Aleksander Hall o patriotyzmie

Najpoważniejszą przeszkodą w reintegracji polskiej wspólnoty politycznej jest populistyczna i antyelitarna polityka obozu rządzącego – pisze publicysta.

Aktualizacja: 15.03.2017 07:00 Publikacja: 13.03.2017 20:34

Aleksander Hall

Aleksander Hall

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman

Artykuł Jana Szomburga „Polska wymaga reintegracji" („Rzeczpospolita", 3 marca 2017 r.) porusza kwestię fundamentalną, gdyż nasza narodowa wspólnota nigdy jeszcze po 1989 r. nie była tak głęboko podzielona jak obecnie. Szomburg ma rację, pisząc, że kluczowym warunkiem sprawnego funkcjonowania wspólnoty narodowej jest istnienie prawdziwej wspólnoty tożsamości i wartości. Trudno nie zgodzić się z nim, gdy stwierdza, że budując wspólnotę Polaków, trzeba sięgać do wszystkich korzeni historycznych i szanować różne tradycje. Słusznie wskazuje też, że zadaniem Rzeczypospolitej jest pomoc w kształtowaniu ludzi wolnych i odpowiedzialnych. Moim zdaniem nie trafia jednak w sedno sprawy, definiując główny ideowy spór w Polsce jako konfrontację pomiędzy dwiema postszlacheckimi, inteligenckimi narracjami: liberalno-demokratyczną i konserwatywno-narodową.

W obronie III RP

Szomburg popełnia podwójny błąd: definiując tożsamość stron sporu i wskazując wielkiego nieobecnego, jakim ma być narracja grup o korzeniach chłopskich, stanowiących większość społeczeństwa, w tym klasy średniej. Zacznę od drugiej kwestii. Od ostatnich dziesięcioleci XIX w. intensywnie przebiegał proces kształtowania narodu składającego się ze wszystkich warstw społecznych, w tym najliczniejszej – chłopskiej. Można dyskutować nad tym, kiedy ten proces się zakończył, ale nie ulega wątpliwości, że już się on dokonał. Warstwa chłopska nie była w tym procesie stroną, która wyłącznie czerpie ze szlachecko-inteligenckiego etosu. Wnosiła ona także do wspólnoty narodowej własne wartości i wydawała własne elity.

Nie tylko znaczna część obecnej klasy średniej, ale także inteligencji ma chłopskie korzenie. Ci ludzie nie są wielkim nieobecnym w polskich sporach. Od dawna biorą w nich udział. Oczekiwanie na zabranie głosu przez wielkiego nieobecnego jest więc iluzją.

Sądzę, że Szomburg myli się także, charakteryzując główne strony sporu. Zakorzenienie Polski na Zachodzie, akceptacja liberalnej demokracji i odrzucenie „trzeciej drogi" w gospodarce zostało zaakceptowane po 1989 r. przez bardzo szerokie i ideowo zróżnicowane kręgi społeczeństwa. W tym kierunku zmierzali politycy reprezentujący różne kierunki: chadecy, konserwatyści, liberałowie, socjaldemokraci i ludowcy. Tylko część z nich – stanowiąca wyraźną mniejszość – sprowadzała rolę Polski jedynie do kopiowania zachodnich wzorców, miała poczucie niższości wobec Zachodu czy lekceważyła znaczenie wartości narodowych.

Ojcowie założyciele III Rzeczypospolitej, wywodzący się z Solidarności, byli mądrymi patriotami odczuwającymi dumę z narodowych osiągnięć, do jakich słusznie zaliczali także pokojową walkę o wolność i kształtowanie niepodległego państwa po przełomie 1989 r. Starannie unikali jednak przeciwstawiania Polski Europie, odwoływania się do narodowych kompleksów i urazów. Zwracali uwagę na potrzebę wysiłku i odrabiania dystansu do zamożnych narodów Europy Zachodniej.

Odrzucali demagogię i składanie społeczeństwu obietnic ekonomicznych bez pokrycia. Dziś ten sposób myślenia o Polsce znajduje się w odwrocie.

Obóz polityczny, który wygrał ostatnie wybory prezydenckie i parlamentarne, reprezentuje zupełnie inną postawę. Czy jego narrację można nazwać konserwatywno-narodową, jak twierdzi Jan Szomburg? Czy taka jest tożsamość obozu PiS?

Kaczyński nie jest konserwatystą

Owszem, odwołuje się on do niektórych wartości konserwatywnych, takich jak poszanowanie religii, rodziny, moralności chrześcijańskiej w sferze obyczajowej i – bardzo selektywnie traktowanej – tradycji, ale jednocześnie do tych, które są zaprzeczeniem konserwatyzmu: populizmu i antyelitaryzmu. Widzi przeciwnika we władzy samorządowej i niezależnym sądownictwie. Dąży do scentralizowania władzy publicznej i w dążeniu do tego celu nie cofa się przed łamaniem i naginaniem konstytucji. PiS nie jest więc ugrupowaniem konserwatywnym. A czy jest ugrupowaniem narodowym? Jeśli brać pod uwagę deklaracje i częstotliwość odwoływania się jego polityków do wartości narodowych, sprawa wydawałaby się oczywista.

PiS nie tylko prezentuje się jako partia patriotyczna i narodowa, ale też stwarza wrażenie, że ma monopol na patriotyzm i trafne odczytywanie interesu narodowego. Nie po raz pierwszy w historii Polacy różnią się w ocenie, jaka postawa służy ojczyźnie.

PiS popełnia ciężki grzech, próbując budować patriotyzm na dyskwalifikowaniu dorobku naszego państwa i społeczeństwa po 1989 r., manipulując naszą historią tak, by służyła interesom politycznym obecnej władzy, i próbując tworzyć narodowy mit o „zbrodni smoleńskiej". Zwłaszcza ta ostatnia sprawa przyczynia się do rozdarcia narodu.

Trzeba sprawę przedstawić jasno: w obecnej fazie naszej historii najpoważniejszą przeszkodą w reintegracji Polski jest polityka obozu rządzącego. Jej kierunki wyznacza Jarosław Kaczyński.

Odtworzyć wspólnotę

Uczucia narodowe stanowią i będą jeszcze bardzo długo stanowić wielką siłę. Przynależność do narodu daje jednostce poczucie zakorzenienia i bycia częścią wspólnoty. We współczesnym świecie, a zwłaszcza w naszym kręgu cywilizacyjnym, nie ma wspólnoty szerszej, a jednocześnie równie spójnej, zakorzeniającej jednostkę w długim historycznym czasie i równie szerokiej kulturowej przestrzeni.

Jan Szomburg twierdzi, że nadmiernie silna tożsamość narodowa ma skutki negatywne, gdyż prowadzi do jej zamknięcia. Moim zdaniem problemem nie jest siła tożsamości narodowej, ale jej jakość. Roman Dmowski miał rację, pisząc w „Myślach nowoczesnego Polaka": „Na głębszych podstawach oparty patriotyzm nie potrzebuje też żywić się i wspierać przekonaniem o wyższości swego narodu nad innymi, a poczucie niższości własnego narodu pod jakimkolwiek względem nie może zmniejszyć jego moralnej siły. (....) szerzenie zaś o narodzie przyjemnych złudzeń co do własnej wartości jest tym szkodliwsze, im dalsze są one od prawdy".

Oczywiście duma z pięknych kart zapisanych przez własny naród i z jego sukcesów ułatwia identyfikację jednostki ze wspólnotą narodową. Jednak w ostatecznym rachunku dojrzały patriotyzm powinien wyrażać się w poczuciu odpowiedzialności za los narodu i opierać się na poczuciu moralnego obowiązku wobec niego, wynikającego przede wszystkim nie z jego zalet i osiągnięć, ale z faktu, że jest nasz. Występuje tu wyraźna analogia ze stosunkiem jednostki do własnej rodziny. W obu przypadkach jednostka może odrzucić te zobowiązania, ale ten wybór podlega etycznej ocenie.

Reintegracja Polski jest niemożliwa na podstawach proponowanych, a raczej narzucanych przez obóz PiS. Odwołuje się on do patriotyzmu, ale dzieli Polaków i wypycha ze wspólnoty narodowej swych prawdziwych i domniemanych przeciwników.

Reintegracja Polski nie dokona się, gdy naród będzie traktowany jak sekta czy plemię.

Będzie to możliwe, gdy przeważać zacznie spojrzenie na naród uwzględniające fakt, że składają się nań różne tradycje i rodziny duchowe. Patriotyzm, świadomy naszych korzeni cywilizacyjnych, musi prowadzić do pozytywnej postawy wobec procesu integracji europejskiej i uzasadniania go nie tylko ekonomicznymi czy politycznymi korzyściami dla kraju. Obecnie praca nad pogłębieniem i upowszechnieniem takiej wizji polskiego patriotyzmu należy do najważniejszych zadań polskich elit intelektualnych.

Autor jest doktorem habilitowanym nauk humanistycznych, nauczycielem akademickim. W czasach PRL działacz opozycji, był ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, posłem. Kawaler Orderu Orła Białego.

Artykuł Jana Szomburga „Polska wymaga reintegracji" („Rzeczpospolita", 3 marca 2017 r.) porusza kwestię fundamentalną, gdyż nasza narodowa wspólnota nigdy jeszcze po 1989 r. nie była tak głęboko podzielona jak obecnie. Szomburg ma rację, pisząc, że kluczowym warunkiem sprawnego funkcjonowania wspólnoty narodowej jest istnienie prawdziwej wspólnoty tożsamości i wartości. Trudno nie zgodzić się z nim, gdy stwierdza, że budując wspólnotę Polaków, trzeba sięgać do wszystkich korzeni historycznych i szanować różne tradycje. Słusznie wskazuje też, że zadaniem Rzeczypospolitej jest pomoc w kształtowaniu ludzi wolnych i odpowiedzialnych. Moim zdaniem nie trafia jednak w sedno sprawy, definiując główny ideowy spór w Polsce jako konfrontację pomiędzy dwiema postszlacheckimi, inteligenckimi narracjami: liberalno-demokratyczną i konserwatywno-narodową.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę