W Polsce fascynacja Węgrami trwa w najlepsze. Sprzeciwiam się tezom o zapatrzeniu polskiego rządu w poczynania koalicji Fidesz-KDNP, jednak dla wielu wyborców Prawa i Sprawiedliwości Węgry są najważniejszym punktem odniesienia, a Viktor Orbán niemalże bohaterem. Dostrzec to można chociażby we wpisach pod artykułami informującymi o kolejnych decyzjach czy też zamierzeniach węgierskiego premiera wobec Unii Europejskiej.
Symboliczne mamienie
Ostatnia ofensywa rządu w Budapeszcie wskazuje na znaczące ocieplenie stosunków polsko-węgierskich. Przyjacielskim gestom, wielkim słowom o strategicznej współpracy nie ma końca. W ciągu 1,5 miesiąca odbyły się trzy wizyty. Tylko w ciągu ostatnich dziesięciu dni odbyły się dwie. Najpierw ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, a następnie premier Beaty Szydło.
W agendzie wszystkich spotkań pojawiają się kwestie bezpieczeństwa, kryzysu migracyjnego, współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej, Unii Europejskiej oraz NATO. Nie ma wątpliwości, że w polskiej dyplomacji prowadzona jest obecnie korekta. Jednak szczególnie to wizyta premier Szydło pokazała, jak bardzo Polska jest Węgrom potrzebna – z tym że do realizacji ich polityki. Bardzo bliskie stosunki z Węgrami mogą okazać się dla polskiego rządu pułapką. I żadne słowa o historycznej przyjaźni nie będą w stanie pomóc.
Trzeba przyznać, że symbolika, z którą została przyjęta premier Beata Szydło nad Dunajem, była zaskakująca. Najdobitniej dostrzec ją można było w trakcie wspólnej konferencji prasowej. W klapie Orbána pojawiła się wpinka z polską i węgierską flagą. Premier Węgier założył ją tuż przed wystąpieniem. Nieprzypadkowo. Nie była ona najlepiej widoczna w telewizji, ale na zdjęciach już tak. W internecie zachwytom nie ma końca.
Konferencja prasowa rozpoczęła się od wskazania przez Orbána historycznego dziedzictwa przyjaźni polsko-węgierskiej, które jest wypróbowane i istnieje bez udziału polityków. Orbán o wspólnym dziedzictwie mówił niespotykanie wiele. Dotąd bowiem zazwyczaj na wspólną historię – Wiosnę Ludów, generała Bema, zawiłe czasy II wojny światowej oraz 1956 rok – wskazywali przedstawiciele strony polskiej. Tak było w czasie wspólnej konferencji premierów Ewy Kopacz i Viktora Orbána w lutym 2015 roku, dzień po wizycie Władimira Putina w Budapeszcie. Podobnie podczas wspólnej konferencji szefów dyplomacji, gdy wątek historyczny wprowadził Witold Waszczykowski, a Péter Szijjártó prawie się o nim nie zająknął.