USA: Rekordowa wymiana kadr w administracji

Dymisja za dymisją. Niedługo Trump nie będzie miał w kim wybierać.

Aktualizacja: 02.04.2018 22:35 Publikacja: 02.04.2018 19:07

Kontradmirał Ronny Jackson wykazał się lojalnością jako osobisty lekarz prezydenta, teraz Donald Tru

Kontradmirał Ronny Jackson wykazał się lojalnością jako osobisty lekarz prezydenta, teraz Donald Trump zapowiedział, że mianuje go sekretarzem Departamentu ds. Weteranów.

Foto: AFP

Żaden prezydent, który urzędował w Białym Domu w ostatnich 100 latach, nie wymienił tyle osób w swojej administracji co Donald Trump.

W ciągu pierwszych 14 miesięcy urzędowania obecny amerykański prezydent wymienił już prawie połowę obsady wysokich stanowisk w Białym Domu.

W dłuższym okresie dwóch pierwszych lat prezydentury – za Baracka Obamy zmieniła się obsada zaledwie 24 proc. stanowisk, a za George'a Busha 33 proc. – wynika z danych Brookings Institution.

Ofiarą ostatnich roszad personalnych padł sekretarz Departamentu ds. Weteranów – David Shulkin, który przejdzie do historii jako najkrócej sprawujący tę funkcję od momentu, gdy szef tego resortu zaczął być zaliczany do prezydenckiego gabinetu. 27 marca zastąpił go kontradmirał Ronny L. Jackson, który był dotychczas osobistym lekarzem prezydenta.

Jesteś zwolniony

Żaden z przywódców Stanów Zjednoczonych nie dorównuje Donaldowi Trumpowi w łatwości i zapale do wypowiadania słynnego w USA „you're fired", czyli „jesteś zwolniony".

„Ludzie się zawsze zmieniają i myślę, że naród lubi zmiany. A ja z kolei lubię nowe pomysły, od nowych ludzi" – stwierdził Donald Trump w połowie marca, czym jeszcze bardziej podsycił pogłoski o kolejnych zwolnieniach w swojej administracji.

W ciągu pierwszych 14 miesięcy Trump wymienił czterech członków swojego gabinetu, więcej niż 16 jego poprzedników w ciągu pełnych dwóch lat ich kadencji. Ronald Reagan też zwolnił czterech członków gabinetu, ale dopiero w drugim roku swojego urzędowania. Zatem na razie Trump nie ma sobie równych.

Świeże spojrzenie

Shulkin wypadł z łask prezydenckich z powodu różnicy poglądów, a także za to, że – jak wynikało z raportu inspektora generalnego – z pieniędzy podatników opłacał podróże żony.

Oprócz niego pozycję w gabinecie prezydenckim Trumpa stracił John Kelly, były szef sztabu w Białym Domu; Tom Price, który był sekretarzem Health and Human Services, a został zwolniony po wybuchu afery z czarterowymi lotami, z których korzystał; oraz Rex Tillerson, który dowiedział się o swoim zwolnieniu ze stanowiska sekretarza Departamentu Stanu z Twittera, i który ścinał się z Trumpem w poglądach co do polityki zagranicznej.

Zazwyczaj dwa lata pierwszej kadencji każdego prezydenta przebiegają spokojnie i bez większych zmian. Stabilny krąg doradców to duma każdego szefa amerykańskiego rządu, który za punkt honoru przyjmuje sobie tak skompletować gabinet, aby przynajmniej przez pół kadencji realizował jego obietnice wyborcze.

Dopiero po wyborach połówkowych do Kongresu (w połowie kadencji prezydenckiej) zaczynają się zmiany. „Inni prezydenci starali się zachować twarz i stronili od zwolnień, aby nie sprawiać wrażenia, że źle się dzieje w ich gabinetach" – zauważa w wywiadzie dla NPR.org – James Pfiffner, ekspert ds. polityki krajowej z George Mason University.

Dodaje, że większość amerykańskich prezydentów miała jakieś doświadczenie w polityce i dobierała sobie zaufanych członków gabinetu, doskonale znając ich historię i powiązania w Waszyngtonie.

W czasie kampanii Trump obiecał, że w jego administracji znajdą się najlepsi ludzie na świecie. Sięgał po outsiderów Waszyngtonu – takich jak on, bo uważał, że Ameryka potrzebuje świeżego spojrzenia i wyzwolenia się z poprzednich układów. Oryginalny gabinet Trumpa składał się z dużej liczby ludzi spoza układu, wśród których najbardziej obcy Waszyngtonowi był Rex Tillerson, były szef Exxon Mobil, którego na dodatek Donald Trump w ogóle osobiście nie znał.

Kurczy się krąg zaufanych

„Prezydent Trump nie przywiązuje większej wagi do tradycji czy norm, którymi kierowali się jego poprzednicy" – stwierdza Pfiffner. Gdy jest w potrzebie, sięga najczęściej po osoby, których lojalność wypróbował, albo (dosłownie) znajdujące się w pobliżu. Tak było m.in. w przypadku dr. Ronny'ego Jacksona, lekarza Białego Domu, który zastąpi Shulkina na stanowisku sekretarza Departamentu ds. Weteranów. Zaskarbił sobie przychylność tym, jak bronił Trumpa w czasie konferencji, podczas której prezentowano stan zdrowia prezydenta.

Gdy dwa lata wcześniej sztab wyborczy Trumpa potrzebował pomocy, ten zwrócił się do stratega republikańskiego Paula Manaforta, bo mieszkał dosłownie pod ręką – w Trump Tower. W ten sposób pracę na stanowisku zastępcy dyrektora ds. operacji w Gabinecie Owalnym dostał wieloletni ochroniarz Trumpa – Keith Schiller, stanowisko dyrektora ds. mediów społecznościowych – pomocnik z pola golfowego Dan Scavino, a dyrektora ds. komunikacji 26-letnia Hope Hicks.

Teraz po czterech rotacjach wśród członków gabinetu i dziesiątkach na innych stanowiskach w swojej administracji i Białym Domu kurczy mu się krąg zaufanych osób, którymi może zastąpić tych, którzy popadli w jego niełaskę albo znaleźli się w centrum jakiejś afery. „Inny problem, z jakim Trump się boryka, to to, iż wielu utalentowanych republikanów nie chce dla niego pracować" – zauważa CNN.

Aleksandra Słabisz z Nowego Jorku

Żaden prezydent, który urzędował w Białym Domu w ostatnich 100 latach, nie wymienił tyle osób w swojej administracji co Donald Trump.

W ciągu pierwszych 14 miesięcy urzędowania obecny amerykański prezydent wymienił już prawie połowę obsady wysokich stanowisk w Białym Domu.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786