Przy okazji, co dla Polski szczególnie istotne, Donald Trump po raz kolejny pokazał, że w imię swoiście rozumianych interesów amerykańskich jest skłonny rozbijać sojusz z Europą. Bo dla głównych państw europejskich – Niemiec, Francji, a także mającej zamiar wyjść z UE i tradycyjnie proamerykańskiej Wielkiej Brytanii – polityka, którą Trump chce prowadzić wobec Iranu i regionu Bliskiego Wschodu, jest nie do przyjęcia. One nie zamierzają majstrować przy długo negocjowanym i podpisanym w 2015 roku porozumieniu z Teheranem (polegającym na znoszeniu sankcji w zamian za wstrzymanie irańskiego programu jądrowego).
Przywódcy tych trzech krajów od razu zareagowali na piątkowe wystąpienie prezydenta USA wspólnym oświadczeniem. W dyplomatycznym języku jest w nim mowa o „zaniepokojeniu możliwymi konsekwencjami”. Szybkość wydania oświadczenia i to w wyjątkowym gronie 3M (Merkel, May, Macron) dowodzi, że ze wspólnych celów globalnej polityki Zachodu zostało coraz mniej. Ameryka się izoluje.
Donald Trump uznał, że porozumienie jest już właściwie zerwane. Przez Iran. On sam je ostatecznie zerwie, jak stwierdził, jeżeli amerykański Kongres (i sojusznicy) nie zgodzą się na przywrócenie części sankcji czy też wprowadzenie nowych.
To wydaje się nieprawdopodobne, sądząc po wspomnianym oświadczeniu niemiecko-brytyjsko-francuskim. Choć jest w nim furtka dla Trumpa – 3M przyznali w jednym rację prezydentowi USA: Iran przeprowadza próby z nowymi rakietami i prowadzi niepokojące „działania w regionie”. I coś z tym trzeba wspólnie zrobić.
W kluczowej sprawie, czyli tego, czy Iran nie rozwija programu atomowego, Trump jest jednak na Zachodzie całkowicie osamotniony. Politycy (3M plus Federica Mogherini, przedstawicielka UE w czasie negocjacji z Teheranem) oraz eksperci od atomu (z Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej) uważają, że Iran wypełnia swoje zobowiązania wynikające z porozumienia.