Tajemnica dziennikarska: co powinien wiedzieć redaktor naczelny

Z pojęciem prasy nieodłącznie wiąże się pojęcie redaktora naczelnego. Jego funkcja najczęściej związana jest z odpowiedzialnością karną lub cywilną będącą następstwem publikacji prasowych.

Aktualizacja: 23.06.2018 22:17 Publikacja: 23.06.2018 17:15

Tajemnica dziennikarska: co powinien wiedzieć redaktor naczelny

Foto: 123RF

Zgodnie z art. 7 ust. 2 pkt 7 prawa prasowego redaktorem naczelnym jest osoba, która posiada uprawnienia do decydowania o całokształcie działalności redakcji. Przypomnieć należy, że redaktorem naczelnym nie musi być dziennikarz, gdyż cytowany przepis posługuje się pojęciem „osoba", a nie – tak jak w przypadku redaktora – „dziennikarz".

Ustawodawca wyraźnie zaakcentował, że redaktorem naczelnym jest osoba, która posiada uprawnienia do kierowania redakcją, a nie faktycznie nią zarządza. Bez wątpienia redaktor naczelny nie ma możliwości sprawowania osobistego jednoosobowego nadzoru nad wszystkimi materiałami prasowymi, zwłaszcza gdy dotyczą one różnych specjalistycznych dziedzin. Posiada jednak uprawnienia do zablokowania każdego materiału prasowego, nakazania podległym dziennikarzom podjęcia określonego tematu czy kreowania linii programowej pisma.

To słaby przepis

Redaktor naczelny z woli ustawodawcy otrzymał jeszcze jedno bardzo ważne uprawnienie związane z istnieniem i zakresem tajemnicy dziennikarskiej. Zgodnie bowiem z normą zakodowaną w art. 16 ust. 3 prawa prasowego powinien on być w niezbędnych granicach poinformowany o sprawach związanych z tajemnicą zawodową dziennikarza, powierzoną mu zaś informację może ujawnić jedynie, gdy dotyczy ona przestępstwa określonego w art. 240 kodeksu karnego albo gdy autor lub osoba przekazująca taką informację wyrazi zgodę na ujawnienie jej nazwiska.

W praktyce cytowany przepis nakazuje dziennikarzowi chcącemu opublikować tekst oparty na materiałach pochodzących od jego informatorów podzielenie się z redaktorem naczelnym informacjami wchodzącymi w zakres tajemnicy dziennikarskiej. W tym miejscu powstają jednak zasadnicze pytania: jakie informacje powinien przekazać dziennikarz przełożonemu; czy może arbitralnie zdecydować, o czym powie; czy wreszcie może zaniechać obowiązku wynikającego z analizowanej normy, a jeżeli tak się zachowa, to czy grożą mu jakieś konsekwencje. Próba odpowiedzi na te pytania obnaża w pełni słabość omawianego przepisu, który jest przykładem prawa niedoskonałego, tzw. lex imperfecta pozbawionego jakiejkolwiek sankcji.

Oznacza to, że naruszenie dyspozycji art. 16 ust. 3 prawa prasowego nie spowoduje negatywnych skutków prawnych dla dziennikarza, który zaniecha przekazania stosownych informacji redaktorowi naczelnemu. Brak sankcji w omawianym przepisie nie oznacza błędu ustawodawcy, raczej jego niewiarę w możność przymuszenia dziennikarza do postępowania zgodnego z jego zapisem. Od wielu lat w doktrynie próbuje się ustalić, jak dalece dziennikarz powinien wtajemniczyć przełożonego, czyli jak interpretuje pojęcie „w niezbędnych granicach". Zdecydowana większość komentatorów uznaje, że dziennikarz nie ma obowiązku przekazywania redaktorowi naczelnemu danych osobowych informatora lub autora listu do redakcji. „Niezbędność granic" sprowadza się zatem do poinformowania, że informatorem jest np. pracownik starostwa powiatowego, policji lub innego organu bez konieczności bliższego indywidualizowania jego osoby. Rozwiązanie takie oznacza wypełnienie obowiązku wskazanego w art. 16 ust. 3, a równocześnie zachowanie w tajemnicy danych osobowych źródła informacji. Pojawiają się też głosy, aby „niepełne wtajemniczenie" odbywało się tylko wtedy, gdy niezbędna będzie pomoc redaktora naczelnego.

