– Podwójna jakość żywności wydaje nam się wstępem do Europy dwóch prędkości – powiedział w piątek w Bratysławie Viktor Orbán, premier Węgier. – Podwójna jakość, podwójne standardy, podwójna prędkość to coś, co nie wydaje się wróżyć dobrej przyszłości – mówił. I dodał, że Węgry są przewrażliwione pod tym względem.
Premier Słowacji dodał, że w centrum dyskusji muszą być obywatele, którzy mają prawo mieć zaufanie do produktów. – Nie możemy zaakceptować sytuacji, w której obywateli dzieli się na pierwszą i drugą kategorię – mówił Robert Fico.
Premierzy państw Grupy Wyszehradzkiej domagali się od Komisji Europejskiej „zdecydowanych działań". Jednak same kraje nie wykazują specjalnej aktywności w tym zakresie. Obecna na szczycie Vera Jourova, unijna komisarz ds. sprawiedliwości, konsumentów i równouprawnienia, potwierdziła nieoficjalne informacje „Rzeczpospolitej", że żaden z krajów zaangażowanych w krucjatę przeciwko podwójnym standardom żywności nie zgłosił się po pieniądze do Brukseli.
Komisja Europejska pod koniec września przeznaczyła na badania dla krajów UE milion euro. Według Konrada Szymańskiego, wiceministra spraw zagranicznych – unijne finansowanie nie jest dla nas kluczowe. – Od KE oczekujemy czegoś dużo poważniejszego – by wykonywała swoje kompetencje w zakresie pilnowania standardów – powiedział w Bratysławie.
Tymczasem Komisja Europejska, na wyraźne życzenie państw Grupy Wyszehradzkiej, a więc i Polski, rozpoczęła we wrześniu prace nad badaniami podwójnych standardów żywności. Komisja chce przebadać nawet do tysiąca różnych produktów spożywczych na rynkach wielu krajów unijnych. Przyczyną, przynajmniej oficjalną, jest brak rzetelnych badań, które dostarczyłyby dowodów do dyskusji z firmami. Producenci żywności bronią się bowiem argumentami, że ich produkty pod tą samą marką różnią się na poszczególnych rynkach, ponieważ różne są gusty konsumentów.