Z poświątecznego letargu wytrącił mnie tekst profesora Grzegorza Kołodki pt. „Czy Polska zbawi Europę?" („Rzeczpospolita", 3 stycznia 2017), w którym autor reklamuje zalety zastąpienia złotego euro. Oprócz korzyści, jakie zmiana ta miałaby przynieść Polsce, samo zadeklarowanie gotowości do przyjęcia euro miałoby – zdaniem Kołodki - znacząco wzmocnić euroland.
Uważam, że korzyści, jakie Polska może osiągnąć z tytułu przystąpienia do strefy euro są iluzoryczne – a koszty nad wyraz realne. Koronnym argumentem mającym przemawiać za rezygnacją ze złotego miałoby być wyeliminowanie „kosztów transakcyjnych wynikających z wymiany złotych na euro i z powrotem przy okazji handlu i turystyki zagranicznej." Koszty te Kołodko szacuje na „kilkanaście miliardów złotych".
Moim zdaniem są to szacunki niewiarygodne: kilkanaście miliardów złotych wynoszą zyski całego systemu bankowego. Innym ważnym efektem eliminacji ryzyka walutowego miałoby być wzmożenie dynamiki inwestycji, przytłumionej – jakoby – z racji niepewności co do opłacalności produkcji zależnej od handlu zagranicznego.
Jednakowoż fakty nie uzasadniają tego argumentu. Dynamika inwestycji nie ma zauważalnego związku z faktem nieposiadania własnej waluty. Inwestycje stanowią grubo ponad 25 proc. PKB w Czechach i Rumunii (oba te kraje zachowały własne waluty) – ale ok. 20 proc. w Polsce, na Litwie i w Słowenii (kraje bez własnej waluty). Co więcej, udział inwestycji w PKB krajów, które przyjęły euro zmniejszył się znacząco: w Słowenii z ponad 28 proc. w 2005 r do 20 proc. w 2015 r; na Słowacji odpowiednio z 29,7 proc. do 23,2 proc.; na Litwie z 23,4 proc. do 19,3 proc.; na Łotwie z 31,3 proc. do 22,6 proc.; w Estonii z 32,9 proc. do 23,7 proc.. W Polsce inwestycje potrafiły wzrastać w tempie dwucyfrowym (np. w 2014 r.) lub spadały (np. w 2013 r) – przy niezmienionej walucie. Podobnie ma się rzecz z dynamiką inwestycji w krajach strefy euro. Przykładowo w 2010 r. inwestycje spadły o ponad 13 proc. w Słowenii (według prowizorycznych szacunków w 2016 r. inwestycje spadły o 10 proc. także na Łotwie).
Przypuszczenie, że przyjęcie euro przyspieszy wzrost gospodarczy Polski „o ok. 0,5 proc." rocznie jest czystą fantazją. (To zabawne: w Czechach słyszy się pogląd, że przyjęcie euro spowolni wzrost gospodarczy o ok. 0,5 proc.)