"Dlaczego wtedy wolałeś siedzieć przed komputerem i grać?" - kontynuował. Pytania ojca, występującego w tym procesie w roli oskarżyciela posiłkowy były najbardziej dramatycznym epizodem piątkowej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Świadek Adam O. funkcjonariusz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na życzenie swych zwierzchników zeznający, w kominiarce zasłaniającej twarz, odpowiedział, że "Ewa była dorosłą osobą i jeśli chciała wracać do domu taksówką, to miała nią wracać". Pytania, których kontekst był bliski poczynaniom, które powinien podejmować obrońca oskarżonego, prawdopodobnie były ewenementem. Ukazały jednak ogromną niechęć ojca Ewy do potencjalnego zięcia. Z drugiej strony, całość zeznań tego świadka była dość smutnym obrazem tego jak przemożny jest wpływ Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na prywatne życie jej funkcjonariuszy. Nawet m.in. taka kwestia jak powód, dla którego Ewa Tylman nie chciała mieszkać w mieszkaniu służbowym okazuje się, że jest tajny i nie do ujawnienia. Nie należy więc się dziwić, że część zeznań Adama O. złożonych w postępowaniu przygotowawczym sąd postanowił utajnić.

Partner Ewy Tylman był kilkakrotnie przesłuchiwany przez policję lub prokuratora. Po zaginięciu Ewy kilkakrotnie zmieniał adres zamieszkania i numer telefonu, bo otrzymywał pogróżki. W świetle odczytanych zeznań, jak również ze słów, które powiedział na sali sądowej można jednak domniemywać, że śledczy rozważali hipotezę, w której Ewa dociera do domu i dopiero później znika. Adam O. nie ma alibi. Dociekano, więc liczby kompletów kluczy (w mieszkaniu prawdopodobnie były dwa), kwestię pozostawienia przez nią w domu niemal wszystkich dokumentów (wraz z portfelem), jak również znalezienia tam torebki bardzo zbliżonej do opisu tej, którą miała mieć Ewa Tylman feralnego wieczoru. Okazało się również, że o ile Adam O. myślał o zalegalizowaniu związku, to jego partnerka nie do końca. W trakcie trwającej prawie 3-lata bliskiej zażyłości zdarzały się kryzysy. Regułą było, że Ewa Tylman sama uczestniczyła w imprezach firmowych. Świadek zeznał, że widywano ją z innym mężczyzną, ale postanowił "dać jej jeszcze jedną szansę". Na pytanie o jej zachowanie po spożyciu alkoholu powiedział : "miała mocniejszą głowę ode mnie, ale w takim stanie jak w monitoringu z tamtej nocy, nigdy wcześniej jej nie widziałem". Dodał, że gdy Ewa była pijana, to "kleiła się do niego". Adam O. wykorzystując -jak utrzymywał - okładkę swej legitymacji służbowej już w następny dzień po zgłoszeniu zaginięcia rozpoczął własne śledztwo. M..in. już wtedy przeglądał miejski monitoring i "odkrył" nagranie z autobusu komunikacji miejskiej, na którym byli widoczni zarówno oskarżony, jak i Ewa w drodze do mostu św. Rocha. Bardzo szybko - jak mówił- przekonał się, że oskarżony kłamie, bo wciąż zmieniał wersje rozstania z dziewczyną. Zeznał jednak, że "Ewa Tylman nie miała złego zdania o oskarżonym". Wykluczył też jakikolwiek związek swej pracy w ABW ze śmiercią dziewczyny .

Trzecia rozprawa poszlakowego procesu w sprawie o zabójstwo 26-letniej Ewy Tylman w całości wypełniona była zeznaniom świadków uczestniczących w postępowaniu przygotowawczym. Nie przebiegała zgodnie z planem. Okazało się, że z dwóch wezwanych na rozprawę ludzi "z kancelarii Krzysztofa Rutkowskiego" jeden leży w szpitalu. Z zeznań drugiego wynikało, że w Poznaniu tylko rozmawiał, w tym m.in. z oskarżonym, ale "nie wykonywał żadnych czynności". Sąd nie dociekał od kogo uzyskał on listę osób bawiących się na imprezie integracyjnej,. Odnosząc się do notatki wskazującej oskarżonego, jako domniemanego zabójcę, którą świadek dostarczył policji, powiedział, że dostał ją już napisaną i nie pamięta, kto był jej autorem.

Trzecim zeznającym w piątek był parter życiowy oskarżonego (jest gejem) . Przed tymi zeznaniami przewodnicząca składu sędziowskiego odczytała jego list skierowany do sądu. Napisał on w nim "o hańbie", którą może się okryć, gdy zostaną upublicznione jego kontakty intymne i wnosi o utajnienie jego zeznań. Wnioskowi sprzeciwiają się prokuratorzy. Sąd w tej sytuacji powołał się na inny artykuł kpk i zgodnie z nim wyprosił z sali ....wyłącznie dziennikarzy. Decyzję uzasadnił tym, że - jak to ujął- obecność mediów może działać na świadka krępująco. W relacjach publiczności, która była wtedy obecna, zeznania Dominika M. - partnera oskarżonego- "nie były przełomowe" - w większości potwierdzał to, co powiedział już w śledztwie. Niespodzianką była więc, podana na samym końcu przez sędzię Magdalenę Grzybek informacja o możliwości zmiany kwalifikacji czynu: z zabójstwa na nieudzielenie pomocy. To drugie maksymalnie zagrożone jest karą trzyletniego pozbawienia wolności. Po rozprawie zarówno pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, #jak i obrony utrzymywali, że przebieg 3 odbytych rozpraw wskazywał na taką ewentualność. Nie spodziewali się jednak, że nastąpi to tak szybko. Mec. Ireneusz Adamczak- obrońca Adama Z. wyraża nadzieję, że w związku z tą informacją rosną szanse jego mandanta na zwolnienie z aresztu. Wnioskował o to kilkakrotnie. W poniedziałek, w związku z upływem kolejnego terminu tymczasowego aresztowania, sąd w Poznaniu rozpatrywać będzie sprawę jego przedłużenia albo zmiany środka zapobiegawczego.

Kolejna rozprawa procesu Adama Z. zaplanowana jest na 21 marca.