Rex Tillerson jedzie do Moskwy z groźbami

Rex Tillerson, sekretarz stanu USA, jedzie pierwszy raz do Moskwy, w dodatku z groźbami.

Aktualizacja: 11.04.2017 06:48 Publikacja: 10.04.2017 19:28

Hangary syryjskich samolotów na lotnisku Asz-Szairat – widok z kamery amerykańskiego pocisku Tomahaw

Hangary syryjskich samolotów na lotnisku Asz-Szairat – widok z kamery amerykańskiego pocisku Tomahawk.

Foto: AFP

Amerykański atak rakietowy na Syrię zaskoczył Rosję, która nie wie, jak daleko jeszcze może się posunąć Donald Trump. Akcja Waszyngtonu ukazała też międzynarodową izolację Moskwy.

– My wiemy, że sekretarz stanu Rex Tillerson w ogóle nie formuje amerykańskiej polityki zagranicznej. Ale niech przyjeżdża, posłuchamy, co chce powiedzieć. Nie będzie jednak żadnego przełomu ani żadnej nadziei na polepszenie stosunków – powiedział „Rzeczpospolitej" moskiewski ekspert Siergiej Markow w przeddzień przyjazdu amerykańskiego gościa. Jego zdaniem Tillersona „nie słucha nawet amerykański ambasador w Moskwie. Ważniejszy dla amerykańskiej polityki jest zięć prezydenta Jared Kushner. A stosunki z Europą powierzono wiceprezydentowi Mike'owi Pence'owi".

Kreml i bliscy mu analitycy próbują umniejszać wagę wizyty amerykańskiego sekretarza. Jednocześnie jednak przedstawiciele środowisk nacjonalistycznych związanych z establishmentem wojskowym zażądali, by władze odwołały wizytę Tillersona. Powoływali się przy tym na przykład ówczesnego premiera Jewgienija Primakowa, który lecąc w 1999 roku do USA, kazał zawrócić swój rządowy samolot nad Atlantykiem i skierować się z powrotem do Rosji. Powodem było rozpoczęcie ataku NATO na Jugosławię. „Gest Primakowa stał się ważnym symbolem tego, że dla Rosji są granice po przekroczeniu których międzynarodowy partner staje się prawdopodobnym przeciwnikiem" – napisał jeden z publicystów.

Teraz za „czerwoną linię" uznano ewentualny ponowny amerykański atak na cele w Syrii. Ale Rosja okazała się bardzo osamotniona. Początkowo jej stanowisko poparł tylko Iran i bliski irański sojusznik Hezbollah. Tzw. rosyjsko-irańsko-syryjskie centrum dowodzenia ostrzegło, że na atak odpowie atakiem. Ale już w poniedziałek Iran zaczął się wahać. – Konieczne jest kontynuowanie wysiłków skierowanych na zdławienie terroryzmu, ale konieczne jest także przeprowadzenie reform w samej Syrii – powiedział prezydent Iranu Hasan Rouhani. Na postawę Teheranu mogła wpłynąć analiza ataku dokonana przez jego wojskowych. Amerykańskie rakiety przeleciały przez strefy działania rosyjskich radarów i systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, rozmieszczonych w Syrii. Rosjanie nie zareagowali, co znacznie podważyło ich sojuszniczą wiarygodność.

Jednocześnie Chiny skrytykowały USA, ale nie poparły rosyjskich gróźb wobec Waszyngtonu.

W tej sytuacji Moskwa nie zdecydowała się na zerwanie dyplomatycznych kontaktów z USA, ale Putin odmówił spotkania się z nim. – Niech ci Amerykanie się wytłumaczą, czego chcą. Raz mówią, że Asad może zostać, teraz domagają się jego odejścia – ironizował Markow.

Jak się dowiedziała „Rzeczpospolita", w Moskwie cały czas rozważają, czy na „przywitanie Tillersona nie oddać salwy". W morze wyszły okręty rosyjskiej Flotylli Kaspijskiej, które wcześniej uczestniczyły w ostrzeliwaniu celów na terenie Syrii rakietami dalekiego zasięgu Kalibr. Część wojskowych proponowała, by w momencie przyjazdu amerykańskiego gościa dokonać ataku na oddziały syryjskiej opozycji wspieranie przez USA. – To niemożliwe. Bardzo wyraźnie oddzielamy Syrię do Rosji – zapewniał jednak Markow.

Obecnie nie tylko Amerykanie domagają się odejścia Asada. Poparło ich sześciu pozostałych ministrów spraw zagranicznych grupy G7 zebranych we włoskiej Lukce. Spotkaniu nadawał ton Brytyjczyk Boris Johnson (który sam odwołał wizytę w Moskwie) wbrew sceptycznemu stanowisku szefa francuskiej dyplomacji Jean-Marca Ayrault. – Nie będziemy podejmowali gwałtownych działań tylko dlatego, że amerykańskiemu prezydentowi uderzyła krew do głowy – zapowiadał wcześniej w wywiadzie dla rosyjskich mediów.

Dzięki wsparciu G7 USA zaczęły zwiększać presję na Rosję. Przed przyjazdem do Moskwy Tillerson oskarżył Rosję, że nie wypełniła porozumień z 2013 roku, które przewidywały odebranie prezydentowi Asadowi broni chemicznej i zniszczenie jej. Rosyjscy politycy zgodnie odrzucają oskarżenia USA, twierdząc, że Asad nie miał i nie ma żadnej broni chemicznej.

Jednak ukraińscy wojskowi wykryli, że na zbombardowanym przez Amerykanów lotnisku Asz-Szajrat znajdują się nadal specyficzne, rosyjskie pojemniki wojskowe KMGU. „Mogą służyć zarówno do przenoszenia kasetowych pocisków odłamkowych, jak i chemicznych BKF-P. W każdej bombie chemicznej jest 12 kasetowych elementów z gazem soman" – poinformowała grupa „InfoNapalm".

Analitycy zobaczyli pojemniki na zdjęciach opublikowanych przez rosyjską rządową agencję RIA.

Amerykański atak rakietowy na Syrię zaskoczył Rosję, która nie wie, jak daleko jeszcze może się posunąć Donald Trump. Akcja Waszyngtonu ukazała też międzynarodową izolację Moskwy.

– My wiemy, że sekretarz stanu Rex Tillerson w ogóle nie formuje amerykańskiej polityki zagranicznej. Ale niech przyjeżdża, posłuchamy, co chce powiedzieć. Nie będzie jednak żadnego przełomu ani żadnej nadziei na polepszenie stosunków – powiedział „Rzeczpospolitej" moskiewski ekspert Siergiej Markow w przeddzień przyjazdu amerykańskiego gościa. Jego zdaniem Tillersona „nie słucha nawet amerykański ambasador w Moskwie. Ważniejszy dla amerykańskiej polityki jest zięć prezydenta Jared Kushner. A stosunki z Europą powierzono wiceprezydentowi Mike'owi Pence'owi".

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788