W najbliższych dniach spodziewane jest oświadczenie Białego Domu, w którym, jak wynika z przecieków prasowych, potężny Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej zostanie uznany za organizację terrorystyczną. W dodatku prezydent ma negatywnie ocenić realizację przez Iran porozumienia atomowego, wskazując na testy rakietowe.
Zastrzeżeń co do respektowania przez Iran postanowień zawartego dwa lata temu porozumienia nie ma natomiast Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA), która monitoruje irański program atomowy zredukowany do celów wyłącznie energetycznych.
Jak pisze „New York Times", prezydent Donald Trump jest zdania, że umowa z Iranem nie zabezpiecza podstawowych interesów bezpieczeństwa USA, gdyż Teheran prowadzi ożywioną działalność na Bliskim Wschodzie, włączając w to wspieranie terroryzmu, ingerencję w wewnętrzne sprawy Syrii czy Jemenu, będąc także zagrożeniem dla bezpieczeństwa Izraela.
Uwagę Trumpa zwraca aktywność 160-tys. Korpus Strażników Rewolucji ustępujący po względem liczebności i uzbrojenia jedynie regularnej armii. Bez jego pomocy nie byłoby możliwe zwycięstwo Baszara Asada w wojnie domowej w Syrii ani też sukcesy w walce z samozwańczym Państwem Islamskim, zarówno w Syrii, jak i w Iraku. Wzrost wpływów Iranu w regionie nie wywołuje zachwytu w Waszyngtonie. Stąd pierwsza zagraniczna wizyta prezydenta Trumpa odbyła się w Arabii Saudyjskiej, która jest nieprzejednanym wrogiem Iranu.
Zagraniczne operacje prowadzą siły specjalne Korpusu Strażników Rewolucji podległe bezpośrednio irańskiemu Najwyższemu Przywódcy, którym obecnie jest ajatollah Ali Chamenei. Noszą nazwę Al-Kuds i znajdują się już na amerykańskiej liście organizacji terrorystycznych. Teraz chodzi o umieszczenie na niej całego Korpusu. To pierwszy krok do sankcji.