Dla Białego Domu było to zupełne zaskoczenie.
– Nie wiedzieliśmy, że Wielka Ława Przysięgłych jest zaangażowana w to śledztwo – przyznał w czasie weekendu adwokat prezydenta Ty Cobb. – Ale wszystko, co pozwoli na szybkie i rzetelne wyjaśnienie tej sprawy, jest naszym zdaniem korzystne – dodał.
Dzień wcześniej amerykańskie media ujawniły, że Robert Mueller, specjalny prokurator powołany w maju do zbadania zarzutów wobec Donalda Trumpa i jego ekipy, od wielu tygodni posiłkuje się Wielką Ławą Przysięgłych w prowadzonym przez siebie śledztwie. Chodzi o formułę, w której zespół zwykłych obywateli może zażądać przesłuchania każdego świadka, choć nie ma prawa do rozstrzygania o winie lub jej braku kogokolwiek. Zebrane w ten sposób dane posłużą natomiast Muellerowi do sformułowania ewentualnego aktu oskarżenia lub umorzenia sprawy.
– To jest całkowicie zmyślona historia. Większość ludzi wie, że nie było Rosjan w naszej kampanii. Wygraliśmy nie dzięki Rosji, tylko dzięki wam – odpowiedział na to Trump na wiecu swoich zwolenników w zachodniej Virginii.
To, że Biały Dom nie wiedział o takiej procedurze, nie jest zaskakujące, bo jest ona tajna. Jednak zdaniem „Washington Post”, „New York Times” i innych czołowych mediów chodzi o jasny sygnał, że specjalny prokurator jest na tropie bardzo poważnych zarzutów dotyczących najbliższego otoczenia prezydenta lub wręcz jego samego. Właśnie dlatego Amerykanie optymistyczni co do przyszłości Trumpa nie są: tylko 27 proc. uważa, że dokończy on czteroletnią kadencję, a 46 proc. jest przeciwnego zdania – wynika z sondażu „USA Today”. Jednocześnie 42 proc. pytanych uważa, że Kongres powinien postawić prezydenta w stan oskarżenia i tyleż samo jest przeciwnego zdania. Z kolei czołowa brytyjska firma bukmacherska Ladbrokes ocenia na 48 proc. ryzyko, iż do impeachmentu dojdzie.