Sztuczna inteligencja, uczące się algorytmy i big data (cyfrowe zbiory danych) to ostatnio bardzo gorące tematy. Czy słusznie obawiamy się buntu maszyn?
„The Guardian" rozpoczął kilka dni temu na nowo debatę wokół wpływu algorytmów na demokrację, tym razem w polskim kontekście. Narzędzie stworzone przez firmę Cambridge Analytica miało pomóc Andrzejowi Dudzie w zwycięstwie w wyborach prezydenckich. Dokładnie ten sam zarzut, pod adresem tej samej firmy był wysuwany w kontekście wyników ostatnich wyborów prezydenckich w USA oraz brexitu w 2016 roku. Chodzi mianowicie o to, że dzięki danym gromadzonym przez Facebooka możliwe stało się dokładniejsze profilowanie potencjalnych wyborców i skuteczniejsze docieranie do nich z konkretnymi informacjami.
Jak to działa?
Mechanizm działania tego narzędzia był następujący: jeżeli dysponujemy grupą osób, które obserwują na Facebooku pewnego polityka, to możemy dostrzec, że duża część z nich obserwuje również innego polityka tej samej partii lub publicystę o podobnej orientacji ideologicznej. Jest to dość oczywiste.
Niemniej takie platformy, jak Facebook czy Google, zbierają informacje nie tylko na temat jednej kategorii zainteresowań: przekazujemy im informacje na temat oglądanych filmów, odwiedzanych miejsc, słuchanej muzyki, czytanych książek, a nawet przebytych chorób. Każda aktywność – nie tylko „polubienie" jakiegoś posta czy strony, ale także wyszukiwanie czy oglądanie – zostawia na serwerze cyfrowy ślad. Żadna osoba na świecie nie będzie w stanie wgłębić się w czytanie naszej cyfrowej historii, ponieważ zajęłoby jej to zbyt dużo czasu. Jeżeli jednak oddamy to zadanie odpowiednio skonstruowanemu algorytmowi, będzie on w stanie te informacje uporządkować i skatalogować, a następnie zrobić z nich użytek. A to wszystko w ciągu ułamków sekundy.
Na podstawie danych zebranych z milionów facebookowych profili stworzono mechanizm, który dobierał osoby podatne na konkretne treści, a więc takie, które z wysokim prawdopodobieństwem zainteresowane będą takim, a nie innym przekazem. Następnie mechanizm „ułatwiał dostęp" do takich właśnie treści. Wpłynęło to oczywiście na ich popularność i przełożyło się na wyborczy wynik kandydatów prawicowych czy też głosowanie za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.