Generał przypomniał, że tylko Wojska Lądowe były zainteresowane 10 lat temu zbudowaniem swojego potencjału, który miał służyć dowódcom ćwiczącym wojsko. - Wówczas, kiedy stanęło, że 26 śmigłowców będzie potrzebnych, trudno było dzielić to na 5-6 typów śmigłowców. To miało sens – mówił Wroński.
- Natomiast kiedy Wojska Lądowe bardzo zaawansowały się w całej procedurze okazało się, że nagle Siły Powietrzne, Marynarka, Wojska Specjalne potrzebują śmigłowce. Powiększono pulę z 26 na 48 maszyn. Później doszło do 70, a skończyliśmy na 50 za cenę o 30 proc. wyższą niż przewidywał to kontrakt. I dalej była ciągle wspólna platforma – dodał.
Gość przyznał, że gro specjalistów, którzy całe życie spędzili w lotnictwie śmigłowcowym potwierdza, że bardzo dobrze się stało, iż ten przetarg nie doszedł do skutku. - Dawał małe szanse powodzenia dla naszych Sił Zbrojnych w wykonawstwie zadań – ocenił.
Wroński zaznaczył, że Siły Zbrojne potrzebują pilnie śmigłowców.