Trump zdobył tylko Sąd Najwyższy

Pięć tygodni od zaprzysiężenia miliarder spełnił niewiele obietnic wyborczych. Popularność prezydenta się załamuje.

Aktualizacja: 01.03.2017 18:46 Publikacja: 28.02.2017 20:11

Tylko co czwarty Amerykanin jeszcze ufa nowemu prezydentowi.

Tylko co czwarty Amerykanin jeszcze ufa nowemu prezydentowi.

Foto: AFP

We wtorek późnym wieczorem miliarder miał po raz pierwszy wystąpić przed połączonymi izbami Kongresu. Jego współpracownicy zapowiadali, że przy tej okazji Donald Trump rozliczy się z realizacji programu wyborczego, a także przedstawi plan radykalnego podniesienia wydatków na obronę w rozpoczynającym się w październiku nowym roku finansowym.

Ale coraz większej liczbie Amerykanów szumne zapowiedzi przestają wystarczać. Dlatego jak wynika ze średniej sondaży przygotowanej przez portal Real Clear Politics, prezydenta popiera już tylko 43,7 proc. mieszkańców USA. To najgorszy od 1953 roku rezultat na tak wczesnym etapie po rozpoczęciu kadencji przez prezydenta.

Trump co prawda już w dniu zaprzysiężenia 20 stycznia podpisał szereg dekretów i potem jeszcze kilka razy powtarzał w świetle jupiterów taki ceremoniał, ale bez decyzji Kongresu o uruchomieniu odpowiednich funduszy wiele z tych dokumentów pozostanie bezwartościowych. Tymczasem w Izbie Reprezentantów i w Senacie już nie tylko demokraci, ale także republikanie mają coraz większe opory przed zatwierdzeniem planów Białego Domu.

Dotyczy to także nowego budżetu. Trump chce zwiększyć wydatki na obronę o około 10 proc., czyli 54 mld dolarów rocznie. Jednocześnie odrzuca możliwość cięć w osłonach socjalnych dla uboższych Amerykanów, trzonu jego elektoratu. Ponieważ jednak chodzi o pozycję stanowiącą 60 proc. wydatków federalnych, oznacza to albo radykalne ograniczenie mniej istotnych punktów budżetu państwa (jak ochrona środowiska czy pomoc zagraniczna), albo eksplozję deficytu budżetowego. Na żadną z tych opcji nie zgadza się przewodniczący republikańskiej większości w izbie niższej Kongresu Paul Ryan. I to tym bardziej że Trump potrzebuje dodatkowych miliardów na budowę muru na granicy z Meksykiem (sąsiad z południa nie zamierza inwestycji finansować).

Być może najwięcej Trump osiągnie w polityce handlowej. W kampanii wyborczej zapowiadał powrót do protekcjonizmu, aby „chronić amerykańskie miejsca pracy". Już jako prezydent wycofał USA z Partnerstwa Transpacyficznego (TPP) i rozpoczął negocjacje z Meksykiem i Kanadą o zmianie zasad działania NAFTA. TTIP, umowa o wolnym handlu z Unią, pozostała martwą literą.

Ale jednocześnie Trump zrezygnował z zapowiadanych restrykcji wobec Japonii, a nawet przyjął w swojej posiadłości na Florydzie premiera Shinzo Abego. Nie uznał też (jak groził) Chin za kraj „manipulujący walutą" (co miałoby poważne skutki prawne), a w rozmowie z prezydentem Xi Jinpingiem obiecał, że będzie się trzymał polityki „jednych Chin" mimo gróźb sprzed zaprzysiężenia, że uzna niepodległość Tajwanu.

Niewiele pozostało z zapowiedzi „wyczyszczenia bagna" waszyngtońskiego establishmentu. Co prawda Trump podpisał dekret zakazujący urzędnikom pracy jako lobbyści przez pięć lat po opuszczeniu administracji, ale w nowej ekipie znalazła się rekordowa liczba przedstawicieli elity finansowej: z samego Goldman Sachs pracuje ich dziewięciu. A to esencja establishmentu.

