Rok 2016 dla szwajcarskiego przemysłu winiarskiego jest wyjątkowo niekorzystny. W maju i w czerwcu właścicielom winnic doskwierały długotrwałe ulewy. To groziło rozwojem grzyba niszczącego winnice, dlatego też wielu właścicieli postanowiło za pomocą chemii uratować uprawy. Spryskano nie tylko rośliny ale także podłoże na którym rosną winorośle - aby zablokować rozprzestrzenianie się grzybów i insektów atakujących rośliny.
Niestety z pierwszych analiz wynika, że wiele z tych środków przedostało się do wina. Raport na temat opracował Greenpeace, który badał wpływ chemikaliów przeciwko grzybom i insektom na lokalne środowisko naturalne. Badania prowadzone były w najbardziej znanych szwajcarskich regionach winiarskich: Bündner Herrschaft, Hallau, Bieler Seeland, Genferseeregion, Wallis oraz Tessin
Wyniki kontroli są porażające. Według dziennika "Bild" we wszystkich winach wytwarzanych tradycyjnymi metodami były ślady pestycydów. W siedmiu spośród ośmiu win znaleziono ślady preparatu Glyphosat, który podejrzewany jest o działania rakotwórcze. Największe stężenie preparatu było w winach z regionu Tessin, Bündnerland oraz z Szafuzy.
W próbkach znaleziono ślady jeszcze dwóch preparatów, które uchodzą za mniej szkodliwe, ale również nie są dopuszczone do użytku na terenie UE. Podejrzewa się, że oba preparaty wpływają negatywnie na zdolności reprodukcyjne ludzi.
W sumie Greenpeace znalazł w szwajcarskich winach z 2016 roku 33 różnych substancji chemicznych - w tym także kilku, które nie są dopuszczone do stosowania w UE i Szwajcarii, w tym także DDT, którego nie wolno w tym kraju używać od 1972 roku. Prawdopodobnie są to wciąż resztki dawno stosowanych oprysków.