Od przemian ustrojowych minęło w Polsce prawie 28 lat. Wiele instytucji państwowych zreformowano, powołano także nowe służby. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w praktyce nigdy takim zmianom nie podlegało, a o potrzebie reformy służby zagranicznej mówiło się już od wielu lat.
Wokół kwestii zmiany ustawy o służbie zagranicznej powstało wiele mitów, niedomówień czy wręcz przekłamań. Przedstawione przez MSZ propozycje nie mają charakteru tzw. czystki i nie mają „pozwolić na przeprowadzenie opcji zerowej", o czym na łamach „Rzeczpospolitej" 16 marca („Opcja zero w MSZ") pisał Paweł Zalewski, ale stanowią konieczną próbę systemowego uporządkowania wybranych zagadnień, w tym kwestii kadrowych.
Koniunkturalizm i serwilizm
Myślenie w kategoriach państwa, a nie swojego interesu, wciąż pozostaje kluczowe dla większości pracowników resortu, mimo to trzeba ze smutkiem przyznać, że dla wielu osób MSZ jest wyłącznie zwykłym miejscem pracy. Niczym ponadto. Należy wyraźnie przypomnieć, że Służba Zagraniczna jest służbą państwową. Niestety, wiele osób przejęło ze służb to, co najgorsze, jak choćby źle pojęty serwilizm, który kazał wykonać każde, nawet sprzeczne z prawem, polecenie przełożonych.
W opinii Pawła Zalewskiego nowa ustawa będzie premiować „koniunkturalizm i serwilizm wobec aktualnie rządzących, zamiast urzędniczej pomysłowości i odwagi w wyrażaniu poglądów". Pragnę zauważyć, że to właśnie brak tej odwagi w wyrażaniu poglądów zgodnie ze swoją wiedzą i stanem prawnym doprowadził do stanu, w którym Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi szereg postępowań w związku z podejrzeniem o działania pracowników resortu na szkodę interesu publicznego i liczne nieprawidłowości przy budowie ambasady w Berlinie lub zakupie nieruchomości dla MSZ w Warszawie w minionych latach. To bolesne dziedzictwo z lat 2007–2015 właśnie tego serwilizmu wobec aktualnie rządzących, którego dopiero teraz tak bardzo obawia się Paweł Zalewski.
Według niego przegląd kadr w konsekwencji oznaczać może „mniej kontrowersyjnych notatek i odwagi cywilnej". Mniej niż teraz? Obecnie większość notatek i opracowań przechodzi bowiem przez wieloetapowe parafy, głównie ze strachu przed napisaniem swojej osobistej, jednoznacznej opinii. Brakuje notatek opisujących synergię pewnych zjawisk. Dyplomaci tracą czas na biurokratyczne przeszkody, brakuje im chwili na wspólny ferment intelektualny, na toczenie sporów i szukanie najlepszych rozwiązań dla Polski. Przez wiele lat nie przywiązywano do tego specjalnej wagi. Nikt tego bowiem nie oczekiwał. Patent na pomysły we wszystkich sprawach, niezależnie od ich racjonalności, miała wyłącznie jedna osoba. Dziś tak nie jest. Sanacja MSZ to wspólna sprawa i odpowiedzialność wszystkich osób pracujących w resorcie spraw zagranicznych.