Aleksandra Słabisz z Nowego Jorku
– Rodziny nie będą już rozdzielane – zapowiedział prezydent, zaskakując swoje najbliższe otoczenie nagłą zmianą nastawienia. Trump ugiął się pod naporem opinii publicznej i odwołał wprowadzone w kwietniu rozporządzenie, na mocy którego dzieci separowane były od rodziców – imigrantów nielegalnie przekraczających amerykańską granicę.
Nowe rozporządzenie nie oznacza, że do rodziców wrócą wszystkie 2300 dzieci odebrane im w ostatnich dwóch miesiącach, ani też nie zwiastuje zawieszenia polityki „zera tolerancji". Dorośli migranci nadal będą zamykani, bo przekraczając granicę nielegalnie, są traktowani przez obecną administrację jak przestępcy. Teraz jednak do ośrodków zatrzymań trafiać będą wraz ze swoimi dziećmi, a nie jak za poprzednich administracji (które traktowały rodziny migrantów ulgowo) wypuszczani na wolność w oczekiwaniu na przesłuchanie w sądzie imigracyjnym.
700 tys. teczek
Polityka „zero tolerancji", ogłoszona w kwietniu przez prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa, ma na celu odstraszenie migrantów z Ameryki Południowej i powstrzymanie ich przed przekraczaniem amerykańskiej granicy. – Nie możemy pozwolić, by nasz kraj został zalany nielegalnymi imigrantami, podczas gdy demokraci opowiadają swoje wyssane z palca historie o smutku i niedoli – powiedział Trump. Odwołał się zarówno do doniesień o płaczących dzieciach zamkniętych bez rodziców w ośrodkach zatrzymań, jak też dramatycznych raportów i analiz, z których wynika, że bieda albo zagrożenie działalnością gangów zmusza mieszkańców Południa do podejmowania ryzyka nielegalnego przechodzenia przez granicę.
– Z nowym rozporządzeniem mogą wiązać się pewne komplikacje prawne – zapowiedział Trump, podpisując dokument.