Trump obiecywał, że w pierwszym dniu po zaprzysiężeniu zlikwiduje system powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych Obamacare. Do tej pory tego nie zrobił, a w poniedziałek napisał na Twitterze, że sprawa jest „niezwykle skomplikowana". Temat przejął więc republikański Kongres, który wbrew zapowiedziom prezydenta szykuje przepisy ograniczające liczbę osób objętych ubezpieczeniami zdrowotnymi i zdecydowanie wyższe koszty polis.

Martwą literą pozostała też zapowiedź likwidacji przepisów regulujących działalność banków – ustawy Dodda-Franka, która została wprowadzona po kryzysie finansowym, aby zapobiec ekscesom banków. Prezydent zapowiedział jedynie „przegląd" obecnych regulacji. Mglista pozostaje też realizacja wartego 1 bilion dolarów planu odbudowy amerykańskiej infrastruktury transportowej: w Kongresie nie ma pomysłu, skąd wziąć na to środki. Z tego samego powodu na razie nie widać, jak realnych kształtów miałaby nabrać obietnica radykalnego obniżenia podatków dla płatników indywidualnych i firm (z 35 do 15 proc.) oraz zmiana kodeksu podatkowego. Ale to w polityce migracyjnej Trumpa spotkała największa porażka: plan wstrzymania przyjazdów obywateli siedmiu państw muzułmańskich został zawieszony do odwołania przez sądy.

Dla Polski szczególnie optymistyczne jest natomiast odejście ekipy Trumpa od obietnic wyborczych w polityce zagranicznej. Prezydent powtarzał, że NATO jest sojuszem „przestarzałym", a Unia to „konsorcjum". Ale w ubiegłym tygodniu szefowie Pentagonu i Departamentu Stanu oraz wiceprezydent uroczyście zapewniali w czasie wizyt w Europie, że dotychczasowe zobowiązania wobec sojuszników zostaną podtrzymane. Na razie konkretnego kształtu nie nabrał też od dawna przecież zapowiadany „deal" między Trumpem a Władimirem Putinem. Za kontakty z Rosjanami został za to odsunięty doradca ds. bezpieczeństwa Michael Flynn: zastąpi go znacznie mniej kontrowersyjny generał H.R. McMaster. Wciąż jednak nie mianowano 7 z 21 szefów resortów, a sekretarz stanu Rex Tillerson, mimo ogromu zadań, nadal nie ma zastępcy.

W tej sytuacji, poza punktowymi decyzjami jak uruchomienie ropociągu Keystone XL z Kanady (wstrzymywanego przez Baracka Obamę ze względów ekologicznych), najpoważniejszą decyzją Trumpa jest desygnowanie do Sądu Najwyższego 49-letniego sędziego z Denver Neila Gorsucha. Jeśli, jak wszystko na to wskazuje, zostanie on zatwierdzony 20 marca przez Senat, na lata zapewni to przewagę 5-4 głosów dla konserwatystów w tej kluczowej dla amerykańskiego systemu władzy instytucji.

We wtorek późnym wieczorem miliarder miał po raz pierwszy wystąpić przed połączonymi izbami Kongresu. Jego współpracownicy zapowiadali, że przy tej okazji Donald Trump rozliczy się z realizacji programu wyborczego, a także przedstawi plan radykalnego podniesienia wydatków na obronę w rozpoczynającym się w październiku nowym roku finansowym.

Ale coraz większej liczbie Amerykanów szumne zapowiedzi przestają wystarczać. Dlatego jak wynika ze średniej sondaży przygotowanej przez portal Real Clear Politics, prezydenta popiera już tylko 43,7 proc. mieszkańców USA. To najgorszy od 1953 roku rezultat na tak wczesnym etapie po rozpoczęciu kadencji przez prezydenta.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 804
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 803
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 801
Świat
Chciał zaprotestować przeciwko wojnie. Skazano go na 15 lat więzienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800