Z uwagi na uzasadnione wątpliwości co do funkcjonowania omawianego przepisu w praktyce przeprowadziłem krótkie rozmowy z pięcioma wybranymi przeze mnie dziennikarzami śledczymi reprezentującymi wszystkie rodzaje mediów. Oczywisty jest również fakt, że dokonany wybór nosi cechy pełnej arbitralności. Wyniki rozmów pokazały dobitnie, jak niektóre przepisy funkcjonujące w przestrzeni prawnej rozmijają się z celami, które w zamyśle ustawodawcy miały osiągnąć. Czasami jednak odpowiedzi zaskakiwały, stając w obronie analizowanej normy prawnej. Co powiedzieli?

Dziennikarz nr 1

Wiem, że jest taki przepis, ale go nie czytałem. Nigdy nie przekazuję redaktorowi naczelnemu danych informatora. Zdarza się, że informator zastrzega sobie tajemnicę częściowo, tzn. pozwala na ujawnienie swoich danych redaktorowi naczelnemu, aby się uwiarygodnić albo składa na piśmie oświadczenie, że na wypadek procesu będzie można ujawnić jego dane. Uważam, że powinien zostać zapis, że informujemy redaktora naczelnego, gdyż lepiej nie poszerzać kręgu osób mających dostęp do tajemnicy dziennikarskiej. Określenie w niezbędnych granicach jest niejasne i każdy rozumie go „pod siebie".

Dziennikarz nr 2

Nie mam pojęcia, że taki przepis istnieje, natomiast wiem, że jest taka praktyka. Regulują to jakieś ogólnie przyjęte w redakcji zasady. Nie dopuszczam możliwości ujawnienia danych informatora redaktorowi naczelnemu. Ale też nigdy nie byłem przez niego ani innych przełożonych pytany o zakres tajemnicy dziennikarskiej. W redakcji pracujemy przy wysokim stopniu zaufania pomiędzy dziennikarzami a przełożonymi. Dopuszczam możliwość ujawnienia informacji o charakterze lub rodzaju źródła, np. pracownik urzędu marszałkowskiego. Określenie „w niezbędnych granicach" jest bardzo szerokie i nie przywiązuję do niego żadnej wagi. W ogóle to wiem, że za naruszenie tego obowiązku nie ma żadnej sankcji, dlatego nie przejmuję się nim. Wolałbym, aby redaktora naczelnego zastąpiono „redaktorem bezpośrednio przełożonym". Informowanie redaktora naczelnego pozbawione jest sensu, gdyż jest za daleko ode mnie. Sam z siebie nigdy nie informuję o treści tajemnicy dziennikarskiej.

Dziennikarz nr 3

Nie mam pojęcia, że taki przepis istnieje. Nie dopuszczam możliwości przekazania danych informatora. Mogę jedynie ogólne poinformować np., że chodzi o kogoś z policji lub prokuratury. Zdarza się, że redaktor naczelny pyta o tajemnicę dziennikarską przed publikacją materiału. Gdy mam obawy przed skutkami publikacji artykułu, np. pozwem o ochronę dóbr osobistych, jestem skłonny podzielić się informacjami składającymi się na tajemnicę. Lepiej byłoby „spowiadać się" redaktorowi bezpośrednio przełożonemu, a nie naczelnemu. Nie wiedziałem, że zgodnie z przepisem „powinienem" poinformować redaktora naczelnego. „Niezbędne granice" – nie wiem, o co chodzi, każda interpretacja tego pojęcia jest dozwolona i nigdy tu nie będzie zgody.

