Gość środowego programu Ewy Usowicz jest pełnomocnikiem redaktora Tomasza Wróblewskiego, ułaskawionego wczoraj przez prezydenta Andrzeja Dudę. W 2010 roku w "Dzienniku Gazecie Prawnej" ukazał się artykuł "Prywatyzacja może uzdrowić Ruch". Dotyczył problemów finansowych kolporterów. Jeden z nich pozwał za pblikację Tomasza Wróblewskiego, który wówczas był redaktorem naczelnym "DGP".
Jak przypomniał mec. Pluta, sąd I instancji skazał Wróblewskiego na karę grzywny w wysokości 60 tys. zł plus koszty sądowe. Nakazał też publikację przeprosin "DGP". Sąd II instancji obniżył grzywnę do 20 tys. zł i utrzymał wyrok w pozostałej części. Według mec. Pluty Tomasz Wróblewski miał dwa wyjścia: złożyć skargę na Polskę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu lub zwrócić się do prezydenta o ułaskawienie. Skorzystał z tej drugiej opcji, gdyż wygrana w Strasburgu (bardzo prawdopodobna) byłaby kosztowna dla polskich podatników.
- Art. 212 k.k. to relikt poprzedniej epoki. Nie umiem powiedzieć, po co jest utrzymywany. Chroni możliwość poniżenia kogoś w opinii publicznej. Niestety, zauważam, że coraz częściej sięgają po niego osoby publiczne. Dlaczego nie został wykreślony, choć były podejmowane różne akcje w tym celu? Politycy, zanim dojdą do władzy, mówią o potrzebie wykreślenia tego przepisu, ale zapominają o tym, gdy już są u władzy. To taki biczyk na dziennikarzy. A nuż się przyda - mówił adwokat.
Przypomniał, że w polskim prawie istnieje inna, cywilnoprawna droga dochodzenia praw przez osoby, które czują się zniesławione publikacjami prasowymi.
- Z tym, że art. 212 k.k. powoduje, że obwiniony jest skazańcem, widnieje w rejestrze skazanych i o to chyba chodzi - stwierdził Dariusz Pluta.