Gruszczyński przypomniał, że kiedy przystępowaliśmy do NATO dokonano remanentu, tego co jest w naszych siłach zbrojnych. - Oceniono wówczas, że flota śmigłowcowa wymaga w cyklu 20-25 letnim całkowitej wymiany – mówił. - Wówczas mieliśmy ok. 300 śmigłowców, po tym czasie miało zostać ok. 200 nowoczesnych maszyn. Należało zakupić 20 parę śmigłowców do wymiany całkowicie zużytego sprzętu, resztę zmodernizować, a po roku 2018 należało przystąpić do wymiany floty śmigłowców. Na ten plan ustalony z sojusznikami wprowadzono zmiany. Nagle pojawiła się potrzeba przyspieszenia zakupu średnich śmigłowców transportowych w wielu specjalistycznych wersjach, co spowodowało pewien bałagan. Przetarg przeprowadzony w ostatnim czasie nie zakończył się sukcesem – tłumaczył.
Wyjaśnił, że nowy rząd doszedł do wniosku, że należy powrócić do źródeł, czyli najpierw zakupić 20 parę śmigłowców dla formacji, które bezwzględnie wymagają wymiany sprzętu (śmigłowce morskie i siły specjalne).
Dodał, że wiemy, iż będą modernizowane śmigłowce, które mogą mieć przedłużony resurs. - W związku z tym decyzje śmigłowcowe, co do wyboru nowych maszyn przesuwają się nam poza rok 2020 – stwierdził Gruszczyński.
Przyznał, że anulowanie przetargu na Caracale, to była decyzja ze wszech miar słuszna. - Wrzuciliśmy do jednego worka śmigłowce większe i mniejsze. Nie da się tego zrobić, w wyniku czego zostały wybrane śmigłowce duże. Do jednych zadań za duże, do innych za małe. Nic to nie dawało, że ujednolicamy flotę – ocenił.