Dziennikarz nr 4

Nie mam pojęcia o istnieniu takiego przepisu. Nie informuję redaktora naczelnego o treści tajemnicy, ale on też o to nie pyta. Działamy na zasadzie zaufania. Nie widzę potrzeby przekazywania informacji o danych informatora, ale dopuszczam taką możliwość, bo wiem, że jego też obowiązuje tajemnica dziennikarska, za której złamanie ponosi odpowiedzialność karną. Redaktor naczelny pyta natomiast o zakres tajemnicy dopiero wtedy, gdy po publikacji wyniknie jakiś problem, np. jest pozew o ochronę dóbr osobistych, sprostowanie. „Niezbędne granice" – trudno powiedzieć co się pod tym określeniem kryje. Powinno tu decydować sumienie dziennikarza. W mojej redakcji lepiej, żeby to redaktora naczelnego informować, bo jesteśmy niewielką redakcją, a on od zawsze zajmuje się problemami prawnymi wynikłymi na tle funkcjonowania gazety, tzn. pozwami, sprostowaniami, ujawnieniem tajemnic. Jest najlepiej do tego przygotowany.

Dziennikarz nr 5

Wiem, że jest taki przepis i go czytałem. Dobrze, że jest taki zapis, bo chociaż nie ma sankcji za jego naruszenie, to gdzieś z tyłu głowy siedzi i ma dobre oddziaływanie. Problemem w mojej redakcji jest precyzyjne ustalenie, kto jest redaktorem naczelnym. W radiu jest inna struktura – redaktor wydania, dyrektor informacji itd. Prawo prasowe ewidentnie w tym zakresie nie przystaje do rzeczywistości. Oczywiście dopuszczam możliwość poinformowania redaktora naczelnego o tożsamości informatora. Powinien czasami o tym wiedzieć, bo są sytuacje, że taka wiedza uchroni redakcję przed procesem lub innymi kłopotami, a konkretnego człowieka przed „zniszczeniem" medialnym. Możemy pewne rzeczy skonsultować, zweryfikować. Ja mam zaufanie do przełożonego i wiem, że nie ujawni wiedzy o przekazanej tajemnicy dziennikarskiej, w tym danych informatora. Z reguły nie żąda takich informacji, ponieważ ma też zaufanie do mnie.

Uważam, że to rozwiązanie jest dobre – że tylko redaktor naczelny ma mieć tę wiedzę, bo po co mnożyć inne osoby wtajemniczone. On też najlepiej zadba o dobro redakcji i z reguły ma największe doświadczenie w sprawach prawnych. Przekazanie mu tej wiedzy stanowi pewien „wentyl bezpieczeństwa" przed pochopnymi publikacjami. „Niezbędne granice" to pojęcie bardzo szerokie i niedookreślone sformułowanie. Działa ono w obie strony, tzn. redaktor naczelny inaczej je definiuje, i chce więcej informacji, a dziennikarz inaczej i uważa, że należy przekazać znacznie mniej informacji.

Jak wynika z powyższych wypowiedzi, norma prawna zakodowana w przepisie art. 16 ust. 3 prawa prasowego, choć szerzej nieznana jej adresatom, nosząca cechy sporej ogólności ma swoje miejsce w przestrzeni prawnej. Warto się jednak zastanowić, czy de lege ferenda nie należałoby jej dostosować do współczesnych realiów rynku medialnego.

Autor jest prokuratorem Prokuratury Regionalnej delegowanym do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury

Zawody prawnicze
Korneluk uchyla polecenie Święczkowskiego ws. owoców zatrutego drzewa
Zdrowie
Mec. Daniłowicz: Zły stan zdrowia myśliwych nie jest przyczyną wypadków na polowaniach
Nieruchomości
Odszkodowanie dla Agnes Trawny za ziemię na Mazurach. Będzie apelacja
Sądy i trybunały
Wymiana prezesów sądów na Śląsku i w Zagłębiu. Nie wszędzie Bodnar dostał zgodę
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego