Jasionowski: Dyplomacji brakuje jakości

Bardziej niż kiedykolwiek MSZ potrzebuje dziś świeżej krwi, ekspertów, którzy stawią czoła narastającym wyzwaniom – pisze dyrektor generalny służby zagranicznej.

Aktualizacja: 21.03.2017 21:17 Publikacja: 20.03.2017 19:23

Jasionowski: Dyplomacji brakuje jakości

Foto: Archiwum prywatne

Od przemian ustrojowych minęło w Polsce prawie 28 lat. Wiele instytucji państwowych zreformowano, powołano także nowe służby. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w praktyce nigdy takim zmianom nie podlegało, a o potrzebie reformy służby zagranicznej mówiło się już od wielu lat.

Wokół kwestii zmiany ustawy o służbie zagranicznej powstało wiele mitów, niedomówień czy wręcz przekłamań. Przedstawione przez MSZ propozycje nie mają charakteru tzw. czystki i nie mają „pozwolić na przeprowadzenie opcji zerowej", o czym na łamach „Rzeczpospolitej" 16 marca („Opcja zero w MSZ") pisał Paweł Zalewski, ale stanowią konieczną próbę systemowego uporządkowania wybranych zagadnień, w tym kwestii kadrowych.

Koniunkturalizm i serwilizm

Myślenie w kategoriach państwa, a nie swojego interesu, wciąż pozostaje kluczowe dla większości pracowników resortu, mimo to trzeba ze smutkiem przyznać, że dla wielu osób MSZ jest wyłącznie zwykłym miejscem pracy. Niczym ponadto. Należy wyraźnie przypomnieć, że Służba Zagraniczna jest służbą państwową. Niestety, wiele osób przejęło ze służb to, co najgorsze, jak choćby źle pojęty serwilizm, który kazał wykonać każde, nawet sprzeczne z prawem, polecenie przełożonych.

W opinii Pawła Zalewskiego nowa ustawa będzie premiować „koniunkturalizm i serwilizm wobec aktualnie rządzących, zamiast urzędniczej pomysłowości i odwagi w wyrażaniu poglądów". Pragnę zauważyć, że to właśnie brak tej odwagi w wyrażaniu poglądów zgodnie ze swoją wiedzą i stanem prawnym doprowadził do stanu, w którym Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi szereg postępowań w związku z podejrzeniem o działania pracowników resortu na szkodę interesu publicznego i liczne nieprawidłowości przy budowie ambasady w Berlinie lub zakupie nieruchomości dla MSZ w Warszawie w minionych latach. To bolesne dziedzictwo z lat 2007–2015 właśnie tego serwilizmu wobec aktualnie rządzących, którego dopiero teraz tak bardzo obawia się Paweł Zalewski.

Według niego przegląd kadr w konsekwencji oznaczać może „mniej kontrowersyjnych notatek i odwagi cywilnej". Mniej niż teraz? Obecnie większość notatek i opracowań przechodzi bowiem przez wieloetapowe parafy, głównie ze strachu przed napisaniem swojej osobistej, jednoznacznej opinii. Brakuje notatek opisujących synergię pewnych zjawisk. Dyplomaci tracą czas na biurokratyczne przeszkody, brakuje im chwili na wspólny ferment intelektualny, na toczenie sporów i szukanie najlepszych rozwiązań dla Polski. Przez wiele lat nie przywiązywano do tego specjalnej wagi. Nikt tego bowiem nie oczekiwał. Patent na pomysły we wszystkich sprawach, niezależnie od ich racjonalności, miała wyłącznie jedna osoba. Dziś tak nie jest. Sanacja MSZ to wspólna sprawa i odpowiedzialność wszystkich osób pracujących w resorcie spraw zagranicznych.

Marksizm-leninizm w służbie Polski

W pełni zgadzam się zatem z Pawłem Zalewskim, że „sprawa jakości naszej dyplomacji jest poważna". To właśnie dlatego myślą przewodnią projektu tej ustawy jest chęć przywrócenia słowom i instytucjom ich podstawowego sensu oraz znaczenia. MSZ ma przede wszystkim aktywnie współuczestniczyć w tworzeniu polskiej polityki zagranicznej. To podstawowe zadanie tego resortu. Dziś nawet pobieżne przyjrzenie się strukturze organizacyjnej MSZ prowadzi wprost do konstatacji, że ministerstwo z coraz większym trudem obsługuje samo siebie, a jego misja schodzi na drugi plan. Bez zmian ustawowych nie jesteśmy w stanie szybko zmienić tego stanu rzeczy.

