Złożenie przez grupę posłów Prawa i Sprawiedliwości projektu nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej spowodowało ożywienie debaty na temat IPN, jego działalności i przyszłości. Samo w sobie powinno to być impulsem pozytywnym – nie ma nic lepszego dla każdej instytucji publicznej jak poważna debata na temat jej misji i strategii.
Niestety, w dotychczasowej dyskusji padają argumenty będące trudnymi do zweryfikowania, mglistymi ogólnikami bazującymi na braku wiedzy oraz zwykłe nieprawdy. Dziwi to tym bardziej, że przez ostatnie lata podczas sejmowych i senackich debat nad przedstawianą corocznie informacją o działalności IPN, ze strony posłów PiS padały jedynie wyrazy uznania za sposób wypełniania przez Instytut swojej misji.
Nieuzasadnione zarzuty
Jak dowiadujemy się od wnioskodawców, w imieniu których wypowiedział się wicemarszałek Sejmu i jednocześnie przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki, chodzi o to, aby „zdynamizować działania IPN, żeby powrócił czas z okresu prezesury świętej pamięci Janusza Kurtyki, żeby Instytut znów stał się instytucją cieszącą się powszechnym szacunkiem i autorytetem". Pomijając już dość zaskakujący sposób dynamizowania działalności dużej instytucji poprzez jej rozdymanie (siedem pionów w miejsce czterech, rozbicie pionu naukowo-edukacyjnego, co najmniej kilkuset dodatkowych pracowników i kilkadziesiąt stanowisk kierowniczych), należy zauważyć, że stwierdzenie to jest całkowicie nieprawdziwe. Badania prowadzone przez CBOS od stycznia 2010 roku do stycznia 2016 roku pokazują, że zaufanie do Instytutu Pamięci Narodowej wzrosło odpowiednio z 51 proc. do 62 proc., a odsetek respondentów niedarzących Instytutu Pamięci Narodowej zaufaniem zmniejszył się z 28 proc. do 15 proc., a więc niemal o połowę.
Kolejnym zarzutem o charakterze ogólnym było niezbyt dobre wywiązywanie się z zadań, do których powołany został IPN, a którymi jest „zajmowanie się aktami SB", „upowszechnianie badań nad nimi" oraz „przedstawianie obrazu zniszczeń, które wyrządził komunistyczny reżim". Znów należy zacząć od stwierdzenia, że jest to bardzo wybiórcze potraktowanie zadań, które ustawodawca postawił przed Instytutem. Pomija bowiem choćby kwestię zbrodni niemieckich popełnionych w czasie II wojny światowej. Co więcej, łatwo zauważyć tu niekonsekwencję – sami wnioskodawcy nowelizacji zmierzają do rozbudowania działalności naukowej i edukacyjnej IPN poprzez rozszerzenie jego zakresu chronologicznego z historii najnowszej na porozbiorową i najnowszą, czyli bez mała 200 lat (1795–1990).
Ale nawet przyjmując optykę badań akt SB, trudno stwierdzić, że IPN w trakcie kadencji obecnego prezesa dr. Łukasza Kamińskiego na jakimkolwiek polu sprzeniewierzył się tym obowiązkom. Archiwum Instytutu zyskało nową, nowoczesną siedzibę, czas oczekiwania na dokumenty znacznie się skrócił, użytkownicy otrzymali do dyspozycji nowoczesne narzędzie – Cyfrowe Archiwum, wydatnie ułatwiające pracę. Biuro Edukacji Publicznej w swoich 11 centralnych projektach badawczych wiele prac i wysiłku poświęciło m.in. tej tematyce, czego efektem są dziesiątki książek opisujących zbrodnie komunizmu. Temu służyły też projekty edukacyjne i liczne działania popularyzatorskie (także prowadzone w internecie).