Wywiad udzielony przez generała Romana Polkę przepełniony jest tezami i opiniami, z którymi trudno jest mi się zgodzić. W wielu fragmentach pan generał zastosował nadinterpretację, niekiedy także – co zdumiewa u oficera z takim doświadczeniem – przeinaczył fakty.
„Spadek" po poprzednikach
Zmiany w armii dokonywane przez obecne kierownictwo MON mają na celu wzmocnienie bezpieczeństwa Polski. Proces ten wymaga czasu i roztropności, jesteśmy bowiem w trakcie naprawdę głębokich reform naszego wojska. W tym celu pod kierownictwem ministra Antoniego Macierewicza wiceminister Tomasz Szatkowski wraz z międzynarodowym zespołem współpracowników przygotowuje strategiczny przegląd obronny. To pierwsze tego rodzaju przedsięwzięcie w wolnej Polsce. Przeprowadzamy gruntowne badania pozwalające odpowiednio zdiagnozować bolączki, z którymi borykała się polska armia, by odpowiednio na nie zareagować. Niestety, w latach 2004–2011 poprzednie dwa przeglądy strategiczne były przeprowadzone w nieodpowiedni metodologicznie sposób, a formułowane w nich tezy opierały się w dużej mierze na politycznie poprawnych dogmatach. W spadku po poprzednikach dostaliśmy także kompletnie niewydolny system dowodzenia. Gen. Polko sam wielokrotnie wskazywał na jego słabości.
Nie mają również oparcia w faktach zarzuty, że nie mamy kim obsadzać kluczowych stanowisk. Proces awansów obecnie jest bardziej złożony, ale również bardziej transparentny i przewidywalny. Zwłaszcza awansowani na wyższe stopnie oficerskie to niemal zawsze uczestnicy misji w Iraku, Afganistanie, Kosowie czy Czadzie, często absolwenci zagranicznych kursów lub uczelni wojskowych. Wnikliwie badamy, co jest zgodne z interesem RP, i wyłącznie na tej podstawie podejmujemy decyzje.
Dążymy do zwiększenia liczebności naszego wojska, co jest obecnie koniecznością. Czynienie z tego zarzutu jest zdumiewające. Jest to de facto przyznanie, że rację mieli ci, którzy narażali Polskę na niebezpieczeństwo, zmniejszając realną liczbę żołnierzy poniżej 100 tys. My planujemy systematyczny rozwój sił zbrojnych do 200 tys. świetnie wyszkolonych żołnierzy i oficerów. Liczy się jednak nie tylko liczebność. Morale i ocena kierunku zmian w wojsku są najlepsze od siedmiu lat. Takie wnioski płyną z badań socjologicznych oraz sygnałów dobiegających nie tylko od kadry oficerskiej, ale przede wszystkim z zaniedbywanego przez lata korpusu szeregowych. Są oni wdzięczni ministrowi Antoniemu Macierewiczowi, że w końcu ich sumienna, wieloletnia służba ojczyźnie jest doceniana. Po 12 latach poświęceń dla Polski nie muszą budować swojej pozycji zawodowej od nowa w cywilu. M.in. ta zmiana została wprowadzona właśnie przez obecnego ministra obrony narodowej.
Wbrew temu, co sugeruje gen. Polko, w ministerstwie nikt nie patrzy w metrykę. Obecnie przy wyznaczaniu na poszczególne stanowiska służbowe jedynym kryterium są posiadane przez żołnierzy kompetencje do sprawowania danych funkcji. Jeśli jest taka możliwość i potrzeba, wskazywane osoby powoływane są do służby nawet z wojskowej emerytury. Wojskowych rozlicza się z sukcesów i porażek, a nie z daty urodzenia. Nikt nie został odwołany tylko z tego powodu, że urodził się w PRL. Wielu oficerów urodzonych przed 1989 r. zajmuje ważne stanowiska, dlatego krytyka w tej materii wyjątkowo mija się z rzeczywistością.