Dlatego chcemy i musimy poprawić jakość naszej dyplomacji. Wśród członków służby cywilnej w MSZ kilkaset osób nie ma bowiem potwierdzonej znajomości choćby jednego języka obcego. Wśród ambasadorów tytularnych znajdziemy osoby, które nigdy nie pracowały w placówce zagranicznej. W resorcie nadal obecni są oficerowie peerelowskiej bezpieki i ich tajni współpracownicy, którzy w latach 80. rozpoczynali karierę od śledzenia emigracji i donoszenia na kolegów. Stanowili jeden z filarów totalitarnego państwa, jakim była PRL, a po 1989 roku – dzięki dawnym przełożonym i układom służbowym – nadal zajmowali wysokie stanowiska w dyplomacji. W resorcie pracuje ponadto spore grono absolwentów licznych uczelni sowieckich. Przydatność biegłej znajomości zasad marksizmu-leninizmu, nieobcej absolwentom tychże uczelni, jest dla współczesnej Polski i jej służby zagranicznej znikoma. Przypomnę, że wielu z tych absolwentów awansowało w równie przyspieszonym tempie, co w niejasnych okolicznościach, tworząc swoiste koło wsparcia własnej kariery. To najlepszy przykład „karier na skróty", które zdaniem Pawła Zalewskiego miałaby premiować dopiero nowa ustawa. Na dowód tego, że wspomniany przez niego „podział na równych i równiejszych" nie tyle dopiero powstanie, ile latami istniał, należy wskazać, że nieliczni absolwenci wspomnianych uczelni nie robili kariery – zwłaszcza kosztem innych – choć rzetelnie pracowali dla dobra Polski, a ich praca stanowiła wartość dodaną dla służby zagranicznej.

Europejska zawierucha

Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w MSZ jest też spora grupa osób, które nie tylko nie utożsamiają się ze służbą zagraniczną, ale zwyczajnie nic nie robią. Niestety, w resorcie od lat toczy się błędne koło niemożności zwolnienia takiego nieprzydatnego pracownika. Instrumenty prawne dające możliwość zrezygnowania z takich osób, jak choćby oceny okresowe, uległy niestety zwyrodnieniu. Nowa ustawa pozwoli przerwać to błędne koło. W mediach pojawiał się zarzut o zwolnieniach w MSZ z uwagi na chęć zatrudnienia ,,swoich" pracowników, „partyjnych nominatów", obawa, że „decyzje o zwolnieniach mogą być arbitralne i politycznie motywowane". Nic bardziej błędnego. Od wielu lat proces przyjmowania osób na aplikację dyplomatyczno-konsularną był fasadowy i niewiele wnosił do ożywienia kadrowego. Dziś Akademia Dyplomatyczna ma przydzielone środki oraz możliwości, aby liczba aplikantów stale rosła. Przyjmować będziemy także pracowników kontraktowych, specjalistów z wielu dziedzin – od informatyków po pracowników think tanków, samorządowców, naukowców czy współpracujących z nami od dawna przedstawicieli organizacji pozarządowych. „Tylko nie teraz" –pisze o zmianach kadrowych w MSZ Paweł Zalewski. Pozwolę sobie na pytanie: jeśli właśnie nie teraz, to kiedy? Bardziej niż kiedykolwiek Ministerstwo Spraw Zagranicznych potrzebuje dziś, w dobie „największej europejskiej i światowej zawieruchy", dopływu świeżej krwi, profesjonalistów i ekspertów, którzy wzmocnią resort i stawią czoła narastającym wyzwaniom.

Jasno określone kryteria

Reasumując, poza grupą wyraźnie określoną w projekcie ustawy (byli oficerowie i TW), którzy automatycznie stracą pracę, przeglądowi kadr zostanie poddany cały personel resortu. Zasada jest prosta – kto dobrze pracował i pracuje, nie ma powodów do obaw. Dla przypomnienia: MSZ kilka lat temu, za kadencji ministra Radosława Sikorskiego, przeprowadziło zwolnienia około 300 pracowników bez jakichkolwiek konsultacji oraz zmian ustawowych, a przede wszystkim bez określenia kryteriów zwalniania. Dziś jasno określamy kryteria, a skala zwolnień będzie mniejsza.

Bez zmiany naszej mentalności zmiana przepisów jednak niewiele pomoże. Musimy powrócić do myślenia w kategoriach służby i państwa. Dziś służba państwu nie wymaga od nas płacenia największej daniny, jaką musiało zapłacić wielu z naszych przodków. Dziś wymagana jest od nas przede wszystkim odwaga cywilna, rzetelność, uczciwość, wiedza i pewien stopień poświęcenia. Kanwą proponowanych zmian stała się łacińska zasada dotycząca prawa, że dobre ustawy rodzą się ze złych obyczajów. Gdy zmiany wejdą w życie, to tylko od dyplomatów zależeć będzie, czy praktyka jej stosowania będzie dobra.

Autor jest prawnikiem i dyplomatą. Był m.in. ambasadorem RP w Serbii w latach 2009–2014. Od 2016 roku jest dyrektorem generalnym służby zagranicznej

Od przemian ustrojowych minęło w Polsce prawie 28 lat. Wiele instytucji państwowych zreformowano, powołano także nowe służby. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w praktyce nigdy takim zmianom nie podlegało, a o potrzebie reformy służby zagranicznej mówiło się już od wielu lat.

Wokół kwestii zmiany ustawy o służbie zagranicznej powstało wiele mitów, niedomówień czy wręcz przekłamań. Przedstawione przez MSZ propozycje nie mają charakteru tzw. czystki i nie mają „pozwolić na przeprowadzenie opcji zerowej", o czym na łamach „Rzeczpospolitej" 16 marca („Opcja zero w MSZ") pisał Paweł Zalewski, ale stanowią konieczną próbę systemowego uporządkowania wybranych zagadnień, w tym kwestii kadrowych.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?