#RZECZoBIZNESIE: Jerzy Gruszczyński: Przyczyny polityczne ograniczają wybór śmigłowców

MON stwierdził, że musi być kompensata przemysłowa, śmigłowce muszą być wyprodukowane w kraju. Mamy zakłady w Mielcu i Świdniku, i tutaj należy szukać rozstrzygnięcia – mówi Jerzy Gruszczyński, ekspert lotniczy, redaktor naczelny Lotnictwo Aviation International w programie Marcina Piaseckiego.

Aktualizacja: 07.02.2017 13:51 Publikacja: 07.02.2017 12:28

#RZECZoBIZNESIE: Jerzy Gruszczyński: Przyczyny polityczne ograniczają wybór śmigłowców

Foto: tv.rp.pl

Gruszczyński przypomniał, że kiedy przystępowaliśmy do NATO dokonano remanentu, tego co jest w naszych siłach zbrojnych. - Oceniono wówczas, że flota śmigłowcowa wymaga w cyklu 20-25 letnim całkowitej wymiany – mówił. - Wówczas mieliśmy ok. 300 śmigłowców, po tym czasie miało zostać ok. 200 nowoczesnych maszyn. Należało zakupić 20 parę śmigłowców do wymiany całkowicie zużytego sprzętu, resztę zmodernizować, a po roku 2018 należało przystąpić do wymiany floty śmigłowców. Na ten plan ustalony z sojusznikami wprowadzono zmiany. Nagle pojawiła się potrzeba przyspieszenia zakupu średnich śmigłowców transportowych w wielu specjalistycznych wersjach, co spowodowało pewien bałagan. Przetarg przeprowadzony w ostatnim czasie nie zakończył się sukcesem – tłumaczył.

Wyjaśnił, że nowy rząd doszedł do wniosku, że należy powrócić do źródeł, czyli najpierw zakupić 20 parę śmigłowców dla formacji, które bezwzględnie wymagają wymiany sprzętu (śmigłowce morskie i siły specjalne).

Dodał, że wiemy, iż będą modernizowane śmigłowce, które mogą mieć przedłużony resurs. - W związku z tym decyzje śmigłowcowe, co do wyboru nowych maszyn przesuwają się nam poza rok 2020 – stwierdził Gruszczyński.

Przyznał, że anulowanie przetargu na Caracale, to była decyzja ze wszech miar słuszna. - Wrzuciliśmy do jednego worka śmigłowce większe i mniejsze. Nie da się tego zrobić, w wyniku czego zostały wybrane śmigłowce duże. Do jednych zadań za duże, do innych za małe. Nic to nie dawało, że ujednolicamy flotę – ocenił.

- Na świecie przy takim szerokim spektrum zadań państwa dążą do posiadania dwóch platform. Wszystko wskazuje na to, że obecne kierownictwo MON pójdzie w tym kierunku – dodał ekspert.

Gruszczyński odniósł się też do śmigłowców uderzeniowych. - Sytuacja jest bardzo trudna – ocenił. - Odstają one znacznie od możliwości współczesnego pola walki. Są to na dziś śmigłowce szkolno-bojowe, służące utrzymaniu formacji odpowiednio wyszkolonych ludzi, tak że w momencie, kiedy przyjdzie nowy sprzęt oni się sprawnie przeszkolą – mówił.

Zaznaczył, że program zakupu śmigłowców uderzeniowych Kruk jest na etapie szacowania i dyskusji. - Współczesny śmigłowiec szturmowy to są sumy przekraczające 50 mln dol. - mówił.

Dodał, że nie wszystko można kupić. - Musi być jakaś kompensata, musi coś robić nasz przemysł, musimy wejść w międzynarodowy rynek zbrojeniowy, wybrać technologie, które nam w przyszłości coś dadzą. Przez ostatnie lata zostało to zaniedbane, więc obecny rząd wchodzi na zielone pole. Czego nie ruszy, musi zaczynać od podstaw, więc decyzja odsuwa się w czasie – ocenił Gruszczyński.

- Wracając do śmigłowców wielozadaniowych, z przyczyn politycznych mamy wybór dość ograniczony – mówił gość. - MON stwierdził, że musi być kompensata przemysłowa, te śmigłowce muszą być wyprodukowane w kraju. Mamy zakłady w Mielcu i Świdniku, i tutaj należy szukać rozstrzygnięcia – prognozował ekspert.

- Do końca tego roku powinna być decyzja kierunkowa uruchamiająca proces pozyskania tego sprzętu – ocenił.

Gość podkreślił, że jesteśmy w dość specyficznej sytuacji.

- Z reguły kiedy się ogłasza pilną potrzebę operacyjną, to się dokupuje sprzęt już posiadany w armii, albo inwestuje pieniądze w modernizację – mówił. - My chcemy pozyskać sprzęt jakościowo nowy, do którego nie mamy wyszkolonych ludzi. To jest sytuacja trudna.
Jak teraz wybierzemy jakieś śmigłowce i rozwiniemy system szkolenia i bazę serwisową, to jeżeli będziemy chcieli w przyszłości zakupić takie śmigłowce w większych ilościach, to to, co kupiliśmy wcześniej będzie silnie wpływać na końcową decyzję – tłumaczył.

- Coś, co się wydaje decyzją na dzień dzisiejszy typu „łataj dziurę”, już dziś rodzi konsekwencje strategiczne liczone w dziesiątkach lat. Dlatego MON nie spieszy się z decyzją – podsumował Gruszczyński.

Gruszczyński przypomniał, że kiedy przystępowaliśmy do NATO dokonano remanentu, tego co jest w naszych siłach zbrojnych. - Oceniono wówczas, że flota śmigłowcowa wymaga w cyklu 20-25 letnim całkowitej wymiany – mówił. - Wówczas mieliśmy ok. 300 śmigłowców, po tym czasie miało zostać ok. 200 nowoczesnych maszyn. Należało zakupić 20 parę śmigłowców do wymiany całkowicie zużytego sprzętu, resztę zmodernizować, a po roku 2018 należało przystąpić do wymiany floty śmigłowców. Na ten plan ustalony z sojusznikami wprowadzono zmiany. Nagle pojawiła się potrzeba przyspieszenia zakupu średnich śmigłowców transportowych w wielu specjalistycznych wersjach, co spowodowało pewien bałagan. Przetarg przeprowadzony w ostatnim czasie nie zakończył się sukcesem – tłumaczył.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Diesel, benzyna, hybryda? Te samochody Polacy kupują najczęściej
Materiał partnera
Rośnie rola narzędzi informatycznych w audycie
Materiał partnera
Rynek audytorski obecnie charakteryzuje się znaczącym wzrostem
Materiał partnera
Ceny za audyt będą rosły
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Materiał partnera
Czy to jest koniec audytu w obecnej postaci?