- Co zdecydowało, że kandyduje pan na prokuratora generalnego?
Andrzej Janecki: Długo się nad tym zastanawiałem. Miałem doświadczenie sprzed sześciu lat. Tamten konkurs był jednak inny. Wówczas wybierano osobę, która miała samodzielną prokuraturę dopiero tworzyć. To było ogromne wyzwanie. Teraz chodzi o kontynuowanie niezależnej drogi i poprawę jej funkcjonowania. Mam doświadczenie w kierowaniu jednostkami prokuratury. Byłem prokuratorem rejonowym, prokuratorem okręgowym w Warszawie, a przez pewien czas zastępcą dyrektora departamentu w Prokuraturze Generalnej. Jestem w prokuraturze od 23 lat. Dziś mam okazję poznać jej pracę, biorąc udział w wizytacjach prokuratur apelacyjnych. To pozwala mi spojrzeć na tę instytucję jako całość. Znam jej bolączki, ale i mocne strony.
Kadencja Andrzeja Seremeta nie należała do najłatwiejszych. Nie obawia się pan powtórki?
Kierowanie każdą centralną instytucją wiąże się z ogromnymi trudnościami. Spodziewam się, że nie będzie łatwo. Trzeba się jednak z tym zmierzyć. Pełniąc funkcje kierownicze w prokuraturze, musiałem podejmować trudne decyzje. Mam nadzieję, że doświadczenie pozwoli mi na pokonywanie trudności, a one na pewno będą. Wiem też, jakie są zamierzenia, mówi się o połączeniu funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Uważam, że obecny model jest dobry. Rozdział tych funkcji, mimo całej złej opinii, jaka prokuraturze przez ostatnie lata towarzyszyła, pozwolił na oderwanie jej od życia politycznego. A to jest też pozytywne dla samych polityków. I choć nie przestała być dla nich chłopcem do bicia, oddzielenie tych urzędów nakłada na niezależną prokuraturę odpowiedzialność za jej działania i tej odpowiedzialności nie rozdrabnia.
Obecny PG twierdzi, że ta funkcja wymaga dużej odpowiedzialności, a daje małą samodzielność.