Skąd na Lubelszczyźnie wzięły się śmigłowce i lotnicza, skrzydlata tradycja?
Krzysztof Krystowski: W zeszłym roku świętowaliśmy 65 lecie WSK PZL, ale nasze zakłady nie zrodziły się na surowym korzeniu. To w Lublinie powstała jedna z pierwszych przed wojną spółek samolotowych – znane i cenione Polskie Zakłady Lotnicze. Spółka Plage i Leśkiewicz była jedną z ikon tamtego czasu i entuzjastycznego wówczas podejścia Polaków do awiacji. Nasza fabryka wiropłatów przejęła tę schedę i zapisuje teraz własna kartę w regionalnej tradycji.
Mówi się, że nie ma w Świdniku rodziny, która nie miałyby bliskich zatrudnionych w WSK. To prawdą?
To miasto nierozerwalnie związane z naszą firmą. Nie będzie przesady jeśli powiem, że zajęcie znajdują w zakładach kolejne już pokolenia mieszkańców. Dziś jeśli w okolicy znajdziemy kogoś niezwiązanego ze śmigłowcową produkcją, to zapewne będą to przedsiębiorcy i pracownicy spółek obsługujących nasze firmy, poddostawcy czy liczni kontrahenci z usługowego otoczenia, np. zaopatrujący WSK w media, firmy sprzątające, transportowe itp.
Władze samorządowe i PZL też ściśle na co dzień współpracują, znają swoje problemy, drzwi do bezpośrednich kontaktów nigdy nie były zamknięte.