Korespondencja z Nowego Jorku
Żadnej innej grupie ofiar masowej strzelaniny nie udało się rozpocząć fermentu na taką skalę, jak uczniom z liceum Marjory Stoneman Douglas w Parkland na Florydzie, gdzie 14 lutego z rąk 19-latka zginęło 17 osób.
Swoimi wystąpieniami telewizyjnymi, pikietami oraz wizytami u polityków najwyższego szczebla młodzieży udało się wpłynąć na samego Donalda Trumpa, aby przychylił się do zaostrzenia kontroli posiadaczy broni oraz aby nakazał Departamentowi Sprawiedliwości ograniczenie dostawek zmieniających legalną broń półautomatyczną w niebezpieczną broń automatyczną. Zagrożenie, jakie stanowią te dostawki, rozumie wielu republikanów, nawet samo NRA (Krajowe Stowarzyszenie Broni), którego przewodniczący Wayne LaPierre przyznał w ubiegłym roku, że „jest potrzeba uregulowania zastosowania tych urządzeń". Jednak projekt ustawy zakazującej ich użycia utknął w Kongresie.
Młodzież z Florydy skłoniła też Betsy Devos – sekretarz edukacji – do działania wbrew linii jej partii – i zaapelowania do Kongresu o przesłuchania w sprawie ograniczenia dostępu do broni. Przede wszystkim zaś zmusili, w większości republikańskie, władze Florydy do rozważenia ograniczenia dostępu do broni.
W piątek republikański gubernator Rick Scott ogłosił plan podniesienia dolnej granicy wieku z 18 do 21, od której można starać się o kupno broni, w tym półautomatycznych strzelb typu wojskowego. Obiecał również zaostrzyć prawo dotyczące posiadania broni przez osoby z problemami psychicznymi oraz naciskać na zakaz używania dostawek. „Chcę praktycznie uniemożliwić posiadanie broni osobom z zaburzeniami" – powiedział gubernator Rick Scott, który w tym roku najprawdopodobniej ubiegać się będzie o miejsce w federalnym Senacie. Scott zasugerował też zatrudnienie co najmniej jednego uzbrojonego policjanta na każde 1000 uczniów w publicznych szkołach.