Bogusław Grabowski: Potrzeba partnerstwa międzypokoleniowego

Polskie społeczeństwo można by obecnie porównać do tafli lodu, na której pojawiają się kolejne pęknięcia. Pewien stan społeczny i ekonomiczny, który obowiązywał do tej pory w Polsce, jest dziś przez wielu naszych rodaków kwestionowany.

Aktualizacja: 26.10.2016 20:23 Publikacja: 26.10.2016 18:38

Bogusław Grabowski: Potrzeba partnerstwa międzypokoleniowego

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Lista pęknięć

 

Najbardziej podkreślane jest z pewnością załamanie się dotychczasowego konsensusu politycznego. I chodzi tu o coś znacznie głębszego niż jedynie o zmianę nazwy partii rządzącej. Zakwestionowano obowiązujący przez lata kompromis pomiędzy oczekiwaniami dwóch wielkich grup społecznych – Polski bardziej narodowej i katolickiej oraz Polski promodernistycznej, bardziej liberalnej, otwartej na świat, zdecydowanie mniej narodowej i zapewne również mniej katolickiej. Dziś ten stan równowagi przechyla się w kierunku tej pierwszej. 

Bardzo silne poparcie związków zawodowych dla ostatnich przemian politycznych pokazuje również potrzebę wypracowania i zaakceptowania nowego konsensusu pomiędzy pracą a kapitałem, innymi słowy – między pracownikami a pracodawcami. Zdaniem tych pierwszych prawo pracy bywa dziś często nieprzestrzegane, zbyt duży jest udział tzw. umów śmieciowych, za niski jest poziom wynagrodzeń. A to tylko niektóre z problemów występujących na tym polu. 

Jednak zagadnieniem, które oddziałuje na nas równie mocno, a mimo to przez większość z nas bywa niezauważane, jest rozłam międzygeneracyjny. Pęknięcie to najlepiej obrazują wyniki ostatnich wyborów. Rozbieżność pomiędzy głosami oddawanymi przez osoby młode a pokoleniem osób powyżej 50. roku życia jest wręcz porażająca. 

 

 

Nie tylko polski problem

Załamanie dotychczasowego konsensusu międzypokoleniowego dotyczy nie tylko Polski, ale i całego świata zachodniego. Najlepszym na to przykładem jest zaufanie, jakim młodsze pokolenia darzą populistów. Wspomnę tu choćby o włoskim Ruchu Pięciu Gwiazd, greckiej Syrizie, Prawdziwych Finach czy Donaldzie Trumpie. Starsze generacje, których nie dotyka tak wysoki poziom bezrobocia czy bariery przedostania się na rynek pracy, rzadko kiedy popierają podobne opcje. 

Globalne przyczyny konfliktu międzygeneracyjnego są zidentyfikowane w miarę dobrze. Przez ostatnie 2 tysiące lat następował ciągły, nieustanny proces wzrostu demograficznego ludzkości. Jeszcze na początku lat 60. dzietność kobiet na Zachodzie wynosiła 2,3. Każda następna generacja była ludnościowo większa od poprzedniej. Ta tendencja została jednak w ostatnim czasie w świecie zachodnim załamana. Wspomniany współczynnik wynosi dziś już tylko 1,3, co oznacza, że mamy do czynienia ze starzeniem się społeczeństw. Konsekwencją tego są i będą inne relacje populacyjne pomiędzy młodym a starym pokoleniem. 

Co to dokładnie oznacza? Pokolenie niepracujące musi być utrzymywane przez pokolenie pracujące. Dawniej ta część ludności, która pracowała, przekazywała około 10 proc. tego, co wytworzyła, na rzecz utrzymania starszej generacji. Dziś w Polsce jest to już 14 proc., a na Zachodzie – nawet 18 proc. Za kilka-kilkanaście lat młodzi będą przekazywali na ten cel nawet ponad 20 proc. wynagrodzenia za swoją pracę. 

Ale to nie jedyny problem. W ostatnich latach w wielu wysoko rozwiniętych gospodarkach – w tym w Stanach Zjednoczonych oraz w znacznej części państw Unii Europejskiej – odnotowano rekordowe poziomy zadłużenia publicznego. A dług zaciągnięty przez państwo ma przecież charakter w oczywisty sposób międzygeneracyjny. Dzisiejsze młode pokolenie oraz ci, którzy przyjdą na świat po nich, będą musieli spłacać zobowiązania zaciągnięte przez ich rodziców oraz dziadków. 

