy, żeby zrobić pierwsze wrażenie.

Dlatego właśnie każdy mądry rząd zaraz po wyborach podejmuje kroki pozwalające zabezpieczyć finansowanie programów, dzięki którym wygrał wybory. Wiadomo, że realizacja każdej obietnicy wyborczej to wydatek z budżetu państwa, czyli z kieszeni podatników. Warto zatem najpierw zadbać o dodatkowe dochody, które mają sfinansować nowe wydatki. Takie działania, oprócz waloru zwyczajnej racjonalności, mają też walor budowania wizerunku nowego rządu w świecie, bo pierwsze miesiące pracy rządu są dla naszych zagranicznych partnerów, dla inwestorów i rynków finansowych właśnie jak „pierwsze wrażenie". Tymczasem PiS na wejściu popełnił niewybaczalne błędy.

Rząd odetchnął z ulgą, kiedy okazało się, że agencja ratingowa Moody's obniżyła do negatywnej tylko perspektywę ratingu Polski, a nie samą ocenę. Decyzja agencji była jak najbardziej racjonalna. Metodologia Moody's nadaje większą wagę bieżącej sytuacji makroekonomicznej kraju niż metodologia agencji S&P, dla której więcej ważą fundamentalne uwarunkowania instytucjonalne przyszłego rozwoju gospodarki, takie jak rządy prawa.

S&P zgodnie ze swoją metodologią obniżyła Polsce rating już w styczniu. Moody's „jedynie" ostrzegł rząd, że albo wycofa się on ze swoich nieodpowiedzialnych obietnic wyborczych, albo rating zostanie obniżony za sześć miesięcy. W bardzo podobnym tonie wypowiedział się dwa dni później, 16 maja, Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Czyli jest dokładnie odwrotnie, niż przekonuje PiS – stan polskiej gospodarki jest dobry (ba, nawet bardzo dobry), ale rząd nie „da rady" spełnić swoich obietnic wyborczych bez... zniszczenia tego, co jest.

Konsekwencje takiej postawy są oczywiste. I nie chodzi tylko o wizerunkowe straty ponoszone przez Polskę, która ze stabilnego i racjonalnego kraju pod władzą PiS zmienia się w nieprzewidywalne, a więc niewiarygodne państwo. Brak wiarygodności to brak zaufania i bezpieczeństwa dla inwestycji, polskich i zagranicznych, a zatem mniej nowych miejsc pracy. To także bezpośrednia przyczyna wyższego oprocentowania polskich obligacji, które już dzisiaj są droższe od węgierskich (chociaż to kraj o znacznie niższym ratingu od Polski). To także spadek wartości złotego, a więc wyższe raty kredytów walutowych i mniej pieniędzy w portfelach Polaków. To – w końcu – droższe kredyty inwestycyjne i wyższe koszty obsługi długu samorządów, a więc powolniejszy rozwój, którego pierwsze symptomy są chyba widoczne, sądząc po danych GUS o dynamice wzrostu PKB oraz sprawozdaniu z wykonania budżetu za pierwszy kwartał roku 2016. Nie tylko wzrost PKB wyniósł jedynie 3 proc., a nie 3,6 proc., jak rząd przewiduje na cały 2016 rok, ale nie ma też zapowiadanego wzrostu dochodów budżetu państwa na skutek nowych podatków, a ściągalność „starych" jest niższa od zakładanej.

Co to znaczy dla Prawa i Sprawiedliwości? Żarty się skończyły. Gdyby nie brzmiało to zbyt ad personam, to należałoby powiedzieć: szydło powoli wychodzi z worka. Dylemat jest jasny: albo rząd nie dotrzyma swoich populistycznych i kłamliwych obietnic wyborczych, albo zrujnuje polską gospodarkę.

Jacek Rostowski jest politykiem PO, w latach 2007–2013 był ministrem finansów (w roku 2013 – wicepremierem)

Izabela Leszczyna jest posłanką PO, w latach 2013–2015 była sekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów

Rząd PiS zapomniał o ważnej zasadzie formułowania medialnego przekazu: nie wolno przeceniać wiedzy słuchaczy czy widzów, ale tym bardziej nie wolno nie doceniać ich inteligencji. Tymczasem słowa przedstawicieli rządu obrażają inteligencję Polaków, bo zakładają brak umiejętności dostrzegania skrajnych sprzeczności w pisowskim opisie stanu gospodarki.

1. Przed wyborami PiS wieszczy rychły upadek Polski, widząc ją pogrążoną w ruinie. Równocześnie jednak zapewnia wyborców, że „da radę" spełnić niezwykle kosztowne obietnice wyborcze, przekraczające 50 mld zł dodatkowych wydatków rocznie, czyli około 3 proc. PKB, łącznie z obniżeniem wieku emerytalnego.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem