Czy Angela Merkel to najlepszy sojusznik dla Polski?

Ocieplenie relacji między Polską a Niemcami to dobry znak. Ale czy rzeczywiście konserwatywna kanclerz to dziś najlepszy sojusznik Polski?

Aktualizacja: 13.02.2017 21:15 Publikacja: 12.02.2017 20:39

Martin Schulz

Martin Schulz

Foto: PAP/EPA

CzOcieplenie relacji między Polską a Niemcami do dobry znak. W aktualnej sytuacji poprawa bilateralnych stosunków między jakimikolwiek krajami UE jest na wagę złota. Ale czy zaraz trzeba życzyć partii Angeli Merkel zwycięstwa w nadchodzących wyborach parlamentarnych? Innymi słowy, czy rzeczywiście konserwatywna bądź co bądź kanclerz to dziś najlepszy sojusznik Polski?

Do niedawna tak mogło wyglądać. Sam byłem, i nadal jestem, pełen uznania dla niektórych śmiałych, wizjonerskich działań kanclerz. Jeszcze miesiąc temu wydawało się, że wobec rozbitych socjaldemokratów i wiecznie niszowych zielonych oraz stałej, stosunkowo niewielkiej liczby „niezadowolonych" – elektoratu ksenofobiczno-populistycznej Alternatywy dla Niemiec – Merkel jest bezkonkurencyjna.

Jednak dziś sytuacja wygląda inaczej. Na niemieckiej scenie politycznej dokonała się radykalna zmiana. 29 stycznia oficjalnym kandydatem na kanclerza z ramienia SPD został Martin Schulz.

Poważny rywal Merkel

Schulz to postać w Polsce kontrowersyjna. Nie miejsce tu, aby zagłębiać się w meandry politycznego myślenia i działania tego polityka. Jednak kiedy sympatyzujący raczej z CDU dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisał po wizycie kanclerz w Warszawie: „Merkel udaje się to, czego nikt nie potrafi: zjednoczyć Polaków", we mnie zawrzało. Czy rzeczywiście mieszkańcy Polski potrzebują pani Merkel, aby się pojednać? Czy ów spóźniony, polski konsensus wobec konieczności porozumienia z Merkel nie jest tożsamy z, być może nieświadomą, instrumentalizacją na wyborcze potrzeby CDU?

Artykuł „FAZ" daje do myślenia. Pod znamiennym tytułem „Przełamanie tabu" autor stawia tezę: pierwszy raz Polska sygnalizuje gotowość wyjścia naprzeciw propozycji pani kanclerz co do Europy dwóch prędkości. Chwila, moment: czy w interesie naszego kraju leży szef niemieckiego rządu, który postrzega Polskę jako kraj, chciałoby się powiedzieć, unijnego „drugiego sortu"?! Czy na tym polega wstawanie z kolan rządu Beaty Szydło?!

Tymczasem pojawiła się realna alternatywa: niezależnie od wszelkich kontrowersji Martin Schulz jest przekonanym Europejczykiem. Nie znamy jeszcze szczegółów jego programu. Jednak jedno jest pewne. Dotychczas jego priorytetem była silna, zjednoczona Europa. Można się z nim nie zgadzać w wielu kwestiach, można dyskutować, ale swoją wizjonerską energię Schulz skupia na wypracowaniu funkcjonalnego modelu jedności naszego kontynentu.

Energia pani Merkel idzie w inną stronę: to silne państwo niemieckie. Co prawda zakorzenione w Europie, ale z pozycji lidera UE, kierującego się własnym interesem narodowym. Dość przypomnieć, jaka jest polityka Berlina wobec Grecji i innych krajów europejskiego południa: to nie wspólnotowy interes, ale niemiecka racja stanu wyznacza kierunek działań. Tak rozumiana polityka Merkel od dawna wzbudza też opór i wzmacnia tendencje odśrodkowe we Francji, Hiszpanii, Włoszech i w Wielkiej Brytanii.

Dla skonsolidowanych narodowych Niemiec Polska zawsze będzie średnio-małym krajem, który nie jest dla nich konkurencją. Nawet z perspektywy Międzymorza silne narodowe kompetencje poszczególnych krajów składowych dają niewielkie szanse na stworzenie bloku, który mógłby mierzyć się z największymi graczami.

Wizjonerska EU-topia

Pisałem na tych łamach o Europie regionów [„Projekt dla Kaczyńskiego", Rzeczpospolita, 6 października 2016]. Zalety myślenia o de facto homogenicznej współczesnej Polsce nie jako o państwie narodowym, ale o regionie w ramach republiki europejskiej są oczywiste. Polska jako region to potencjalnie jeden z największych graczy kontynentu. Role by się odwróciły. Ani Nadrenia-Westfalia, ani Bawaria, nie mówiąc o Katalonii czy Piemoncie, nie stanowiłyby dla nas konkurencji.

Wobec Trumpa, Brexitu, popularności Frontu Narodowego Marine Le Pen i innych izolacjonistycznych ruchów w Europie potrzebny jest wizjonerski kontrprojekt. EU-topia, czyli pluralistyczna Europa regionów o silnych, wspólnotowych kompetencjach w zakresie polityki zagranicznej, gospodarczej i obronnej, odpowiada na tę potrzebę. A zatem zbliżenie z Niemcami – tak! Ale racja stanu pani Merkel to niemieckie państwo, które na zawsze pozostanie silniejsze niż Polska. Z Martinem Schulzem może być inaczej. Warto spróbować.

Stanisław Strasburger jest pisarzem i menadżerem kultury

CzOcieplenie relacji między Polską a Niemcami do dobry znak. W aktualnej sytuacji poprawa bilateralnych stosunków między jakimikolwiek krajami UE jest na wagę złota. Ale czy zaraz trzeba życzyć partii Angeli Merkel zwycięstwa w nadchodzących wyborach parlamentarnych? Innymi słowy, czy rzeczywiście konserwatywna bądź co bądź kanclerz to dziś najlepszy sojusznik Polski?

Do niedawna tak mogło wyglądać. Sam byłem, i nadal jestem, pełen uznania dla niektórych śmiałych, wizjonerskich działań kanclerz. Jeszcze miesiąc temu wydawało się, że wobec rozbitych socjaldemokratów i wiecznie niszowych zielonych oraz stałej, stosunkowo niewielkiej liczby „niezadowolonych" – elektoratu ksenofobiczno-populistycznej Alternatywy dla Niemiec – Merkel jest bezkonkurencyjna.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Donald Tusk musi w końcu wziąć się za odbudowę demokracji