Niezwykle istotną, choć często niedostatecznie docenianą kwestią jest też fakt, że doszliśmy do pewnej granicy korzystania z zasobów naturalnych. Wpływ człowieka na środowisko był w ostatnich latach bezprecedensowy. Niestety, spowodował szereg negatywnych skutków. Już dziś widać, że trzeba będzie podjąć bardzo kosztowne, długookresowe działania w zakresie ochrony klimatu oraz przyrody. Młodsze pokolenie będzie ofiarą rabunkowej polityki względem środowiska, jakiej dopuszczało się starsze. To oni będą ponosili koszty ograniczenia korzystania z tych zasobów i dbania o unikanie dalszego zanieczyszczania. Innymi słowy: przy tym samym, a nawet większym wysiłku niż poprzednicy będą w zamian mogli otrzymać znacznie mniej. 

Międzygeneracyjny rozłam świata zachodniego jest wzmacniany przez globalizację. W jej efekcie następuje wzrost koncentracji majątku, na czym zyskuje jedynie wąska, górna warstwa społeczeństw zachodnich. Traci na tym natomiast chociażby warstwa średnia. Oznacza to, że większość młodych Amerykanów czy Niemców nie będzie miało tak dużych możliwości rozwojowych jak ich rodzice, którzy zaczynali swoje kariery zawodowe w erze przedglobalizacyjnej. 

Konflikt w skali Polski

Niektóre z przytoczonych czynników nie są w Polsce tak silne, jak na Zachodzie – choćby różnice w poziomie bezrobocia pomiędzy młodymi a starszymi. Przechodzimy przez spowolnienie gospodarcze, ale nie jest ono tak silne, jak w gospodarkach zachodnich. Nie mamy też wreszcie aż tak poważnych problemów związanych z zanieczyszczeniem środowiska.

Oprócz tych okoliczności łagodzących mamy też jednak do czynienia z pewnymi innymi, specyficznymi dla naszego kraju uwarunkowaniami. Najważniejsze z nich jest związane z doświadczeniem życia w komunizmie. Pokolenie, które na własnej skórze odczuwało niedostatki materialne oraz ograniczenia wolnościowe, po 1989 r. przeżyło prawdziwy skok cywilizacyjny. To generacja osób ubogich, pozbawionych praw człowieka oraz praw pracowniczych, którzy doznali niebywałego awansu materialnego oraz w zakresie swobód obywatelskich. To pokolenie, które w większości nie miało podstaw do kwestionowania rozwiązań społecznych i politycznych z ostatnich 25 lat, gdyż zostało ich beneficjentem. 

Generacja młodych Polaków nie ma takiej bazy porównawczej. Nie wiedzą, co to znaczy nieprzestrzeganie praw człowieka, bardzo niski status materialny czy puste półki w sklepach. Dorastali już w czasach gospodarki rynkowej, w kraju demokratycznym, z wolnymi mediami, możliwością wyjeżdżania za granicę. W dodatku wszystko to było wspierane polityką integrowania Polski z Unią Europejską – mieli zatem możliwość uczestniczenia w wymianach studenckich czy uzyskiwania zagranicznych stypendiów. 

Mimo to młode pokolenie uważa, że znajduje się w sytuacji gorszej niż ich rodzice. Dlaczego? Najważniejsze dla dobrostanu ludzi jest bezpieczeństwo materialne oraz ciągłe podnoszenie jakości życia. Gdy czujemy się bezpiecznie i widzimy, że nasze perspektywy bodaj nieznacznie się poprawiają, jesteśmy względnie zadowoleni. Apogeum tego szczęścia następuje, gdy doświadczamy pewnego skoku cywilizacyjnego.

Takie nieliniowe wzrosty czasem w ekonomii się zdarzają. Nie są one zaplanowane i trudno je przewidzieć. Mogą być skutkiem np. zakończenia wojny, absorpcji kolejnej fali postępu technicznego lub przemysłowego czy – tak jak to miało miejsce w Polsce – przejścia z komunizmu do gospodarki wolnorynkowej. Starsze pokolenie Polaków taki awans cywilizacyjny przeżyło i jest z tego niezmiernie zadowolone. Młodsze natomiast nie dość, że tego skoku nie doświadczyło, to jednocześnie często nie widzi nawet perspektyw na to, by rozwijać się w sposób stopniowy, liniowy. Co więcej – zazwyczaj intuicyjnie, nie do końca świadomie – czuje, że będzie zmuszone do ponoszenia wszystkich kosztów, które zostawi im po sobie starsza generacja. Rodzi to w nich frustrację. 

