Andrzej Gajcy ma nadzieję, że PiS przegłosuje zaostrzenie ustawy o dopuszczalności przerywania ciąży („Czy PiS zatrzyma aborcję", „Rzeczpospolita" z 12 stycznia 2018 roku). Niekoniecznie po to, by zmniejszyć liczbę aborcji, bo na to autor niespecjalnie liczy. Nie, celem jest uspokojenie katolickich sumień i potwierdzenie, „że życie człowieka (...) podlega ochronie państwa od poczęcia do naturalnej śmierci".
Proponuję eksperyment myślowy. Powiedzmy, że państwo wprowadza system rejestracji aktów seksualnych. A następnie przeprowadza loterię. Każdy mężczyzna, który odbył w poprzednim miesiącu stosunek, z prawdopodobieństwem 1/1000 ma obowiązek do końca życia łożyć na dziecko z głęboką niepełnosprawnością i osobiście troszczyć się o jego dobrostan, opiekując się nim przez całą dobę u siebie w domu. Średni czas opieki to 12 godzin na dobę.
Od loterii nie ma odwołania, a z drobnej pomocy finansowej państwa można skorzystać pod warunkiem porzucenia pracy.
Patrzeć na agonię?
Kobiety w Polsce już częściowo znajdują się w takiej właśnie sytuacji. Teraz Sejm chce ją prawnie usankcjonować. Gorzej nawet, bo nie chodzi jedynie o poświęcenie reszty życia na opiekę nad ciężko chorą, cierpiącą istotą.
Ta loteria jest o wiele bardziej okrutna i przewiduje na przykład patrzenie kilka dni lub miesięcy na śmierć niemowlaka z zespołem Pataua, z niedorozwiniętym mózgiem, bez wykształconych gałek ocznych, z niewydolnym sercem i nerkami, dręczonego regularnymi napadami drgawek. Albo kilkudniową agonię noworodka bez czaszki.