Oczy całego świata zwrócone są w tych dniach na szpital Alder Hey w Liverpoolu, gdzie leży skazany na śmierć przez sądy i lekarzy niespełna dwuletni Alfie Evans. Żadne słowa nie są w stanie opisać bezduszności angielskiego systemu prawnego, który w imię źle pojmowanego humanitaryzmu nakazał dziecku powoli umierać, bo tak będzie dla niego „lepiej".
Bezsilność świata
Wedle zgodnych opinii lekarzy chłopiec miał umrzeć w ciągu kilku minut po odłączeniu od aparatury medycznej. Nie umarł. Żyje, choć zapewne śmierć wkrótce zabierze go z tego świata. W jego sprawie zrobiono niemal wszystko. Zaangażowali się w nią papież, politycy (m.in. prezydenci USA i Polski), zwykli ludzie. Znalazł się szpital w Rzymie, który chce się podjąć jego leczenia. Ale wszystko na nic. Międzynarodowa opinia publiczna jest właściwie bezsilna. Za czczą paplaninę, ocierająca się o populizm, należy w tej sytuacji uznać wypowiedź wicepremier Beaty Szydło, że Polska zrobi wszystko, by chłopcu pomóc. Dziś, poza modlitwą za tego malca, w istocie niewiele można dla niego zrobić.
Przy okazji tej sprawy muszą pojawić się pytania o to, gdzie jako ludzie doszliśmy. Czy odrzucając uniwersalne wartości, na których przez wieki opierał się nasz świat, nie znaleźliśmy się dziś na skraju przepaści? Czy godząc się na zapłodnienie in vitro, aborcję, eutanazję, na ogromną ingerencję systemów prawnych w nasze prywatne życie, nie podcinamy gałęzi, na której siedzimy? Czy nie weszliśmy w nie swoją rolę?
Małego Alfiego w istocie potraktowano jak przedmiot. Odarto z godności. Jest jak zużyty mebel, którego nie ma sensu przestawiać już z kąta w kąt, ale trzeba po prostu wyrzucić na śmietnik, by nie zagracał domu. Chory, leżący w szpitalu pod aparaturą medyczną chłopiec jest niczym taki mebel. Nawet jeśli uda się przedłużyć mu życie o dwa, trzy miesiące, może nawet kilka lat, to i tak będzie obciążeniem dla społeczeństwa. A współczesny świat obciążeń się pozbywa. Są przecież w Europie kraje, w których na świat nie przychodzą już dzieci z zespołem Downa. Społeczeństwa – dla własnej wygody – zdecydowały, że takie przypadki trzeba eliminować wcześniej. Po co później łożyć ze wspólnych podatków na ich utrzymanie?
Zamiast okrucieństwa
Myślę, że warto przypomnieć sobie w tym miejscu słowa papieża Franciszka, które wypowiedział w Polsce, w krakowskim szpitalu na Prokocimiu: „Jakże bardzo chciałbym, abyśmy jako chrześcijanie byli zdolni do stawania u boku chorych tak, jak Jezus, w milczeniu, przytulając ich, z modlitwą. Nasze społeczeństwo jest niestety zanieczyszczone kulturą odrzucenia, która jest przeciwieństwem kultury przyjęcia. Zaś ofiarami kultury odrzucenia są właśnie osoby najsłabsze, najbardziej kruche; a to jest okrucieństwem".