Problem komunikacyjny

Obecny konflikt jest w Polsce tym trudniejszy do rozwiązania, że skłócone generacje nie potrafią się ze sobą komunikować. Młodsi postrzegają starszych jako pokolenie w sposób nieuprawniony samozadowolone. Z kolei starsi patrzą na młodych jako na pokolenie w sposób nieuprawniony roszczeniowe, domagające się pewnych przywilejów i gwarancji dobrobytu bez istotnego nakładu pracy. Przeciętny 60-letni przedsiębiorca, który mało zarabiał i żył na niskim poziomie w czasach socjalizmu, a w latach 90. założył firmę i dziś jest człowiekiem zamożnym jest święcie przekonany, że wszystko to osiągnął dzięki własnej ciężkiej pracy i wrodzonej przedsiębiorczości. Niechętnie będzie wiązał swój sukces z awansem cywilizacyjnym Polski, a swojemu dziecku powie: „Jak się będziesz starał tak jak ja, to będziesz miał to, co ja. Nie narzekaj, tylko bierz się do pracy”. Nie zauważy, że startował z innego poziomu, nie będzie rozumiał frustracji młodych związanych z tym, że nie mają szans na taki awans, jak ludzie z jego pokolenia. 

Nie znam remedium na ten konflikt. Jestem natomiast przekonany, że warto uświadamiać ludzi jego obecność, przedstawić im zbiór pojęć i tok opisywania rzeczywistości, tak by mogli przez ten filtr patrzeć na otaczający ich świat i wyciągać wnioski. Ja umacniam się w przekonaniu, że nie będziemy żyli w kraju spokojnym i stabilnym, jeśli konsensus społeczny – również na płaszczyźnie międzygeneracyjnej – nie zostanie przywrócony. Wydaje mi się, że szczególne zadanie stoi tu przed beneficjentami dotychczasowej konfiguracji, osobami starszymi, dojrzałymi. Dobrze by było, gdyby zrozumiały i uświadomiły sobie swoją uprzywilejowaną pozycję i były zdolne do podjęcia z młodymi partnerstwa, łączącego harmonijnie interesy i kompetencje obydwu stron. To się nie uda, jeżeli reprezentanci generacji dzisiejszych 50–60-latków będą nadal koncentrowali się na przeszłości i mówili: „A ja przeżyłem komunizm”. Potrzeba nam spojrzenia wprzód. Zrozumienia dylematów i rozterek młodszego pokolenia. 

A wbrew temu, co wydaje się osobom w moim wieku, młodsze pokolenie nie ma łatwo. Do tej pory zawsze chyba dzieci słyszały od rodziców, że „nasze życie było ciężkie, ale ty, synku, będziesz miał już łatwiej”. Dziś po raz pierwszy w historii czegoś takiego powiedzieć się nie da. Sam często mówię, że cieszę się z tego, że w tym momencie mam tyle lat, ile mam. Nie chciałbym być dziś w wieku dwóch lat i mieć całego życia przed sobą. Nasz świat bardzo się skomplikował. 

Autor jest Członkiem Rady Programowej Kongresu Obywatelskiego

Lista pęknięć

Najbardziej podkreślane jest z pewnością załamanie się dotychczasowego konsensusu politycznego. I chodzi tu o coś znacznie głębszego niż jedynie o zmianę nazwy partii rządzącej. Zakwestionowano obowiązujący przez lata kompromis pomiędzy oczekiwaniami dwóch wielkich grup społecznych – Polski bardziej narodowej i katolickiej oraz Polski promodernistycznej, bardziej liberalnej, otwartej na świat, zdecydowanie mniej narodowej i zapewne również mniej katolickiej. Dziś ten stan równowagi przechyla się w kierunku tej pierwszej. 

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Roch Zygmunt: Bronię Krzysztofa Stanowskiego
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: NATO popsują, europejskiego bezpieczeństwa nie wzmocnią
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Franciszek i biała flaga. Dlaczego te słowa nie zasługują jedynie na potępienie?
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Rozdarci między Grupą Wyszehradzką a Trójkątem Weimarskim
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Kampania samorządowa testuje spójność koalicji